Od początku jest Ona…
Heksy. Agnieszka Szpila.
Wydawnictwo: W.A.B., Warszawa 2021
Szał ciał i refleksy.
Heksy. Mickiewiczowskie Dziady w feministycznej wersji Agnieszki
Szpili?! Czytajcie „Heksy” i uzupełniajcie lekturę pisaniem
Radka Raka. Połóżcie obok Stary testament i Agady Talmudyczne. I
na Estonię niech Was powiedzie Andrus Kivirähk.
Doświadczycie
głupoty, nadziei, miłości. Doświadczycie natury, snów,
nowobogackiego przepychu i ułomności szpitala
psychiatrycznego.
„Heksy” to książka szalona. Nie wiem,
czy czytałem coś równie zwariowanego. I w formie, i w treści.
Gdzie hołd złożony Naturze, Kobiecie i Transcendencji byłby tak
wielki, ale i skomplikowany.
Na
początku lipca wysiadłem na stacji kolejowej Bardo Śląskie.
Miasto cudów wcale nie było celem mojej podróży, ale
przypomniałem sobie, że znam nazwę. Znam dzięki książce
Agnieszki Szpili.
„Bardo” wydane przez W.A.B. w 2018 nie
przypadło mi do gustu. Byłem wręcz na książkę, na pisarkę
wściekły.
Miejscowość Bardo jest pięknie
położone,
ale jest nudne,
zapyzie.
Jak książka jak autobus sprzed lat.
Ale „Heksy” to co
innego. A podoba mi się to przede wszystkim dlatego, że doceniam
Pomysł i Wykonanie. Oczywiście, że są momenty (zwłaszcza w
ostatniej fazie fabuły), które mnie nudzą i irytują. Ale moje
dąsy, to zwykłe męskie pląsy.
Kto nie czytał „Heksów”
ni razu, temu żadna książka nic nie pomoże.
Heksa to w
gwarze śląskiej: wiedźma, czarownica. U Agnieszki Szpili pań,
które mają upodobanie do ziół i innych kwasów jest aż nadmiar.
A zaczyna się to w niedalekiej przyszłości, gdy wielkim koncernem
paliwowym rządzi kobieta – Anna Szajbel (sic!). A potem
mamy symbiozę snów, chorób, wyobrażeń i zdarzeń. Wędrujemy w
czasie w przestrzeni.
Odra nie jest zatruta, ale trucizna
„ściele się gęsto”. W głowach i męskich członkach. W
piwnicach i na regałach. Na targach i w leśnych namiotach.
Oto
spojler, który sprzedaje wydawca: „Anna Szajbel, prezeska
polskiego koncernu paliwowego, zostaje przyłapana na uprawianiu
namiętnej miłości z drzewem w ekskluzywnej podwarszawskiej
miejscowości. Zostaje przez to zdymisjonowana i potępiona
publicznie. To tragiczne zdarzenie prowadzi ją jednak do bardzo
ważnego odkrycia – kłamstwa męża, które rujnowało jej życie
przez wiele lat. Za poznanie prawdy zapłaci atakiem szaleństwa, a
tym samym, zaburzeniem osobowości. Wskutek urojeń bądź opętania
przeistoczy się w Mathilde Spalt – żyjącą w XVII
wieku, w biskupim Księstwie Nyskim, „Ziemistą”, wyznającą
wiarę w Matkę Ziemię i zrodzoną z Niej córkę
– Starodziewicę.
Mathilde żyje z innymi
kobietami w lesie, wyrzekłszy się wszystkich mieszczańskich wygód
i mieszczańskich wartości, a także patriarchalno-religijnego ładu.
Kiedy Kościół postanawia wyciąć las, by wreszcie je stamtąd
przegonić, wypowiadają mu walkę, na którą długo nie był
gotowy”.
Cytuję Wam wprost (wyżej), bo obawiam się,
że się rozgadam, rozpiszę i zapomnę, że należy do brzegu. Że
chcecie kawę na ławę.
„Heksy” mnie zadziwiły.
Gdyby była późna jesień, to pewnie przyplątałoby mi się
zapalenie płuc. A to dlatego, że w snach i na jawie wędrowałem za
bohaterkami powieści. Obcowałem psychicznie i fizycznie z naturą.
