Kartki z wielu książek
„Dziennik Roku Szczura”, Jacek
Hajduk. Wydawnictwo KEW, Wojnowice 2022.
Tak kończy
się tydzień...
Chińska proza („Kroniki dziwnych
bestii” oraz „Ulica Żółtego Błota”) wdarła się
do mojej głowy z siłą tsunami. A jakby tego było mało, to
zdobyłem się na reminiscencje z pandemii covid-19, bo Jacek
Hajduk i jego „Dziennik Roku Szczura”!
Wschód zagościł u
mnie „pełną (inteligencką) gębą”. Tu nie ma co się
przekrzykiwać, tutaj trzeba się zaczytywać!
Erudycyjny,
spisywany na gorąco pamiętnik. Na starcie „Dziennika” niewiele
było jasne. Lawina spekulacji nie tylko na temat wirusa, a także o
(nie)pokonanym Donaldzie Trumpie. Wydawało się nam (czyli
komu?!), że nic gorszego od pandemii nie może nastąpić, ale przed
rokiem Rosja zaatakowała Ukrainę.
Czy „europejska tożsamość”
to pusty frazes, a może jednak właśnie teraz trzeba debatować nad
sensem Unii, nad siłą… potęgi Chin? Na temat wartości bez
wartości.
Człowiek człowiekowi karaluchem… „Święci”
spadają z piedestałów, bo okazuje się, że cokoły były z błota i g...,
a nie ze spiżu… Jesteśmy na bagnach…
Jednakże
szczury to inteligentne bestie!
Jadeitowy Cesarz, zwany
również Największą Potęgą i Niebiańskim Księciem, najwyższy
bóg chińskiego panteonu i jedna z trzech pierwotnych emanacji
Wielkiego Dao, mądry i sprawiedliwy władca Nieba i Ziemi, zapragnął
lepiej poznać swoje królestwo (na skutek licznych obowiązków nie
miał nigdy okazji go odwiedzić). Zaprosił do siebie dwanaścioro
spośród reprezentujących jego faunę zwierząt: bawoła, tygrysa,
królika, smoka, węża, konia, kozę, małpę, koguta, psa, świnię,
szczura.
Uznał też za stosowne rozdzielić pomiędzy nie
patronaty nad kolejno nadchodzącymi latami: decydować miał
porządek, w jakim zaproszeni goście pojawiali się na dworze.
Szczur przejrzał zamysł władcy i poprosił bawoła, który (tak
się złożyło) przewodził w tym pochodzie, o możliwość
przewiezienia się na jego grzbiecie. Tuż przed siedzibą
Jadeitowego Cesarza sprytny szczur zeskoczył z pleców poczciwego
kompana i jako pierwszy stanął przed obliczem boga. Tak otrzymał
przywilej przewodzenia zwierzętom.
Rok 2023. to Rok
Królika.
Na stronie oficyny wydawniczej KEW czytamy:
„Kolegium Europy Wschodniej. Europa jest dla nas pojęciem
etycznym, a nie geograficznym. Wyznaczają ją ideały, nie
granice”.
I to rzeczywiście nie jest frazes. To jest
sztandar, pod którym warto kroczyć.
Ale po
kolei…
Dokładnie cztery lata temu zawładnął mną
William Dalrymple. Jego „Ze Świętej Góry” (Noir Sur
Blanc, Warszawa 2017) czytałem z wypiekami na twarzy. Dopadła mnie
dziecięca ekspiacja i obudziłem w sobie chłopca, którego znowu
wciągnęła historia.
Okrucieństwa opisane w „Górze”
przerażają, ale sposób dojścia do konkluzji rodzi ciekawość
globtrotera.
I kiedy tamto pisarstwo wydawało mi się
(osobistym) ponownym wyważeniem drzwi, bo pociągnęło za sobą
wiele nowych lektur, to nie ZDAWAŁEM SOBIE SPRAWY, że książki
swoje, a życie swoje. Że ja i świat stoimy u progu krachu.
Jacek
Hajduk pisze:
„Jakkolwiek poważne wydają się różnice,
jakkolwiek bylibyśmy skonfliktowani – Rzymianie z Germanami,
wikingowie ze Słowianami, krzyżowcy z Turkami, Francuzi z
Anglikami, Rosjanie z Europejczykami, Amerykanie z Irańczykami –
wciąż wszyscy bawimy się w jednej, wielkiej i wspólnej
piaskownicy religii abrahamowych. Co z tego, że używamy
różnych alfabetów, mamy rozmaite odcienie skóry, stroje i poglądy
na role społeczne, skoro wszyscy podobnie rozumiemy ideę jednego
Boga i Sądu Ostatecznego oraz pojęcie Grzechu?”
Czy autor ma
rację? W naukach humanistycznych z faktami się dyskutuje, zatem,
gdy pisarz pisze jedno, to kilka stron dalej sobie zaprzecza (raczej
poszerza krajobraz rozumowania), a robi to (tylko) dlatego, by zmusić
nas do myślenia.
A głowić jest się nad czym.
