Przepoczwarzenie się i uwodzenie
Tkanki
miękkie. Zyta Rudzka. Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2020
Krótka
wymiana ognia? Znowu? Nie, tym razem trwa to dłużej, na kilku
frontach.
„Tkanki miękkie”, to fabuła, której się
poddałem i oddałem. Bo dawno nie było tak, bym aż tak bardzo
utożsamił się z bohaterem, narratorem, pozerem. Z kimś kim jestem
i nie jestem. Męski świat nie potrafi istnieć bez kobiet, bez
czułości? Oczywiście, że potrafi. Ale nie tym
razem.
Zyta Rudzka znowu mnie kupiła. Swoją fabułą o tym, co
w środku i o tym, co na zewnątrz.
A jej styl uznaję za słodką
pigułkę polskiej literatury.
Zyta Rudzka nie pisze sobie a
muzom. Ona tworzy odpowiedzialnie i z pojęciem. Interesuje ją
człowiek. Na wskroś, a nie tylko powierzchownie.
Nie
jestem lekarzem. W mojej familii niewielu gania w białych kitlach.
Mój ojciec nie jest specjalistą chorób wszelkich.
Nie
obcierałem dłonią policzka rodziciela ani on nie zdobył się na
podobną czułość. A jednak ten świat, ta „krótka wymiana
ognia” na linii ojciec – syn mnie przekonuje. Jest pewnego
rodzaju parafrazą moich tęsknot.
Gdy stary szuka pistoletu, to
ja – czytelnik, myślę, że śmierć jest blisko. Gdy młody
obserwuje zmagania żony, to czekam na jej zgon. Gdy Regina wędruje
po izbach, to liczę, że jej umieranie to tylko męska gra.
Gdy
jabłonie przekwitają, mam nadzieję na wichry listopada.
Ale Zyta
Rudzka nie podaje niczego na tacy. Wszystko się przelewa. Opowieści
– niby się zazębiają – a jednak są to tylko skrawki. Kronika
wypadków miłosnych.
„Tkanki miękkie” nie są dla młodych.
Ci z niewielką metryką mogą się znudzić, nie pojąć niuansów,
zgubić, zagubić się w nich.
Starcy, jak ja – czerpią z tej
opowieści garściami.
Spece od krótkich form piszą tak:
„Leczenie jak kochanie, to nie są sterylne czynności.
Upadek
Don Juana i bezkompromisowa rozprawa z mitem uwodziciela. "Tkanki
miękkie" to nieoczywista opowieść o zwierzęcym
przywiązaniu między ojcem a synem. A także o tym momencie życia,
gdy ze wszystkich ważnych uczuć pozostaje obowiązek miłości
wobec rodzica”.
Ten cytat niby oddaje sens książki,
ale z drugiej strony jest o niczym. Nie ma w tych słowach SENSU.
Jest papka. A ta narracja jest czymś więcej niż bibelotem
ustawionym na kominku. Tu nie chodzi tylko o
rozkochiwanie, zakochiwanie się. Prawda jest schowana w
MIŁOWANIU.
Miłowanie przedmiotów, czynności, niektórych
ludzi.
Miłowanie skryte w niepamięci i zbyt sprawnej…
pamięci. W zamku przeszłości, w grze pozorów.
... W społecznym
zaangażowaniu w bliskość…
Jest ich dwóch. Ojciec i
syn. Jest ich wielu, chociaż nie mają schizofrenicznych braci. Są
kobiety, Przypadkowe. Stałe. Przegrane. Rozbite. Są przypadki
matron. Kogel-mogel. Mieszanka codziennych eksplozji.
„Walory
ludzkie; zatem płeć żeńska może realizować tylko w zawężonym
zakresie: jej kochanie ma być »ciche«, wiedza
ograniczona, umiejętności — przystosowane do zajmowania
się innymi (cierpiącymi, chorymi, starymi; karmieniem i odziewaniem
ciała oraz pielęgnowaniem cnót duszy, umożliwiających
przetrwanie całego systemu, a w nim roli jej samej takiej)”.
(Lidia Wiśniewska — Kobiety w literaturze (i
MĘŻCZYŹNI), Bydgoszcz)
Kobiety w „Tkankach
miękkich” nie są ciche, ale są umiejętne. Gdy się próbują
zabić, gdy odtrącają i na zbyt wiele pozwalają oraz wtedy, gdy
odtrącają.