Z mchem. Z korą i wodą. Z Matką Ziemią spółkowałem, golusieńki
jak święty turecki…
Dziecięca
ekspiacja mnie dopadła i nie chciała opuścić, puścić, odpuścić.
Pokuta z męskie zwyrodnienie, za samcze zwodzenie. Uwodziłem
skowytem o zmroku i gdy świtało. A gdy to się działo, zawsze
miałem przy sobie czytnik, z którego płynęła historia
opowiedziana przez Agnieszkę Szpilę.
Mój zasadniczy sprzeciw
budzi tylko (i aż) jedno „zagranie – rozegranie”. Czy
naprawdę, aby Coś zrozumieć, Czegoś doświadczyć – najpierw
trzeba zwariować? Czy choroba psychiczna (dwubiegunowa Anny Szajbel)
jest tu aż tak konieczna?
Ok. Chwyt literacki! A jednak
wątpliwość zostaje. Potrzeba karty zdrowia, by zbudować
przekonywającą opowieść? Chyba (może) można było
inaczej.
Ale przecież to Dziady. Baby. Przecież to baśń.
Feministyczna legenda.
Chcecie mieszkanki romantyzmu,
średniowiecza i nawiązania do sztuk plastycznych? Tym bardziej, tym
usilniej czytajcie po „Heksy”. Agnieszka Szpila to też …
Czarownica, która bawi się fabułą przy użyciu wielu
instrumentów. Do tego – jak każdy ostatnio – dorzuca własne
doświadczenia; matki, partnerki, działaczki…
„Charakterystycznym
wyrazem mezopotamskiej myśli mądrościowej były bajki w formie
dysputy dwóch przeciwników uosabiających świat natury. Każdy z
nich wychwalał swoje zalety, przy jednoczesnym ujawnianiu wad
rozmówcy. Ten spór był rozstrzygany przez bóstwo, które
orzekało, który z adwersarzy jest ważniejszy” - i to właśnie
też dzieje się w „Heksach”.
Spór. Opór. Bitwy. Stosy.
Wojny. TAK kobiece nie jest TAK męskim. I tak do bólu, do
spodu.
„Strach odczuwa się zawsze i wyłącznie wobec
jednej rzeczy: wobec prawdy”. Prawda Angieszki Szpili
jest zakamuflowana, w osnowie baśniowej, chorobowej, ale lęk jest
współczesny i rzeczywisty.
To, jak traktujemy Matkę Ziemię,
to jak – my faceci – traktujemy (zbyt często) Kobiety – jest w
tej fabule na wierzchu.
Opowieść gęsta, zagmatwana, ale
ziarno prawdy wyłazi na wierzch. Jeśli się opanujemy, zwłaszcza
nasze żądze, to może jest szansa na ratunek, a jeśli nie, to
znaczy, że wszyscy zwariowaliśmy, nie będąc tego świadomi.
Jeśli
ktoś zarzuca pisarce radykalizm, to czyni to słusznie, ale nadszedł
czas by mówić z odbezpieczonym granatem, z otwartym nożem w
kieszeni.
Czas być jednoznacznym. Dość „miękkich
faj”.
Książka Agnieszki Szpili to nie są heksy
edukacyjne, czyli sześciokąty do pracy w klasie szkolnej. To
manifest. To krzyk i skowyt. To obrazoburcze, a jednocześnie święte
rozgadanie.
Seks z roślinami pojawia się w ostatniej
książce Olgi Tokarczuk. Ale to strzępy, okruchy w
porównaniu z tym, czego doświadczamy w „Heksach”. Tu
dzieje się to „pełną gębą”, jestestwem. Duchem i
ciałem.
Niesamowite przeżycie, doświadczenie. Rozpasana
wyobraźnia.
Filmowe „Głębokie gardło” było pierwszą,
dopuszczalną pornografią dla mas. „Heksy” są pierwszym,
zalegalizowanym głosem o mroku ludzkiej duszy. O rozpasanej i
niekontrolowanej chuci. Nieważna staje się istota życia. Królują
chore fantazje. A w tle wszystko dobro obumiera, zamiera,
wymiera. Martwiaki.
Ostrzegam! „Heksy” tylko dla
„zdrowych”, myślących, chcących zmiany i odmiany!
Ratujmy
siebie. Ratujmy Matkę Ziemię! Bez zbędnej erekcji!
8/10