Odsłanianie urazów
Doomer wave, Misza Sagi. Wydawnictwo Papierwdole, Wrocław 2023.
9/10
Odpycha
mnie okładka, niby jest kompatybilna z treścią, a jednak mówię i
piszę: „fuj”. Powiem więcej: - okładka kompletne zero, treść
zachwycająca i dziewiątka.
Treść nerda, antyglobalisty,
pozornego pustelnika, udawanego antykapitalisty!
A w tle (podobno) Nietzsche i gry komputerowe.
Mam dwa
egzemplarze tego tomu, zatem jeden niebawem komuś
przekażę. Ale swojego nie oddam, bo to naprawdę dobra
POEZJA.
Zaangażowana. Na przykład to:
„zdobyliśmy
bezcenne doświadczenia
co nas nie zabiło to wycisnęło jak
szmatę”.
Spokojnie! „Co nas nie zabije, to nas
wzmocni” – ten idiotyczny tekst jest tutaj odmieniany przez
przypadki. Misza Sagi kpi z nas, z siebie, z boga i systemów
zero-jedynkowych.
- A co było przed a co jest
teraz, a co będzie potem? - Pytania nie zostają bez
odpowiedzi, są zawieszone w poetyckiej próżni. ‘
Na
przykład:
„wszystkie słowa wyjmują się ze sobą
miłość
śmierć bóg zbilansowana dieta
życie towarzyskie kreatywne
hobby
lokalny wietnamczyk herbata w bucharze
mgliste
spacery na kopiec wandy”
A gdyby nie traktować TEJ
poezji poważnie, tylko rechotać i czytać ją np. na kartuskim
rynku (tu mieszkam). Po pierwszej recytacji zebrałby się
rozrzedzony tłum, kolejny wiersz przyciągałby ogorzałego
burmistrza w asyście Straży Miejskiej. Potem dojechałaby policja i
karateka pogotowia. Skończyłbym na oddziale męskim afektywnym. Po
tygodniu by mnie wypisali. A ja odszukałbym squat, gdzie ludzie
ćpają i kochają poezję.
Czytałbym „Doomer Wave”
głośno i wyraźnie. Fala doomerów zalałaby świat.
To,
co wyróżnia pisanie Miszy Sagi to KONSEKWENCJA. Przebiegła
dyscyplina. Pisarz nawet na moment nie ucieka z (od) głównego
nurtu.
Jest nostalgiczny, antyglobalistyczny. Tworzy wizualne
odskocznie. Te wiersze są jak obrazy. To wszystko jest
namalowane.
Na przykład:
„jak się ma dzisiaj
twoja krzywa lafffera
jakie plany na weekend
jeśli będzie pogoda
(dzisiaj w sydney 49*C
burze ogniowe
radzimy zostać w domu o ile nie płonie)
Te
wiersze są męczące.
Ta poezja to :miasto w chmurach”.
To
pisanie jest zbyt przyziemne.
To „Dziennik człowieka”
umęczonego.
To kazania proroka.
To ożywianie Golema.
To
wołanie na puszczy; na plaży, w pustym lesie.
To jazz. To
psychodelik. To pop. To muzyka =.
Nie! To malarstwo.
A
teraz inna zabawa. Tytuły innych książek pasujące do tej
narracji:
- Pokój z widokiem na wojnę
- Abdykacja
-
Biały album
- Fotograf utraconych wspomnień
-
Ironia
- Literatura ustna
- Dzienniki intymne
-
Bóg X
itp. itd. A teraz wróćmy do meritum, do
metrum!
Misza Sagi rozpakował słowa. Porozrzucał na podłodze
blanki i napisał bardzo dobry tom wierszy!
WIZUALNE
ODSKOCZNIE! A w tle muzyka; Radiohead.
somebody that i used to know
- Doomer Wave
i…
„Kokaina w coli teraz słodzik zamiast cukru
wolny rynek?”
Z
całego serca popieram ten nihilizm, z pełni rozumu, krzyczę: -
K…., przeszastań! Tzn. - Przestań!
