Zawijasami kompleksami


 

Przeklęta Europa. Czesław Markiewicz, Wydawnictwo ANAGRAM, Warszawa
2023.

8/10

Obawiałem się tej książki. Cenię Czesława Markiewicza poetę, prozaika nie znam, I nie wiem, czy chciałem poznać... A w tej książce nie podoba mi się tylko tytuł; patetyczny, publicystyczny, akademicki.
Ale podoba mi się gęstość narracji. Iwaszkiewicz – Myśliwski Lechoń w tle. Czego chcieć więcej?

Centralną postacią wydaje się Kornelia, ale prawdą jest wstyd, małostkowość, drobnomieszczańskość i tajemnica. Ludzi, których jest bez liku w tej narracji, są strachliwi, tylko i narrator i (jednak) Kornelia mają nieustraszoność. Różnią się od siebie, ale: „z boku rzeczywiście wygląda to na różnorodność”, ale kimże byłby narrator odwiedzający cmentarze, kimże byłby bez Kornelii?
A Maria? To już zupełnie inna legenda.

Nie cierpię pisarzy, którzy do napisania książki używają niewiele więcej niż stu słów. Jest takich bez liku, uwierzcie mi. Czesław Markiewicz, oczytany erudyta używa tysiąca wyrazów i czyni, to wykwitnie, z „dobroci do prozy”.
W bardzo gęstej opowieści, w porwanej fabule naprowadza nas na historię lokalnej hańby, regionalnego sekretu.

Historia hańby to narodzenie się nieślubnych dzieci. Ojciec to oficer Armii Cesarskiej. Toż to kompromitacja, skaza i nieodwracalna hańba na wiele, wiele lat.
Pisarz nie pisze faktograficznie. To nie reportaż. Wykorzystuje narratora, by fedrować w tej historii.
Markiewicz zaskakuje, bo w długiej narracji, nie jest przegadanym nadpisany i zbędny w słowach. Wie, kiedy użyć zdań krótkich, a kida rozbudować opowieść. Dlatego czyta się o dobrze,
Kiedy zorientowałem się, że jest już druga w nocy, a ja nadal czytam, to byłem pewien, że czytam niezłą prozę.

Autor zdaje się poważnym, gdy polską zaściankowość stawia w kontrze z europejskością. I ten manewr, ta przewodnia myśl książki mnie nie przekonuje, co więcej drażni. Wolę jej lokalność, jej Iwaszkiewicza dylematy moralne i Lechonia opisy przyrody.

Markiewicza poznałem. Byłem nawet jego gościem w radiu. Próbowaliśmy gadać o mnie, ale i o pisaniu i czytaniu. I to ył początek złego i dobrego, bo zacząłem renonsować książki poetyckie Czesława Markiewicza. Chwaliłem, wywyższyłem, ale i ganiałem, strofowałem.
Autor w prywatnej korespondencji nie miał pretensji, ale w mediach społecznych zrobił ze mnie gnojka i nieuka. No ciż, zdarza się, tym bardziej że trudno mnie obrazić, zatem nadal współpracujemy. A Czesław Markiewicz zaczął publikować (nawet) w ty. TY.TU-le.

Przeklęta Europa” (nade nie podoba mi się ten tytuł) to trochę jak czeskie i słowackie pisanie. Naprawdę! Naczytałem się sporo prowieści naszych południowych sąsiadów i wiem, co mówię.
Podróżowanie po czasie, w czasie: - tak zatytułowałem moje refluksje dotyczące »Ostatniej podróży Winterbrega«. Jaroslav Rudiš znajduje sposób (podróży), by odkryć, odkrywać reumatyczne tajemnice, by radować się, gdy trzeba. I zrozumieć samego siebie, a nie starca, którym się opiekuje. A w tle, a na przedzie Europa ze swoimi niezałatwionymi sprawami.
Rymarkiewicz jest w swojej prozie, równie ciekawy. Również posługuje się bedekerem. Nie spisanym, bez ilustracji. Wszystko jest napiętnowaną obmową.

Dyscyplina! W tak rozbudowanej opowieści nietrudno o literackie wpadki, na przykład przydługie opisy przyrody lub rozwodzenie się nad urodą, lub brzydotą bohaterów. U Markiewicza niemal wszystko ma swoje proporcje. Ma swój epicki sens.
Opowieść nie jest wyłącznie obserwacja, narracja narratora. Historia dzieje się i bez niego i wtedy padają pytania zwarte opisie wydawcy: - Czy Polska jest zaściankowa, a Europa przeklęta?
Nie ukrywam, że tak istotne niezagadania zostały rozpisane w sposób sprytny i literacko przemyślany (aż do bólu).

Obawiałem się tej prozy, prozy tego autora, Nie, żebym nie wierzył w jego umiejętności, ale Markiewicz bywa zbyt często (zbytecznie) patetycznie... rozlały. Stara się być wieszczem, którym nie jest i nie będzie. Bo jasnowidzów i kabalistów nie ma. Są tylko półprodukty.
A jednak Markiewicz proporcjonalnie i umiejętnie łączy patos ze światem wyobrażonym i rzeczywistym. I dlatego tworzy dobrą fabułę, której trzeba poświecić kilka godzin.

Jest takie zdanie w tej książce, które jest pewnego rodzaju fałszem, ale roi wrażenie, otóż: „Oboje, odizolowani od faktów, zobojętnieli, żyją swoimi sprawami [...]”.
Każde słowo w tym zdaniu jest literacko fałszywe, co czyni całość intrygująca i wciąga w lekturę. Autor zresztą często stosuje zaprzeczenia, by potem ukazach prawy i półuprawy Swoje odkrycia, sukcesy i porażki. 

Wracam do tytułu. Do jego nadmiernego patosu, Tylko Markiewicz tak mógł nazwać tak fascynującą historię w tak zły sposób. Oczywiście trudno udowodnić, że mam rację, podważając autorski pomysł, ale podskórnie czuję, że pryncypialność pisarza tak jak w tomie Prowincje mojego imperium. Zaimki świata”, nakazała wyolbrzymić, zglobalizować lekturę. Europa – Zaimki Świata...
Ale to poboczne spostrzeżenia, może nieuprawione, ale dostrzegalne
Historia jest na wpół współczesna. Narrator jest z naszego świata. Bękarty: i grób (kopczyk) jej matki przeszły - odeszły - stały się archiwalne, ale miały wartość; stały się kanwą dla sprawnej prozy.
Ludzie nie potrafią zapomnieć. Niewielka społeczność, kilka osad i długie języki. Pisarz – narrator – opowiadacz stara się zbytnio nie ocenia wydarzeń. On jest, opisuje, rozpisuje. BYĆ! Daje czas czytelnikowi na myślenie. Najważniejsza cecha dobrej gawędy,
I ja rozmyślam, że dobrym pomysłem byłoby, by Czesław Markiewicz napisał kolejna powieść.

popularne