Książka telefoniczna z pytaniami



Wieszak i pogrzebacz. Agnieszka Żuchowska – Arendt. Wydawnictwo Papierwdole, Ligota Mała Ociąż 2022.

8/10

Czego oczekuję od poezji? Najczęściej wzruszeń, bo gdy czytam wiersz rankiem, to zasypuję frazami noce koszmary. I nie potrafię oddzielić podmiotu lirycznego od czytelnika, czyli siebie. Utożsamiam się z utworem, a kiedy się to nie dzieje, to dąsam się na twórcę, lub zarzucam sobie brak oczytania.

Nie ukrywam: - tom „Wieszak i pogrzebacz” mnie uwiódł. Są momenty braku porozumienia, ale tak rzadkie, że nie będę nadto narzekał. Pisarka okaleczyła mnie kilkoma utworami, innymi opatrzyła rany, ale są i takie wiersze, które na długo we mnie zostaną jako zagwozdki, jako tajemnicze zaklęcia.

No właśnie: - „Ile diabłów mieście się na główce szpilki
i jaka jest optymalna trajektoria lotu czajnika
dla szczęścia rodzinnego?”
Ten tom jest niczym książka telefoniczna z zapytaniami, wątpliwościami, zagwozdkami. Adresatem jest najwyższy. Czy Bóg słucha, czy przystawia swoje wielkie oko i patrzy na pisarkę, gdy ta stawia kolejne znaki? Gdy łączy sylaby w swoim marszu?
Tutaj, nawet gdy nie ma wprost znaków zapytania, to problemy do rozwiązania się piętrzą, mnożą i rozwijają. Mają ludzkie podłoże, boski ekosystem.

(sobie)
Czasami daję z siebie za dużo
i robią się dziury
przez które
 przelatują słowa i gesty.
Tyle jesteśmy warte,
ile potrafimy w siebie przyjąć.
Choćby nam w piety poszło.
W ażurowym ciele,
bez pleców.”

Czy ten wiersz wskazuje, że One, że kobiety? Czy My, wspólnota? Odpowiedzi dopasowujemy do nastroju, do chwili, do widoku za oknem, do stanu ducha.
Odpowiedzi są otwarte, jak pytania, których ten tom zawiera bez liku.

Odwaga w obecnych czasach jest słabą walutą. A dzieje się tak dlatego, że wielu myli się z ekshibicjonizmem lub tanimi występami przed liczną publiką. Dlatego poeci mają broń, której mogą, ale nie zawsze używają. Dobór słów, łączenie kropek – przywraca odwadze właściwy ciężar, wręcz splendor.
I Agnieszka Żuchowska – Arendt sprawnie z tej broni skorzystała. Jej wiersze mają siłę, która kolosy zmusza do ukłonów.

Lubię słowo „dziwka”. To wyznanie może mnie zgubić, jednak każdy ma swoje dziwactwa. Bo nie cierpię kwiatów umajonych, a „dziwka” wzbudza we mnie pokłady empatii. Nie dość, że przez lata miałem romans z kobietą, która kazała się nazywać „dziwką”, to do mnie mówiła „męska kurwa”. Pasowaliśmy do siebie do chwili, w której zaczęła przyswajać słownik synonimów i wile przestało się jej zgadzać. Zupełnie odwrotnie niż mnie.
Dziwka bez cudzysłów w książce „Wieszak i pogrzebacz” wręcz się panoszy, ale jej cień ciągnie nas za nogi, za ręce i pełzniemy za nią. Za frazami Agnieszki Żuchowskiej – Arendt.

A ona uciekła i żyje.
Dziwka.”

Stany pośrednie, które towarzyszą tej lekturze, to zaduma i zdumienie. Słowa pokrewne, ale jednak inne, osobne. W tym galimatiasie czytelnik podczas pierwszego odczytania nieco się gubi, ale i podczas kolejnych czytań nie odnajduje właściwych ścieżek, dróg, autostrad. Bo – jak wspomniałem – to pasmo, pas stanowy do skarbnicy pytań i wątpliwości.

Moje słowa może i są karkołomne, ale wole ten stan od nadętej pewności siebie, osobistych niepodważalnych racji.
W malignie książki Agnieszki Żuchowskiej – Arendt (bo bez wątpienia to gorąca porcja poezji) pocimy się i marzymy o chłodnym prysznicu, by zmyć z siebie brud, bo uświadamiamy sobie, że ta poezja to wyborna proza rozpisana w krótkich linijkach. Już wiemy, że to dzieje się naprawdę. Że to nie jest zaklinanie rzeczywistości, to jest ukazywanie, odkrywanie.
Męsko-damskie zapasy. Liryczne judo. I boks jak nic!

O świcie skończyłem czytać prozę pisarza, którego znam i cenię. W zderzeniu z książką „Wieszak i pogrzebacz” czuję dysonans poznawczy. On użył tak wielu słów, by opisać ból, nierówności, przemoc, chamstwo, zdziczenie; a ona żongluje słowami niewieloma. Osiągnęli podobny efekt i pewnie męczyli się podobnie, ale ważne jest wyrzucenie z siebie bólu. Krzyk z białych kartek każdy odbiera po swojemu i każdy słyszy go inaczej. Decybele literatury.

Bóg, honor, ojczyzna – dla jednych to busola, dla kolejnych frazesy. Dla pisarek i pisarzy temat, który należy przyłożyć do szkiełka i włożyć pod lunetę mikroskopu. W słowach tak wiele widać, tak wiele można odkryć, ale i sporo schować.

popularne