(Ale
jeszcze słowo o „Ze Świętej Góry”. Bo ta książka wróciła
do mnie siłą wodospadu. Razem z „Dziennikiem Roku Szczura”
stanowią dla mnie niezły rejwach.
Dalej (chaosie) chwilo,
trwaj!
****
W 587 roku naszej ery, dwóch mnichów,
Jan Moschos i Sofista Sofroniusz, rozpoczynają niesamowitą
podróż przez świat bizantyjski, od brzegów Bosforu po piaskowe
wydmy Egiptu. Ich celem jest zebranie mądrości mędrców i mistyków
z Bizantyjskiego Wschodu, opisanie delikatnego świata, który miał
wkrótce runąć pod naporem Islamu. Prawie 1500 lat później,
wykorzystując pisma Jana Moschosa jako swój przewodnik,
William Dalrymple wyrusza, by odtworzyć ich drogę.
Gdy
zdamy sobie sprawę, że w tej podróży towarzyszyły mu: wojna
domowa w Turcji, ruiny Bejrutu, napięcia na Zachodnim Brzegu Jordanu
i bunt fundamentalistów w Egipcie, sprawozdanie Williama Dalrymple’a
staje się porywającą elegią dla ginącej cywilizacji wschodniego
chrześcijaństwa.
***
KEW promuje „Dziennik”
tak: […] to książka, która jest nie tylko kroniką pierwszego
roku pandemii COVID-19, ale także opowieścią o dziejach
spotkań Człowieka Zachodu z Człowiekiem Wschodu – od
starożytności po czasy najnowsze. Hajduk zabiera czytelnika w
podróż do Aten Peryklesa, Rzymu republikanów i
autokratów, XVII-wiecznego Londynu oraz Chin czasów
dynastii Han, Tang i Ming, próbując przy tym spojrzeć na
współczesność z różnych perspektyw i uchwycić specyfikę
momentu dziejowego, w jakim obecnie żyjemy.
To nie koniec
mojego chaotycznego wywodu. Bo „Góra”, bo „Dziennik”, ale
jest kolejna (cdn.) książka, która mnie dopadła. Otóż: „Wolność
słoneczna”. Autorem jest również dr Hajduk, a
wydawcą KEW.
„Wolność słoneczna” to szkic
filozoficzno-literacki o potrzebie wolności, jasności i
dobra.
***
A teraz, jakby było mało, dorzucam
(dokładnie: zrobiłem to w miniony wtorek) „Podróże z Herodotem”
Ryszarda Kapuścińskiego.
Mam przed lustrem upozowanego w
wiedzę, uposażonego w słowa czytelnika, który stara się
poskładać puzzle. A obok absurd, surrealizm chińskich
prozaiczek.
Tak (właśnie) wyglądają ostatnie moje dwa
tygodnie.
***
„Jak tworzyć historie/idee, obok
których nie będzie można przejść obojętnie?”
Nie mam na
razie lepszego wyjścia, lepszej odpowiedzi na tak postawione
pytanie, jak tylko… CZYTAĆ!
***
Fragment książki
„Dziennik Roku Szczura”:
Lukullusie! Lucjuszu Licyniuszu
Lukullusie! Potomność zwykle zapomina o dobrodziejstwach, a
współcześni często nie mają o nich nawet pojęcia! Cóż
znaczyły dla innych, tobie współczesnych, liczne i olśniewające
twe zwycięstwa, wspaniałe skarby i trofea, które zwiozłeś do
Wiecznego Miasta z nadzieją, że w swej łaskawości udzieli ci ono
choćby skromnego triumfu? Przecież zaatakowano cię po powrocie, i
to brutalnie, z prawdziwą wściekłością, zupełnie jakbyś był
nie Lukullusem, tym Lukullusem, ale zwykłym zbrodniarzem,
człowiekiem nikczemnym. A przecież czas, jaki spędziłeś na
Wschodzie (długie sześć lat!), twoje sukcesy i decyzje –
wszystko to odmieniło Rzym, jego politykę. Diametralnie. Istna
rewolucja! Guglielmo Ferrero, późniejszy historyk, żyjący w
czasach, które zapatrzyły się na twoje, zestawi cię z Napoleonem,
a twoją rolę w dziejach Rzymu porówna do tej, jaką on (ten
nieznany ci Cesarz Francuzów) odegra w historii nowożytnej Europy.
Obaj zastaliście politykę zewnętrzną „plączącą się w
tradycjach powolności, sparaliżowaną przez chwiejność, która
lękała się cieni i cofała się przed każdą poważniejszą
przeszkodą; przyzwyczajoną do przewlekania każdej sprawy zamiast
kroczenia, do intrygowania i odkładania zamiast działania; żywiącą
niemal świętą cześć dla wszystkiego, co istnieje i największy
lęk naruszenia porządku rzeczy ustanowionych; przedkładającą
zawsze rokowania dyplomatyczne nad wojnę” ( Wielkość i
upadek Rzymu , s. 219). Tej polityce brakowało
wszystkiego, co decydowało o jej wielkości; ta polityka się
wyczerpała. Duch Dziejów powołał więc do służby ciebie. A
ty?