A mężczyźni – momentami udają twardych
prozaików, ale tak naprawdę to miękkie z nich kluchy. Zwykli
poeci…
Witold Gombrowicz mówił, że „różnica
między Polakiem a Francuzem polega na tym, że jeden lubi kobietę
rozebraną, a drugi nagą”. A nasi panowie dwaj mają tak, że
nagość jakoś ich zawstydza. Rozebranie uwodzi, a ubranie otwiera
historię.
Nasi panowie dwaj w kobietach pokładają nadzieję,
ale w rzeczywistości są egocentrycznymi dupkami. Są
rozkapryszonymi dzieciakami w starczych frakach.
Ale… Bo
przecież „literatura jest jednym z kanałów, którym przekazywane
i podtrzymywane są konstrukty płciowe”.
Ważny wtręt,
który odnajdziecie w prozie Zyty Rudzkiej:
„Autor »Poza
zasadą przyjemności«, odkrywając seksualny aspekt relacji
dziecko-rodzic, wskazywał na ambiwalentny charakter stosunku syna do
ojca. Jest on niewątpliwie dla swojego potomka wzorcem, figurą
identyfikacji: Mały chłopiec okazuje swemu ojcu szczególne
zainteresowanie, chciałby stać się i być takim jak on, pod każdym
względem zająć jego miejsce. Powiedzmy sobie spokojnie: czyni z
ojca swój ideał.
Z drugiej jednak strony syn: zauważa, że
ojciec tkwiąc obok matki przeszkadza mu; jego
identyfikacja z ojcem przybiera teraz odcień nieprzyjazny i zaczyna
pokrywać się z pragnieniem zastąpienia ojca także przy matce.
Identyfikacja bowiem już od samego początku ma charakter
ambiwalentny”.
(S. Freud, Poza zasadą przyjemności,
przeł. J. Prokopiuk, Warszawa 1976, s. 310)
STYL!
Czy
czytałem podobne „Wypociny”? Ależ oczywiście, ale były to
odrzuty, literackie podrzutki. Zyta Rudzka natomiast ma STYL! Potrafi
opowiadać. Zwłaszcza dialogi, oszczędne, pokazujące styl relacji
na linii ojciec – syn i syn – ojciec, są tutaj mistrzowskie. W
tych rozmowach jest szorstkość, ale i czułość. Jest całe
mnóstwo niedopowiedzeń. Mnie to i śmieszy, i wciąga, pociąga.
I
zgadzam się z poniższą opinią:
„Rudzka ma swój wyrazisty
styl, co dziś bardzo rzadkie, styl, który stanowi klucz do
tajemnicy jej bohaterów. Autorka bada raczej indywidualną i
zbiorową wyobraźnię swoich bohaterów, pełną miejsc ciemnych i
groźnych. Czyni to w sposób nowoczesny, zaskakujący, twórczy”.
–
prof. Jacek Kopciński, Instytut Badań Literackich PAN
I
jeszcze to (Martyna Okrajni, „Pozostałam niewidoczna”. O
traumie i wykluczeniu w Krótkiej wymianie ognia Zyty Rudzkiej,
Uniwersytet Śląski w Katowicach):
Zyta Rudzka jest
pisarką, która w swoich powieściach nie boi się podejmować
trudnych, społecznie kłopotliwych tematów. Nierzadko
eksperymentuje z językiem oraz samą formą dzieła, dzięki czemu
jej utwory są zaskakujące i nieszablonowe . Dariusz
Nowacki słusznie stwierdził, iż autorka Białych klisz „pozostaje
wierna swoim skłonnościom ujawnionym już w momencie debiutu […]
kto przeczytał jedną powieść […], zna tę prozę w stopniu
doskonałym, ma prawo mniemać, że prześwietlił jej twórczość
na wylot”.
Kolejne ważne nawiązanie:
Jej
debiutancka powieść „Białe klisze”, wydana w 1991,
uhonorowana została nagrodami im. Iwaszkiewicza oraz St.
Piętaka. „Interesuje mnie człowiek stojący w obliczu wielu
prawd, ale bez gwarancji odnalezienia siebie samego” – pisze
Zyta Rudzka o „Białych kliszach".
I ta PRAWDA (to
zainteresowanie) aż buzuje w „Tkankach miękkich”.
„Tkanki
miękkie”, to fabuła, która została w 2021 roku wyróżniona
m.in. Warszawską Nagrodą Literacką. I słusznie! Bo dobre
pisanie należy wywyższać. Należy o nim mówić głośno i
szczerze.
Czytajcie Rudzką!
9/10
*Zdjęcie
-
http://cojestgrane24.wyborcza.pl/cjg24/1,510,38,24982362,0,Literackie-srody--Zyta-Rudzka.html