Niebieskie ptaki
Słabsi. Sigrid Nunez, Tłumaczenie: Dobromiła Jankowska. Wydawnictwo PAUZA, Warszawa 2024.
8/10
Jestem
zaskoczy, Sigrid Nunez przyzwyczaiła
mnie do (trochę) innego pisania,
„Pisarze
wciąż tworzą sobie nowe tożsamości,
Papugi,
kwiaty i ich ludzkie odpowiedniki, pisarki, przypowieści, opowieści.
Maligna przemyśleń i wymyśleń.
Autorka
mojej ukochanej książki „Przyjaciel” tym razem pokazuje inne
oblicze. Świat zamknięty i stłamszony. Czas
pandemii.
Sigird Nune zasypuje
mnie formą literackiej egzotyki. Można sądzić, że to kwiatowe
blistry, narkotyczne kwiatostany, W tym papugowym, kwiatowym,
parze młodości i dojrzałości, pandemicznym świecie, ratuje nas
literatura, Joan Didon jest
w tej prozie gościem specjalnym. Ale nie
tylko ona „współpracuje” z Singrd Nunez.
Poeci i prozaicy zadomowili się w tej książce na dobre i
złe.
Pisarka
bawi się formą, konstrukcja. Opisuj pogrzebu, a raczej stypy
przyjaciółki, to nie gorzkie żale, to plotkarstwo i odkrywanie
zapomnianych wspomnień.
Jeden
kwiat umarł, pozostałe wciąż rozkwitają.
Nie
ukrywam, że „Słabsi” to lektura CIĘŻKA. Wymaga skupienia,
oczytania, bezustannej koncentracji.
Gdy
czytałem, słuchałem muzyki. Zawsze tak robię; tym razem wszystkie
płyty Hani Rani pomogły mi w odbiorze tego pisarstwa. Delikatność
zmieszana z tragizmem, z rozmyślnym użyciem literackich
instrumentów: ptaków, kwiatów, ludzi zakręconych, pokręconych w
czasach epidemii.
Wspaniały
album „Home” Hani Rani jest niedopowiedzeniem, wytworną poezją,
konkretną prozą i to on pasuje najmocniej do tej
lektury.
Singrid Nunez stworzyła
kompozycję brawurowego eseju, gdzie opowieść przeplata się z
tęsknotą, miłością. Pandemiczny Nowy Jork i związek dwojga
nieznanych i papuga. Naturalne kolory piór i namiętności. Czy
wypalana marihuana pomaga zrozumieć opowieść, czy samotna kobieta
oraz autsajder to dobrana para kochanków i co na to papuga –
Eureka?
Otwarcie
się na drugiego, zrozumienie jego i jej potrzeb. Obserwacja i
powtarzająca się analiza. Elegia i komedia – powtarza autorka,
Jednak czy to prawda? Czy tak należy odczytywać „Słabszych”? A
może tytuł tej prozy powinien mieć tytuł: „Relacja”. Bo —
bez wątpienia — o relacji jest to pisanie. Wypisanie i rozpisanie
tęsknot.
O
relacji w czasach zamknięcia, przymusowej kwarantanny,
epidemiologicznego strachu.
Nowy
Jork jest tylko (i aż) kropką na mapie, bo przecież opisana
historia mogła zdarzyć się „tu i teraz, wszędzie”
„Eureka
też tam był, przycupnął na stoliku kawowym i pytająco nas
obserwował, dostrzegając niezwykłość sytuacji”.
A
nieco wyżej, na tej samej stronie, pada pytanie: „Gdyby s mógł
zadać psu jedno pytanie, jakby brzmiało?”
Ja
zapytałbym głupio: - Jak to jest być psem? A pies na to też ma
pytanie – Jak to jest być człowiekiem? Spodziewam się odpowiedzi
podobnych. „Jest licho, brakuje jakości…”
I
o jakości relacji jest bez wątpienia ta książka. Nawet wtedy, gdy
jedzą lody, gdy wybrzydzają i sztucznie się uśmiechają. Bo; „Jak
w ogóle można teraz cokolwiek planować w dłuższej perspektywie?
Jak w ogóle myśleć o przyszłości, skoro los świata wydaje się
tak niepewny?”.
(No,
chyba że jest się haju…)
Przyszłość
niepewna, teraźniejszość rozlazła się, a co z przeszłością?
Jak zająć się tym, co było, co wspominać, czym się cieszyć, a
co wyrzucić z zamku pamięci?!
Śmiać
się! To najlepsze rozwiązanie. Humor jest sposobem, metodą na
niezwariowanie. Ale czy
tylko „to”, czy nie jest potrzebny, niezbędny drugi człowiek.
Jego obecność, jego bycie, jego oddech?!
Plastrem
„Słabszych” jest istota pisania. Książka zaczyna się wręcz,
jak błahe czytało, od cytowania listów od czytelników. Ich
recenzje są słabe lub zmyślone. Ale i
w dalszej części fabuły Nunez wraca
do sensu tworzenia, do własnej dyspozycji. Nie generalizuje,
przywołuje i odwołuje się do tego, co siedzi w niej od lat,
zwłaszcza twórczości Charlesa Dickensa. Ma na jego punkcie bzika.
Nie potrafi się uwolnić od wspomnień pisarstwa Dickensa. Zawładnął
ją i współrządzi tą prozą.
Szkolne
wspomnienia, dorosłe odnośniki. Dickens staje się dla czytelnika
„Naszym wspólnym przyjacielem”. Jej, jego, papugi i
moim.
Wszyscy
możemy stać się bohaterami; czytania, pisania, śmiertelności i
nadziei na lepsze „coś”.
Lubię
słabość Nunez do
zwierząt. Nawet gdy jest to papuga, za którymi nie
przepadam, ale w tej narracji jest sympatyczna, co więcej, jest
ludzka. Papuga przewodnik, strażnik, mędrzec. Papuga, która
neutralizuje pandemię, która momentami ja unieważnienia. Bo życie,
nawet w zamknięciu toczy się dalej. I jest literatura, z której
Ingrid Nunez czerpię
garściami. Cytaty są nieodłącznym elementem narracji i dobrze
służą tej prozie. Są celne i dobrane z wielkim rozmysłem,
pomysłem.
Współlokator
narratorki, niejaki Vetcha –
początkowo
wydawał mi się ciałem obcym, zbędnym i zbytecznym. Ale tych
dwojga wiele łączy. Stają się sobie bliscy; mimo różnicy wieku
mają ten sam „problem”: wrażliwość, empatię. To niewątpliwy
„sukces pandemii”, że połączył – złączył tych dwojga.
Ich myśli i pragnienia.
Nie
można zapomnieć, że ta książka nie jest błahą fabułą o
ludziach z papugą w tle. Autorka jest otwarta na wiele więcej
tematów i porusza je ze swadą i odwagą. Seks, psychika,
konsumpcjonizm, degradacja Ziemi, ruch „Me Too (ruch
zwracający uwagę na molestowanie kobiet), idealne i śmieszne
historie Walentynek i (o zgrozo!) świat beż mężczyzn.
Ale,
a jakże książka warta
przeczytania także przez facetów!