Dla kogo?



„Wiersze dla koleżanek”, Rafał Gawin. Oficyna Wydawnicza Własny Sumpt, Justynów 2022.

Rafał Gawin zasiada, rozsądza, osądza. Rafał Gawin to człek, który prowadzi, radzi, (niektórym) wadzi.
Gdyby to miałby być tekst o jego pozycji w świecie literatury, to mam za mało danych, by rozsądzić, czy jego pozycja jest adekwatna do rozpychania się łokciami, którą (to czynność) niektórzy zarzucają Gawinowi.

Więcej nie będę spekulował, insynuował. Zajmę się „Wierszami dla koleżanek”, które ujęte w książce dostałem z dedykacją. Miło. Ale mniej radośnie jest podczas lektury. To zestaw nierówny. Są perły, ale jest sporo też „solówek”, które nieźle brzmią, ale są zbyt efekciarskie, bym rozpływał się nad ich przesłaniem.

„Wiersze dla kolegów” - z tym tomem najmocniej kojarzę poetę Rafała Gawina. Utwory dla koleżanek mają niezły tytuł, bo nawiązujący do dobrej książki. Więcej argumentów dla wydrukowania tej pozycji nie znajduję (sic!).
Ostro? Tylko z pozoru, bo książka jest zlepkiem wierszy, a nie przemyślaną publikacją. Oczywiście „co autor miał na myśli”, wie tylko on, ale nie „wyczuwam butaprenu”. Czyli klej literacki, jest tu wątpliwej jakości.

To, co przeczytaliście powyżej, to zapis notatek po pierwszej (pobieżnej) lekturze książki. Kolejne dwa procesy wchłaniania „wierszy dla koleżanek” przyniosły zaskoczenie.
Zabrałem książkę do autobusu, pociągu, na spacer. Zabrałem ze sobą ołówek. Zacząłem zakreślać słowa kluczowe.
Taka zabawa doprowadziła do konfuzji. Poczułem się zawstydzony, że pewnych „spraw” nie dostrzegłem wcześniej.
„O co kaman?” Cytuję zakreślenia:
„dopóki, mnie, tobie…”
Podmiot liryczny jest niebywale egocentryczny. Ponadto jest władczy, nawet wówczas, gdy natrafiamy na taką frazę: „Miałem cię stracić, zanim się poznaliśmy; nie wychodzić z domu i z siebie, by jeść mięso i bać się krwi”.
W tych wierszach warunkowanie („dopóki”) jest paliwem, jest pokarmem.
A dopełnieniem jest „tobie – mnie”.

Kolejne czytanie. Nowy ołówek, kolorowe fiszki, zaznaczanie, odznaczanie tropów. Tym razem dopadły mnie: „w tym”, „tyle”, „jeśli”.
Dwa pierwsze ślady oznaczają matematykę. Niemal wszystko jest policzalne. A „jeśli” (znowu) doprecyzowuje pragnienia i nadzieje.

Ostatnie czytanie. Ostatni zestaw trzech słów kluczowych: „strata”, „porządek”, „zdjęcia”. Czyli paradygmat pisania o rozpamiętywaniu, o użalaniu się (nad sobą).
Czy w poezji czasownik „stracić” da się zmierzyć, odmierzyć, wymierzyć? Złudne działanie.
Czy „szuflady – albumy – kieszenie” zawsze muszą grać, by rozgrywać podmiot liryczny? I czy porządek nie jest zaprzeczaniem liryki?

Rzadko robię notatki podczas czytania. Mam jakby już ten etap za sobą, ale tym razem przymusiłem się „do czytania z ołówkiem” i notatnikiem. Z tego procesu powstał wiersz, który napisał Rafał Gawin, ale o tym nie wie.
Uświadamiam autora! Wybrałem i wyrwałem z kontekstu książki poszczególne frazy i tak powstało „dla” – czyli tytułowy spójnik. Bo wyobraźmy sobie, że wyrzucamy „dla” i książka nazywa się „Wiersze koleżanek”. I to jest lepszy tytuł, odpowiadający prawdzie.

A teraz

dla”

wiersz wrócił do domu
za często mi się śnisz

zamów coś innego
wirus
usiądź mi na kolanach

gdyby życie zależało od jednego uderzenia?
To Właśnie Jest Pewność

Mam (ogromną) nadzieję, że autor nie pozwie mnie do sądu o naruszenie praw autorskich. Nie tracę też wiary, że „dla” Rafałowi Gawinowi się spodoba.

