Duszę i ciało położymy dla naszej swobody
Ukraina. Soroczka i
kiszone arbuzy. Katarzyna Łoza. Wydawnictwo Poznańskie, Poznań
2022. Seria: Wyrusz z nami #WPodróż. 294 strony
Za
pięć dni premiera. Książka ukaże się w serii podróżniczej
Wydawnictwa Poznańskiego, a na pewno nie jest
to
przewodnik.
To
jest wędrówka po krainie Sąsiadów, którzy są nam
TERAZ
bliscy, ale których wciąż nie znamy. Wojenne relacje ukazują nam
lichość i chwiejność życia. A „Ukraina. Soroczka i
kiszone arbuzy”
to lektura, która pozwoli na pojęcie oraz
objęcie codzienności kraju, który cierpi, ale przecież wciąż
żyje.
Którego
mieszkańcy, szukając schronienia, wędrują po Europie. Tak wiele nas łączy, nie tylko teraz. Tak wiele nas
dzieli, nie tylko wczoraj.
Książka
Katarzyny
Łozy
nie jest przewodnikiem. Jest doskonałym reportażem. Tekstem, niemal
dla każdego, kto szuka, próbuje zrozumieć i się
dowiedzieć.
Katarzyna
Łoza, która swoją miłość do Ukrainy relacjonuje mięsistym
językiem, ma pewien dar, którego często brakuje wielu ludziom
pióra. Ona czuje, jak
i
co pisze. Jest zaangażowana, ale na wskroś obiektywna.
Prawdziwość
przekazu tej relacji kończy się epilogiem spisanym w grudniu 2021.
Już wtedy było gęsto i lęk towarzyszył patrzeniu w
przyszłość.To,
co wydarzyło się w lutym 2022 roku to obrazy, które towarzyszą
nam codziennie. A to, co było wcześniej, jest – tak mi się zdaje
– wciąż nieodkryte, wciąż wyimaginowane. Zatarte.
„Soroczka i
kiszone arbuzy” to jedna z najlepszych, neutralnych książek o
codzienności życia w Ukrainie.
Będę
książkę chwalił, gdzie się da i jak tylko można. Bo irytuje
mnie szafowanie niewiedzą o Ukrainie, Ukraińcach i całej
złożoności tej Krainy.
Historyczne
zaszłości odrzućmy w kąt? A dlaczego! Opisy codziennego życia
Wolnej Ukrainy, wciąż targanej konfliktami i korupcją, dla wielu pozostają tajemnicą. Naskórkowo wiemy „co nieco”, a to
oznacza, że nie wiemy NIC.
Oczywiście,
że jest grupa badaczy, socjologów, historyków dla których
„Soroczka i
kiszone arbuzy” będzie tylko widokówką. Relacją Polki, którą
uwiodła Ukraina. Jednak dla całej rzeszy „zwykłych” Polaków,
to lektura umożliwiająca spojrzeć na kraj, o którym dużo mówimy,
a tak naprawdę przekazujemy z ust do ust duby smolone.
„Soroczka i
kiszone arbuzy” to diariusz, Swoisty pamiętnik z obrazami i
wyrazistością przekazu. Wreszcie to reportaż trzymający się
konwencji „ja wam opowiem, a wy słuchajcie – poznawajcie”.
W
tej relacji nie ma fałszu. Nie ma tanich chwytów, biadolenia i
nadmiernych statystyk. Jest podróż pełna uśmiechów, ale i
kuksańców.
Są
ludzie prawdziwi. Nie skleceni z papieru i kalki. Autorka oddaje im
głos, Słucha innych, ale przede wszystkim, swoich bohaterów –
słyszy. Nie zawsze rozumie, ale szanuje odmienność ich poglądów
i osądów.
Perspektywa
monograficzna jest nie tylko zaletą tego tekstu, ale umożliwia
czytelnikowi „na zwiedzanie” bibliotek. Bo po tym czytaniu
naturalnym krokiem wydaje się powiedzenie: - Sprawdzam!
Nie
chodzi tu wymuszoną konfrontację, lecz o rozbudzanie i pobudzenie
zainteresowania, które wzbudziła i rozbudziła Katarzyna Łoza.
To
perspektywa badawcza. Jej zaczątki mamy w książkowej narracji.
Jednak to wciąż mało, za mało. Autorka zrobiła wszystko, jak
należy, ale czytelnik może (i powinien) więcej.
Literackość
tego opisu jest ujmująca, zajmująca. Bo mamy książkę, w
której
autorka nie tylko „wie”, ale potrafi to też przekazać.
Opisać!
Katarzyna
Łoza urodziła się w Warszawie. Studiowała etnologię i
antropologię kultury na Uniwersytecie Warszawskim. Od osiemnastu lat
mieszka we Lwowie, pracuje jako organizatorka wycieczek, tłumaczka i
publicystka.
Jest
Polką o Ukraińskiej Duszy. „Nie kozaczy”. Jest racjonalistką.
To
widać, czuć.
Mój
odbiór „Soroczki”
nie
jest powodowany „entuzjazmem chwili”. Jest we mnie sporo rozsądku
i uporządkowania. Jest we mnie dziecięca chęć
poznawania.
Doceniam
ruchy wydawców, którzy namawiają tłumaczy na „przyspieszone”
przekłady
ukraińskiej poezji i prozy. W tym pędzie i rozpędzie warto zwrócić
też uwagę, na to,
co już
zostało napisane i opublikowane.
Potrzeba
translacji jest powszechna, jednak budzi się we mnie obawa, że jest
to „zamiłowanie okresowe”. Krótkotrwałe. Chciałbym,
oczywiście, się mylić.
Okamgnienie
w literaturze jest zgubne, bo towarzyszy mu pośpiech, a to może
spowodować „błędy i wypaczenia”. Rozsądku nam potrzeba.
Profesjonalnego umiaru.
Autorka
była „wszędzie”. Swoje wędrówki opisuje szczegółowo.
Brakuje tylko spojrzenia z autopsji na Donbas. Ale i
ten region Ukrainy jest opisany w książce. I nie ma w tej
charakterystyce subiektywnych, ogólnie przyjętych, spojrzeń,
poglądów. Jest człowiek, zwykły, szary, codzienny.
Prawdziwy.
Ukraina
nie jest krainą mlekiem i miodem płynącą, ale nie jest też
zaściankiem Europy, jak chcieliby niektórzy.
To
kraju dręczony przez putinowską Rosję,
zmagający się z wewnętrznymi
konfliktami. Kraj mocny, z jednocześnie słaby.
Młoda
demokracja, która miała do tej wielu
złych lub słabych liderów-przewodników. Dramatem sytuacji jest
to, że dopiero wojna ciągnie nas ku Ukrainie.
Skarbem
U K R A I N Y jest niepodległość, wymęczona, wywalczona i wciąż
zagrożona. I o tym też napisała Katarzyna Łoza.
Czytajcie!
8,5/
10
*Tytuł
tekstu to fraza z ukraińskiego hymnu
Zdjęcie
wyborcza.pl