W oczekiwaniu


 

Przednówki, Michał Trusewicz. Wydawnictwo FORMA. Szczecin, Bezrzecze 2021 Seria KWADRAT

Genialny tytuł. Dawno temu, za siedmioma górami (lasów było więcej), i wieloma kaszubskimi jeziorami - w ogólniaku - mieliśmy taką zabawę; wymyślamy tytuły do książek, które napiszemy w przyszłości. Sądzę, że "Przednówki" wygrałoby nasz konkurs. Na tytuł. Nie na książkę.

Michał Trusewicz, to młody człowiek. Starszy od Masłowskiej, gdy ta już zgarniała laury "Polityki" i innych mainstreamowych czasopism. Ale ich droga będzie inna, bo Michał to zupełnie osobny typ pisarza. Gniew młodości zamienia w poetyckie lamenty, oniryczne uwikłania, melodyjne odwołania do przeszłości. I bliżej mu do Wiesława Myśliwskiego (sic!) zwłaszcza, gdy jest się po lekturze "Pałacu".

"A teraz zdaje mi się, że wszystkie po niej, jeśli ich nawet nie pożądam, naśladują tylko jej ciało, jej wstyd, nawet jej rozkosz. Są nieprawdziwe w oczach, we włosach, w nagości, we wszystkim." - to cytat z Mistrza Myśliwskiego, ale - uwierzcie mi - jest parafrazą (a nie odwrotnie) kreśleń, zakreśleń młodego Trusewicza.

"Przednówki" jednak jako cytat przewodni powinny mieć wypisane na stronie tytułowej, te oto słowa: "Śmierć nie lubi, gdy ktoś jej się boi. Bo ten, kto się boi, urąga jej, z majestatu ją obdziera."

Bawię się w żonglowanie zapożyczeniami, bo tak się stało, że podczas czytania - sięgałem po obie książki naprzemiennie. Sprawiało mi to frajdę. Bawiłem się w znachora fraz. Trusewicz posłużył mi tutaj (a raczej jego pisanie) jako karta niezapisana . Brudnopis, w którym bazgrałem, z którego czerpałem radość zakreślania i zamazywania. A poważniej rzecz ujmując. Jestem pewien, że Wydawnictwo FORMA popełniło błąd wydając "Przednówki" w takiej, a nie innej formie. Bo to nie jest dzieło skończone. To jest dziełko dopiero napoczęte. Wykluwa się z niego coś, co mogło urosnąć i latać. A tak? Tak - zginie w gęstwinie, w zawierusze słów na półkach i w biurkach.

Maciej Libich w blubrze pisze mowę obrończą wydania tej książki. Jego słowa to jednak zbytek łaski. Ugodowe, rozumne, ale to tylko marketingowy chwyt. Bo jak ktoś używa takich gramotnych zdań jak "podróż po wspomnieniach i wczesnej młodości" (autor opowiastki ma 26 lat) to budzi to mój śmiech. Szyderczy śmiech. Ta książka wcale nie jest o tym. Bardziej szukałbym korzeni w jednym słowie - które dzięki Bogu - Libich wymienia. To słowo, to "Niepokój". Tak. Niespokojnie  jest to pisanie. Nieuporządkowane, bałaganiarskie, a jednak ujmujące. Proza poetycka. Tak powinniśmy podchodzić do tej pozycji.

Wracając do wspomnień. Byłem kiedyś członkiem, niektórzy nawet mówią, że członkiem wrednym, pewnej grypy młodych poetów, która w oparach alkoholu i jazzu lub punka pisała "wiersze cudze". Braliśmy dowolne książki i wyłapywaliśmy słowa - takie jak np. "paprochy" i układaliśmy z tego pieśni. Było zabawnie, ale tak naprawdę to pouczająca zabawa. Z książką Michała Trusewicza można bawić się do woli. Jest pełna "fajnych" słów, ma setki banalnych, ale ładnych sformułowań. Tylko w tym wszystkim kleju brakuje. To jednak nie Myśliwski. To wciąż nieokiełznana młodość. Niepokierowana, nakierowana, zmylona. W pewnym sensie oszukana.

Ale pobawiłem się i z kilku słów zapożyczonych z książki, wyszło mi coś takiego.

Widziałem wzrok rodziny

czasami nie ma jej wcale

czarny otwór jest skuteczniejszy

widowisko się skończyło

To taki żart. Wyrwane z kontekstu zdania ze stron 44 i 45. Ale książka też taka jest; urwana, porwana, porozrzuca, więc cóż...

Jak traktować pokiereszowane fiszki, które autor "zebrał do kupy", zaniósł do oficyny, a ta uwierzyła, że stoi przed nimi nowy Louis Edouard, autor genialnej "Historii przemocy". Nic z tych rzeczy; pomyłka, zmyłka. To jeszcze nie ten garnitur, podkoszulek.

Wielkie oczy redaktora nie pokusiły się o "zwrot", o "dobrą radę". I dlatego mamy dobry kawałek, a nie kawał literatury. Na start. Na zachętę. Tylko czy tak należy postępować? To nieroztropne. To krótkowzroczne.

Gdybym był znowu w środowisku młodych reżyserów, to namówiłbym z pewnością któregoś na nakręcenie etiudy. Bo na wyrywki biorąc "Przednówki" można się pobawić, ale na całości trudno się skupić. Zbyt wiele w tym galimatiasu zmanierowanego chłopca, który ma w sobie tak wiele lęku, zatem zabrał się za pisanie. Oczywiście, że lepsze to od picia wódki czy wciągania prochów. Ale efekt jest podobny. Upojenie, ale nie spełnienie.

A z drugiej strony, kilka zaledwie dni temu. przeczytałem dojrzały tekst Michała Trusewicza z okazji 95. urodzin Henryka Berezy. I już sam nie wiem co myśleć. Może konwencja jego prozy jest niedojrzała, ale on sam ma w sobie coś nieokiełznanego, co daje nadzieję na narodziny Twórcy.

Co jeszcze stanie się śmieszne, nie wiadomo. Odsłanianie niewiadomego to jeden z głównych sensów literatury. Zawsze i każdej. Także tej, o której mowa” (Związki naturalne, 1978) – tak pisał Bereza pod koniec jednego ze swoich najważniejszych esejów. (cytuję za Trusewiczem)

6/10




popularne