Nadpisywanie życia


Inne życie” (Another Life), Jodie Chapman. Przekład: Szymon Żuchowski. Wydawnictwo Echa/ Czarna Owca, Warszawa 2022.


Obyczajowy tygiel. Magiel próbujący wyprostować przeszłość, czyli chaos do potęgi entej.
Elementy biograficzne, które autorka przemyca do fabuły, wcale nie pomagają.

Gdyby bycie świadkiem Jehowy było na przedzie narracji albo... schowane, to kupowałbym to w ciemno. Jodie Chapman nie potrafi się zdecydować, czy to jest historia o miłości, czy o dogmatach religijnych, a to psuje całość. Wszystko dzieje się gdzieś pośrodku, czyli momentami nigdzie.

Tak, niezdecydowanie. Ta książka jest szarpana; zaczyna się jak u Hitchcocka od odłożonej śmierci. Nie mamy morderstwa, jest samobójstwo. Sal, brat narratora tęskni i obwinia się, jest w depresji nie tylko po kolejnym nieudanym związku, ale głównie po przypadkowym zastrzeleniu matki. Kocioł poczucia winy aż kipi.
Do tego dochodzą relacje braci z ojcem, z ciotką. Saga rodziny z niełatwą historią, a żeby było mało, pisarka (i to nie od razu) wprowadza do opowieści Annę, która potem nadzoruje fabułę. Nie zawsze z korzyścią dla opowieści.

Jodie Chapman próbuje usilnie połączyć wiele wątków i pewnym momencie zamiast właściwej „mapy drogowej, mamy literacki galimatias. Wydarzenia nie następują chronologicznie i to jest dobre rozwiązanie warsztatowe. Bo mamy jakby kartki z kalendarza, ale jakość tych fiszek jest tak bardzo różna, zatem zamiast fascynacji dopada czytelnika znużenie bądź irytacja.

Pisarka w podziękowaniach zdradza, że wraz z gronem redaktorek i redaktorów, doszli do wniosku, że jest to opowieść o miłości. Dziwna droga dedukcji. Moim zdaniem brakuje tej książce idei. Może pojawiła się teza, by opisać rodzinne spiętrzenie, ale rwie się to z każdą stronicą. Późniejsza idea, że jest to „love story”, nie broni się. Raczej jest to fabuła o potrzebie bliskości (czyli poniekąd miłości), o zwichrowanych relacjach i sile pierwszego (letniego) zauroczenia.

Mimo wszystko polecam „Inne życie”, tylko zastrzegam, że w tym gęstym lesie wilki zachorowały, a lisy roznoszą wściekliznę. Zwierzęta nie są oswojone, ale ludzie (w sposób ułomny) poznają niepoznawalne. Pisarka czyni ze swoich bohaterów kalekie lalki.

Gdy oczekiwania rozjeżdżają się, bo dzieło literackie, zamiast opowiadać, zaczyna trwonić „idę prozy”, to wówczas mamy spory problem. Prozaiczka nie wie co i jak chce przekazać, a to czyni z książki pewnego rodzaju kosz, folder z plikami na przyszłą powieść, a nie tu i teraz.

Matka tłamszona przez ojca, na którego rodzicielstwo nie jest powołaniem, lecz marnym obowiązkiem. Siostra ojca; opiekuńcza, niezależna, ale też osamotniona. Bracia; jeden karmiący swoje poczucie winy narkotykami i licznymi związkami z kobietami. A drugi nieporadnie poukładany. To, co sprzedaje (pokazuje — ukazuje), jest kreacją, tak naprawdę jest nieszczęśliwcem, który wciąż myśli o Annie. Jego traumy z dzieciństwa zupełnie blakną w obliczu lata spędzonego z dziewczyną. A krajobraz jest taki, że Anna oficjalnie była „zajęta przez innego chłopca” i jest „posłańcem Boga na Ziemi”.


***
Oficjalny zwiastun mówi tak:


Nick i Anna poznają się podczas wakacyjnej pracy w lokalnym kinie.

Anna jest tajemnicza, piękna i pochodzi z zupełnie innego świata niż Nick. Dorastała w rodzinie, w której członkowie przygotowują się na koniec świata. W pełnym kontroli środowisku, gdzie alkohol czy seks przedślubny są absolutnie zabronione, a religia jest filarem, na którym buduje się egzystencję.

Kiedy w życiu Anny pojawia się Nick, dziewczyna zakochuje się w nim bez pamięci. Ich wspólny świat wypełniony jest poezją, muzyką, papierosami, dyskusjami o marzeniach i wizjami, kim pragną się stać. Jednak dziewczyna boi się porzucić wszystko, w co kiedykolwiek wierzyła i wszystkich, których kochała. Odchodzi, a Nick jej nie powstrzymuje.

Wiele lat później tragedia wciąga Annę z powrotem w życie Nicka.

***
W pewnym momencie wydaje się, że Jodie Chapman zajmie się kryzysem sumienia. Bo dziewczyna postawiona przed wyborem, czy kochać „niewiernego” czy jednak być posłuszną uczennicą zboru?!
Jednak rozterek, z którymi zmagają się bohaterowie, jest bez liku. Co rusz pojawia się nowa komplikacja. Chciałoby się powiedzieć: „jak to w życiu”. Zgoda, ale prozaiczka nie radzi sobie z nagromadzeniem bólu. Jej przegląd jest lichy, źle rozpisany.
Chociaż na pewno znajdę się fani i piewcy takiego pisania, bo przecież poszatkowana narracja ma w sobie dużo uroku i poetyckich rozwiązań. Przez ten chaos zostałem wciągnięty do ciemnej dziury, z której nie ma wyjścia. Trzeba zamieszkać i się urządzać…
***
Jest jednak w tej opowieści fragment, który bardzo mnie przekonuje. Jest tkliwy, ale to nie wada, to urokliwe wydarzenie.
Nick znudzony spotkaniem w pubie, na które przychodzi z Laurą i nieoczekiwane pojawienie się Anny, które budzi i burzy scenografię.
Nick w pustej sali i papierosy, które są artefaktem przyjaźni z Anną. Ale do Nicka nie przychodzi kobieta, lecz dziewczynka. Zaczyna się zabawa figurkami, lalkami. Po czasie pijana matka odnajduje dziecko, ale Nick zostaje ze z plastikowym ludkiem.

Gra toczy się nadal, a może dopiero teraz się zaczyna, ale nie ma nagłego przyspieszenia akcji. Nadal są reminiscencje, walka ze zwidami i trupami.

A potem domino się przewraca. Zapadają decyzje, nie tylko Anna I Nick są szczęśliwi, nie tylko Laura układa sobie życia na nowo.
I to powracające tło: matki nie ma od dawna, brat popełnił samobójstwo (opis tej sceny jest nadto przerysowany, przez co sztuczny), umiera też ojciec… Coś się za kończy, uruchamia się ciąg dalszy...

Koniec z prowadzeniem pamiętnika, czas brać się za życie tu i teraz".

7/10 


popularne