Na manowcach


Na dzikich ścieżkach. Sylvain Tesson, 132 strony. Tłumaczenie: Anna Michalska (Noir sur Blanc, 2018)

Czy wędrowanie jest formą ucieczki? A może, to rodzaj zdrady? Wędrówka na pewno jest zbiorem pytań, które pakujemy ze sobą niczym ekwipunek. Pytania gęste i rozsiane w naszym jestestwie, a odpowiedzi nie zawsze się odnajdują, nawet wtedy, gdy wędrówka jest długa.
Trudno mi się odciąć od "podróżowania", ale kiedyś trzeba powiedzieć: Basta! Wtedy warto sięgnąć po Bieguni Olgi Tokarczuk lub (jako lekturę uzupełniającą): Na dzikich ścieżkach. 
Od wielu miesięcy chodzę zygzakiem. Skulony, kulawy, zasępiony. Wędrówka nie była zaplanowana, przygotowana. Działa i dzieje się w popłochu, w strachu. Stop. Osiągnąć nirwanę nie jest łatwo, ale czas wybrać inną formę uczestnictwa w życiu (swoim i innych).
Teoretyzuję na temat własnych dróg za pomocą książek. Sprawia mi to frajdę, bo stanowi pewnego rodzaju terapię. Przepadam za sesjami z psychoterapeutami, ale są zbyt drodzy, bym teraz poświęcił im czas. Robię coś dla siebie ich metodami.

Na dzikich ścieżkach, to kolejna uczestnicząca książka Tessona. Bo pisarz ten nie potrafi usiedzieć w miejscu, a potem nie ma już wyjścia. Dzieli się swoim bagażem z innymi. Każdy z Czytelników coś dostaje, według potrzeb (nie zasług). 
Tylko mnie dopadł honor dosłowny, a nie literacki i w przenośni. Nie spodziewałem się takich wydarzeń, ale się zdarzyło. Nic już z tym nie zrobię. 
Autor postanawia ruszyć przez Francję. Na piechotę. W pojedynkę. Dzikimi ścieżkami. Ale motywacją do wędrówki był... upadek z dachu i ciężkie obrażenie (złamania, połamania, depresja). Kilka osób - wąskie grono - wie, że i ja w ubiegłym roku spadłem, upadłem (dosłownie). A zamiast wędrówki przez Polskę, wybrałem ucieczkę do przeszłości, by zobaczyć jaka czeka mnie przyszłość. Dałem ciała, chociaż i tak jest ono pokiereszowane. Ale na początku drogi nie miałem innego wyboru (tak mi się zdawało), a ponadto wspieram się o/ na laskę, dalsze odloty nie wchodzą w grę.

Dwa miejsca. Oba na Kaszubach. Święte i moje. Jest las, jeziora, brzeg wspomnień, mysie norki, skupiska leszczy, okoni oraz pomost, na którym zasypiałem wtulony w gałęzie. Są ryby i grzyby. Krzyk ojca i lament babci Teresy. W tle słup ognia. To płonie wyobrażenie dzieciństwa.
A jednak - to właśnie TE miejsca powinienem wybrać wiele miesięcy temu za cel swojej eskapady. Bo to TAM - ZAWSZE - odnajdowałem spokój, wyciszenie i jakimś bożym cudem wpadałem na pomysły godne uwagi.
To moje właściwe Dzikie ścieżki. I gdy czytałem tę francuską opowieść, składającą się z kart pamiętnika, wiedziałem, że to czego mi zabrakło (nie tylko tym razem) to planowanie. 
Sylvian Tesson oczywiście dowodzi jak bardzo taka podróż może być nieprzewidywalna, i że może rodzić różne konsekwencje, ale samo "osadzenie" w sobie podróży musi byś zaplanowane. Musi być - cholera - przegadane i muszą być wymierzone cele. Każdy dzień, tydzień, miesiąc przynosi zaskoczenia. Normalka. Życie. W podróży jest podobnie. Jednak bez fundamentów podróżowanie (życie) traci sens. Jest zwodnicze i infantylne. Jest samolubne.

"Świat stał się fioletowy. Pola lawendy na płaskowyżu Valensole? Nie, plac apelowy. Równe szeregi, jak wojsko. Taki sam porządek panuje w Malezji na plantacjach intensywnej uprawy kauczukowca". 

Przytoczyć mógłbym niemal każde zdanie, bo nawet wyrwane z kontekstu daje obraz, że wędrowanie to sposób myślenia, szukania odniesień, porównań. Gdy coś nas zaskakuje, staramy się odświeżyć wspomnienia. Czy wiedzieliśmy, czy robiliśmy już coś podobnego? I jak wtedy się zachowaliśmy, jakie były nasze reakcje, a w finale - jakie były konsekwencje?  
Piesza wędrówka Dzikimi ścieżkami, to nie zwiedzanie muzeum. Nawet jeżeli odnajdujemy eksponaty, to oddziaływają one nas inaczej, bardziej bezpośrednio, dosłownie. W muzeum stosuje się sporo zakazów, a to, że nie wolno dotykać lub robić zdjęć z fleszem. A Dzikie ścieżki? Tu sami musimy potrafić się ograniczać i decydować o słuszności wyborów. 
Ale i tak: " Trzeba iść dalej i w marszu rozpuścić gorycz."

Książkę francuskiego pisarza przeczytałem lotem błyskawicy, ale rozważania o swoim wędrowaniu i podróżach Sylvaina Tessona, ukradły mi sporo czasu. Zamiast bawić się opisami przyrody, przypadkowymi dialogami i stadami napotkanych saren i koni, ja poddałem się rozprawce o sensie wędrowania. 
Znam kilka odpowiedzi, ale na wiele nie jestem w stanie odpowiedzieć w pojedynkę.
Nota: 7.5/10
Zdjęcie pisarza - Paris Match


popularne