A teraz wracam do pierwszego czytania; wyboru jednego najlepszego kawałka. Był nim tylko na chwilę, ale posłuchajcie – przeczytajcie:


DZIEŃ Z ŻYCIA MĘŻCZYZNY
Znalazłem w tobie swoje odbicie.
Jak najszybciej chciałem stać się jego częścią.

Wystarczyło ci kilka miesięcy, by mnie prześwietlić.
Zbudować między nami weneckie zwierciadło.


Sympatia do (dla) tego utworu wynika(ła) z mojej metryki. Starzeje się, dziadzieje, a ten wiersz jest... szkolny, licealny.

Początkowy entuzjazm zastąpił sarkazm. Bo (naprawdę) to nie jest dobry wiersz. Trochę przypomina wpis do pamiętnika dla „tej Oli z IV, cośmy się w niej kochali”.
I powiem, napiszę więcej: - Rafał Gawin nie jest mistrzem krótkiej formy. W tych songach reklamowych zachowuje się jak sieciowy kopyrajter; wkleja na różnych portalach hasła, które mają zwrócić uwagę, ale nie noszą za sobą (głębszej – zaskakującej) treści.
Dobra wiadomość jest taka, że w wierszach, w których poeta jest rozgadany, jest "klej", który chwyta mnie za gardło
(gryzie) i są momenty, że do mnie te wiersze gadają.
Sporo dobra znajduję w następujących utworach: „Każdej przyczynie towarzyszy smutek”, „Prawdziwe kobiety mają krągłości, a nie sprzeczności”, „Lesbian bed death. Nowa dziwka w mieście”.
Co do mnie gada? Rozgadanie, a jednocześnie umiejętność trzymania dyscypliny. Te teksty nie są przegadane, są wypisane do kości, do szpiku, do krwi, do potu.


Wróćmy do moich notatek. Trzecie czytanie. Wypisałem jeszcze kilka „znaków”. Otóż zadziwia mnie interpunkcja w tych utworach. Sam miewam kłopoty z właściwym użyciem przecinków, czy średników, ale gdy w wiersze są nadziewane tak wieloma znakami, to rodzi się (we mnie) pytanie: - Co by się stało, gdybym porzucił w diabły przecinki, kropki i inne znaki zapytania. Czy wówczas te wiersze czytałoby się (zupełnie) inaczej, czy nabrałyby (zupełnie) nowego znaczenia?

Zrobiłem eksperyment i się opłacało. Czytając „Wiersze dla koleżanek” bez interpunkcji, osiągnąłem „zachwyt” utworami, których wcześniej nawet nie zauważyłem.
Radzę (także autorowi) zabawiać się… podobnie. Najlepiej widać (słychać) to w utworze zatytułowanym „Podmiot liryczny szuka miłości w kołchozie wędrownym”.
Tekst napisany w 2019 ma sens i teraz i tutaj. Szczepan, Paweł, Andrzej i Darek (bohaterowie tekstu) pozbawieni znaków interpunkcyjnych brzmią o wiele lepiej.
KONIECZNIE ten wiersz czytajcie w różnym tempie i modulując głos. Najpierw krzyk, potem szepty.
Ciche (wręcz nieme) „wolę skończyć w sobie” z początkowym rejwachem „pod dwóch masturbacjach” – to jest dopiero coś!

Na zakończenie tomu odnajdujemy adnotację „od autora”. Rafał Gawin wypisuje osoby, którym są dedykowane te „kawałki”.
Uważam ten chwyt za bardzo megalomański, bo zanim nie odkryłem tej notki, to myślałem, że Rafał Gawin pisze (także) dla mnie, a tak … (sic!) […] dupa i kamieni kupa.


Za wydaniem „Wierszy dla koleżanek” stoją m.in. Kuba Pszoniak i Darek Foks. Zasłużonym uznaniem (w światku) cieszą się obaj, ale jaką desperacją trzeba się wykazać, by tworzyć kolejne wydawnictwo „dla” koleżanek (i kolegów).
A może to nie „desperacja”? Może to środowiskowa separacja. Oficyna Wydawnicza Własny Sumpt ma pokazywać „To”, czego nie przemielą redaktorzy w Poznaniu, Wrocławiu, Krakowie, Szczecinie?
A może to nie „desperacja” tylko poetycka spekulacja?
Błądzę (bredzę)? W (tej) poezji mylenie tropów to najlepsze czego można się doszukać.

7/10



popularne