Maski
Błazen w stroju klauna (mocna rzecz o namiętnościach - finał trylogii). Arek Borowik, 392 strony. (Wydawnictwo Dobra Literatura, 2018)
"Dzięki Bogu nawet kara potrafi zmienić się w nagrodę." Przytoczone zdanie brzmi jak wers zapożyczony z Ewangelii. Bo jakby nie patrzeć jest to parafraza idei chrześcijaństwa: Cierpienie, dzięki Bogu - człowiek potrafi zrozumieć i pojąć, by odnaleźć sens życia.
Arek Borowik w swoim pisaniu jest filmowo rozrzutny. W poprzednich częściach trylogii: Mocna Rzecz O Namiętnościach zawsze robi to samo. Przedstawia swoje wersje znanych bajek, ale umiejętność z jaką to czyni, powinna zainteresować scenarzystów i reżyserów.
Sceny są rozpisane umiejętnie, ze swadą i swobodą. Co więcej: styl prozy Borowika uprawnia mnie do stwierdzenia, że facet wie co czyni i ma świadomość własnych umiejętności. To dlaczego będę się znowu czepiał? Powód jest jeden: kontrolowana nuda. Prawie według formuły: "kopiuj i wklej".
Pierwszą część "Z góry widać tylko nic" pochwaliłem. Gustowna kompilacja baśni z autorską kreacją. Druga ("Wnętrza wypalone lodem") otrzymała niższe noty. Bo "znowu to samo"- "ile można? - "formuła się wyczerpuje" - kląłem delikatną polszczyzną. Moje zdenerwowanie wynikało i nadal we mnie siedzi dzięki fikcyjnemu Strawińskiemu. To on jest dyżurnym opowiadaczem Borowikowych przypowieści. Schemat się dubluje. Gość robi coś durnego (upija się, spółkuje z narzeczoną szefa), a potem by uniknąć dyscyplinarki zagaduje, umiejętnie wkręca słuchacza. Znane bajanie, zamienia w zgrabne współczesne opowieści. Co w tym złego? A no nic, tylko, że w pierwszej części poczułem się mile zaskoczony, by później to szkatułkowe pisanie ocenić krytycznie.
Bo swoboda i kreatywność gawędziarza to jedno, ale do cholery dlaczego każda z części musi mieć ten sam schemat: kopiuj - wklej? Oczywiście upraszczam sprawę, ale czynię to z premedytacją, bo jestem pewien, że pisarz potrafi i mógłby to zrobić lepiej, a przede wszystkim: inaczej. Oczywiście już w drugiej części (i kończącej trylogię również) pojawiają się odstępstwa od reguły. Jest miejsce na sny na jawie, zapiski z pamiętnika. Cóż - mnie to nie satysfakcjonuje - bo za sprawą stoi nie kto inny, jak Strawiński. I bańka pękła, czar prysł.
(Kilka słów o tytułowym błaźnie. Otóż - nie jest tajemnicą, że ta trywialna postać, budzi we mnie ciągłe zainteresowanie. Teatr, film, muzyka, literatura, kabaret, urodziny w McDonaldzie... Niby to ograny bohater, a jednak są wielcy, którzy z trefnisiów potrafili wycisnąć ostatnie soki. Mam na myśli głównie dwóch panów: Szekspira i Kurosawę. U Borowika proporcje są zachwiane, niby błaznowanie ma wpisane w swoją rolę Strawiński lecz pojawienie się w finale tryptyku - polityków wskazuje wprost po co i dla kogo ta zabawa. Są inne odniesienia i "wyniesienia", ale nie odnajduję tu oryginalnej próby, raczej powtórzenia zasłyszane, przeczytanie i użyte już wcześniej przez samego autora "Błazna w stroju klauna.")
Arek Borowik to człowiek orkiestra. Tu gra, tam zaśpiewa, a i w tańcu potrafi się odnaleźć. Wydawca (Dobra Literatura) zachwala autora przypominając gdzie on nie był, kogo nie poznał i czego dokonał. I prawidłowo, bo zestaw z CV robi wrażenie. Otóż pan pisarz, to także "aktor, satyryk, perkusista, a i autor dialogów do kultowych gier: Wiedźmin. Zabójcy królów oraz Wiedźmin, Dziki gon.".
Nie dziwota, że Wiedźmin odniósł sukces, bo umiejętność prowadzenia dialogów w trylogii "Mocna rzecz o namiętnościach" również zasługuje na pochwałę i wyróżnienie.
Bajki lubię, lubiłem i to się nie zmieni. Sam nie tak dawno skończyłem pisać wierszowaną bajkę. Zrobiłem to zainspirowany przez moją cudowną Córkę Annę.
Mój odbiorca jest świadomy świata fantazji i pobudza go bajkowa narracja. U Arka Borowika mamy do czynienia z legendami i przypowieściami dla "dużej młodzieży" i ich rodziców. Pomysł zrealizowany nie musiał mieć aż trzech części. Ale miał...
Teraz czekam na historię, w której nie będzie Strawińskiego, za to pojawi się urokliwy styl Arka Borowika. Gdzie jego cenna socjologiczna umiejętność obserwacji gatunku ludzkiego, sprawi że możemy mieć do czynienia z bestsellerem. Na razie jest to hit in spe, ale kto zabroni mi marzyć. Przecież dzięki Bogu niczego nie można nazwać końcem, a niemal wszystko jest początkiem.
Nota: 7/10