Dłużące się rokowania zastąpiłeś szybkimi
posunięciami, wyrafinowane intrygi skutecznymi atakami,
skomplikowane gry wysiłkiem, który dawał szerokie i bezwarunkowe
panowanie. Pompejusza obwołano Wielkim, Juliusza Cezara Boskim, ale
czy ci dwaj i im podobni osiągnęliby cokolwiek, czy zapisaliby się
na kartach historii jako zwycięscy wodzowie, gdyby nie ty,
Lukullusie, gdyby nie owa wielka lekcja, jakiej im udzieliłeś?
Lekcja nowego rzymskiego imperializmu, który (chcę, byś to
wiedział) przeżyje Rzym, Wieczne Miasto i wszystkich Boskich
Cezarów i będzie powracał w różnych czasach, różnych formach,
różnych skalach.
Dziś, gdy z wysokości wzgórza, na którym
w słońcu błyszczy twoja willa i gdzie rozciąga się twój ogród,
spoglądasz na Rzym, widzisz zmierzch Republiki. Pogrążone w
chaosie, wewnątrz i na zewnątrz, miasto oczywiście zapomniało o
tobie (jakkolwiek dwuznaczny był twój dar dla niego, czy jednak nie
zasługujesz na wspomnienie?), ale i ty nie pozostałeś mu dłużny.
Niech dzieje toczą się dalej; ty stoisz już zboku. Niegdyś
skromny i surowy, wzór szlacheckiej prostoty, teraz otoczony
wschodnim przepychem, obrastasz w dostatek i tłuszcz i się bawisz.
Twoje uczty („lukullusowe uczty”) wejdą do słownika przyszłych
wieków, a ciebie historia zapamięta jako sybarytę. To tak
niewiele. Czy nie jest ironią, że jako jedyny ze wszystkich tych
wodzów i polityków odejdziesz ze świata nie z poderżniętym
gardłem, nie ze sztyletem wsuniętym przez przyjaciela pomiędzy
żebra? Ty, Lucjusz Licyniusz Lukullus, Rzymianin, sumienny żołnierz
i surowy dowódca, uczeń Sulli i nauczyciel Cezara, zdobywca Wschodu
i burzyciel ładu, umrzesz w błogości, łagodnie, przygarnięty z
czułością do piersi przez Eutanazję, boginię spokojnej
śmierci”.
***
Poszukiwanie kontekstów, to najlepszy
skutek uboczny czytania!
Tak zaczyna się tydzień…
***
Jacek
Hajduk (ur. 1982 w Krynicy-Zdroju) – pisarz, tłumacz, filolog
klasyczny, doktor nauk humanistycznych w zakresie literaturoznawstwa,
adiunkt w Instytucie Filologii Klasycznej
Uniwersytetu Jagiellońskiego. Redaktor naczelny kwartalnika
„Czas Literatury” w latach 2018-2020.
W roku 2007 ukończył
filologię klasyczną na Uniwersytecie Jagiellońskim. Doktoryzował
się w roku 2012.
Autor esejów, m.in. o Jerzym Stempowskim,
Gustawie Herlingu-Grudzińskim i Stanisławie Vincenzie oraz
dzienników i dzienników podróży. Popularyzator antyku w tradycji
Tadeusza Zielińskiego, Jana Parandowskiego, Zygmunta Kubiaka czy
Jacka Bocheńskiego. Eseje publikuje głównie w „Przeglądzie
Politycznym". Współpracuje też z anglojęzycznym
dwumiesięcznikiem "New Eastern Europe" i
polsko-niemieckim „Forum Dialogu". Na język polski
przetłumaczył kanon poezji Konstandinosa Kawafisa.
Tłumaczył też Owidiusza, Pliniusza Młodszego i Jorgosa Seferisa,
a także tradycyjną poezję chińską - Wang Weia, Du Fu i
Li Baia. Jego teksty przekładane były na angielski, niemiecki,
ukraiński i chiński. Członek Polskiego PEN Clubu.
***
Dlaczego
warto przeczytać „Dziennik Roku Szczura”? Pięć bardzo
(nie)jasnych odpowiedzi:
1. Jacek Hajduk pisze rozumnie.
Erudyta, który nie jest pyszny, lecz interesujący.
2. Warto
sięgnąć do początków pandemii covid-19, gdy wydawało się
nam, że świat stoi nad przepaścią, a jednak „to” studnia bez
dna...
3. Należy się zastanowić, czy jednak lawina nie zeszła
z górnych partii „szkiełka i oka” i mędrców Wschodu należy
głównie szukać w smartfonach, a nie starych manuskryptach.
4.
Lewica jest na wymarciu, jednakże dinozaury wróciły i władają
światem. Skamieliny dostrzeżemy m.in. w amerykańskim Białym
Domu.
5. Jerzy Giedroyc był tylko jeden. Żadnego rządcy,
zarządcy dusz. Bezkrólewie panuje od ponad dwudziestu dwóch
lat.
***
I jeszcze raz:
Poszukiwanie kontekstów, to najlepszy skutek uboczny czytania!
Tak zaczyna się tydzień…