Meksykański pamflet


 

Meksykański pamflet


Zabite, Jorge Ibarguengoitia. Przekład: Tomasz Pindel. Towarzystwo Autorów i wydawców Prac naukowych UNIVERSITAS. Kraków 2015 Seria: LAS AMERICAS: NIEZNANA KLASYKA LITERATURY LATYNOSKIEJ pod redakcją Tomasza Pindla. 186 stron


Mogę przyznać się do grzechu zaniechania. Jednak wartościowsze będzie zachęcenie do odszukania książek z serii LAS AMERICAS: NIEZNANA KLASYKA LITERATURY LATYNOSKIEJ.

Kupiłem trzy książki. Wydane dawno. Ale co się wlecze nie uciecze.

Odkrycie jest niebywałe, a wszystko to zasługa Tomasza Pindla. Dzięki jego przekładowi, ale głównie pracy włożonej w przygotowanie tej serii, dopadłem czegoś niebywałego. Innego.

Czytam teraz „Zimne opowiadania” Virgilio Pinery. Wyjątkowa to książka, literackiego przyjaciela Witolda Gombrowicza. Jednak o tej lekturze za czas jakiś. Dzisiaj skupmy się na „Zabitych”.

Książka – na pewno – powinna zaczynać się od wstępu, a nie posłowia. Dlatego napominam: zacznijcie czytać od końca. Najpierw słowa tłumacza, potem pisarza.

Fakty są takie, że Jorge Ibarguengoitia nie jest wcale autorem taniego kryminału lecz groteski. To on, a nie kto inny prześmiewa styl tabloidów. Zamiast wyolbrzymiania mamy farsę. A temat książki wcale nie jest zabawny.

Był rok 1964 Cały Meksyk żył tą sprawą. Siostry Gonzalez Valenzuela prowadziły sieć dochodowych domów publicznych. Ich burdele odwiedzali notable. Była zatem ochrona, były pieniądze, wino i śpiew. Ale była też śmierć, która zbierała żniwo ogromne. Mordowano prostytutki „stare”, „niezdatne” oraz dzieci, które rodziły się w lupanarach. W sumie nawet około dziewięćdziesięciu osób.


O sprawie pisały gazety, mówiło radio. Notorycznie sprawę relacjonowały kroniki filmowe. I dla pisarzy taki „kąsek” był niebywały. Jednak w „Zabitych” nie znajdziemy opisów makabrycznych zbrodni. Całość jest tylko echem faktycznych zdarzeń, i to echem przefiltrowanym przez pisarza w bardzo specyficzny sposób. Jak pisze Tomasz Pindel „nie jest to jedynie chęć ucieczki pisarza przed tanimi i krzykliwymi chwytami w stylu literatury pulp, wydaje się, (to) bardzo świadomy zabieg mający na celu wyłuskanie z tej historii czegoś znacznie głębszego niż sama tylko makabra i zgroza.”.

Czego? Społecznego zobojętnienia, konsumpcjonizmu, dziennikarskiej głupoty? Tak, ale jest coś istotniejszego, co już w chwili wydania powieści, czyli w roku 1977, docierało do autora, a jeszcze nie do szerokiego odbiorcy. Prawda o życiu w Meksyku, gdzie za łapówkę można kupić i sprzedać wszystko. Że handel ludźmi to nie tylko wymysł literackiej fantazji. Że ludzie giną bez śladu i nikt ich nie szuka, bo co narażać się na kłopoty. Głusi i ślepi politycy, gospodynie domowe, duchowni, piekarze, wojskowi, policjanci. Litania profesji i osobowości skażona tym samym wirusem obłudy.

Zabite” czyta się lekko, wręcz można by polecić  lekturę, na podróż pociągiem. Szybko, zwinnie, bez umysłowej gimnastyki. Zdawałoby się, że bez refleksji. Ale jak to w literaturze, w życiu bywa – najważniejszy jest kontekst.

A kontekstu i samej powieści nie poznalibyśmy, gdyby nie idea wydania tej książki w serii Nieznanej Klasyki Literatury Latynoskiej.

Niemal każdy zna takich autorów jak: Mario Vargas Llosa, Julio Cortázar, Gabriel García Márquez, Jorge Luis Borges czy Carlos Fuentes – ale czy oni żyli w odosobnieniu, nie wyszli z żadnego środowiska literackiego? Czy nie otaczał ich świat równie wybitnych postaci, o których w Polsce słyszało niewielu?

Świat to nie tylko pierwsze strony, okładki. Zajrzymy do środka, a dowiemy się więcej. Poznamy piękno ukryte.

Czytając, wpadłem na pomysł, a raczej wyobraziłem sobie, że „Zabite” świetnie nakręciłby Almodóvar. Zresztą hiszpański reżyser nie miałby zbyt wiele pracy nad scenariuszem. Ten tekst jest niemal scenopisem. Adaptacja szybko zyskałaby zwolenników, bo osadzając Penelopę Cruz w roli Serafiny, film miałyby wzięcie także u tabloidowego Hollywood. A może Penelopa zagrałaby piękną Blancę, która „została odebrana rodzinie podstępem, sprzedana i kupiona, wprowadzona w prostytucję w wieku czternastu lat, a jednak wszystko wskazuje na to, że była szczęśliwa.”

Powieść Jorge Ibarguengoitii jest występkiem literackim, bo jak pisze tłumacz, różni się ona na tle tego co napisał wcześniej i później. Jednak jakby nie nazywać tej książki, to trop, że pisarz przez lata był czynnym krytykiem i felietonistą, ułatwia rozpoznanie cech tej prozy. Nie jest farsą, moralitetem z kluczem, ale ma w sobie pełnowymiarowe cechy pamfletu.

7,5/10







popularne