„Przebiorę twoje
imię” – to fraza z poezji Jerzego Jarniewicza. Ale jest
mi teraz niezbędna, bo są, będą momenty, że z poezją z
„Doomer Wave” zgadzam się bardzo, zgadzam się zajebiście.
Czuję ją w opuszkach placów i drętwiejącej mojej nodze.
A
na razie szukam „obcych miast – obcych ludzi”.
Szukam
watahy wilków.
Nie mogę jednak (zbytnio) uczestniczyć w
tej poezji, bo znowu wrócę na oddział afektywny męski w szpitalu
psychiatrycznym.
Ale przecież „jesteśmy gołębiami
wędrownymi
w środku świata ostatniego dnia tego
lata
artywizm mescal xanax głęboka
relaksacja”
"Poezja świata, który stał się
atrapą. (Paweł Dybel, Warszawa 2019)
Jakże ten tytuł pasuje
do Miszy. Do Sagi.
Oraz:
Co się miało zdarzyć, już się
wydarzyło. Teraz wszystko się od-zdarza, Zdarzenia wypadają z
czasu i przestrzeni. Świadkowie powymierali. (Stanisław Czerniak,
Nieważkość)
Ponadto:
W końcu język zaczyna
wskazywać na siebie, zjada siebie, potem zjada swego żywiciela,
produkuje w zamian niejasne poszlaki, że w kolejnym wierszu pojawi
się dla nich obu możliwość zmartwychwstania. (Ars poetica
VI)
***
Te wiersze są spisane TU I TERAZ, a jednak
są opisane Poza Horyzontem.
Bo pisarz widzi więcej od nas, od
zwykłych zjadaczy sushi, zwykłych pań w garsonkach i panów w
garniturach.
***
W czasach (mojego) liceum
spotykaliśmy się na piętrze w „Palmecie”. Sprzedawano tam
tylko jeden alkohol; miód pitny. I do tego miodu pisaliśmy wiersze.
Było nas pięcioro. Trzech chłopców, dwie dziewczyny, Pisaliśmy
pesymistyczne wiersze o miłości i samotności.
Misza Sagi
mógłby do nas dołączyć, tylkotylko że Palmetę
przemieniono na zwykłą cukiernię z lodami z maszyny. To też temat na wiersz. Ale miodu żal.
***
A może
Misza Sagi jest poetą ruchu. Łazi, widzi, obserwuje, gapi się,
pisze na serwetkach, porwanych kartonach po podróbkach butów nike.
Może!?
Może jest poetą mistycznym! Może to na niego
czekamy?! On jest wybawicielem, zbawicielem, odkrywcą!?
Może z
wielkim wysiłkiem czyta Talmud, kartkuje Pismo Święte. Zerka do
Koranu. Kradnie z synagogi zwój Tory. Podczytuje, czyta i pisze, i
pisze.
***
Zapewniam, że konsorcjum poetyckie Miszy
Sagi jest bezwzględne i bardzo DEPRESYJNE.
Ale tu nie ma
żadnej kondensacji. Żadnej symbiozy. Każdy utwór walczy o
swoje!
***
Wszystko, co uda wam się uzyskać Po
PRZECZYTANIU TEJ KSIĄŻKI to „akt zgonu”.
Tak! Świat
umarł, a my razem z nim. Bo:
„przyjdź bo nie ma z kim
dzielić
napojów z automatów szumu deszczu
milczeć
gdy nie ma nic do dodania
miejsca o których śniłem
istnieją naprawdę”
Gdzie „istnieją”, gdzie
„naprawdę”, gdzie (i jaki) „SEN”.
***
Czytając
książkę „Dommer Wave”, wpadłem na trop mojej przeszłej
pamięci. Otóż tak – gdyby żył – pisałby dzisiaj
Kazimierz Ratoń. Może byłoby więcej seksualności,
wulgaryzmów, ale wydźwięk były ten sam. Nicość nad
przepaścią
***
Czy Dommmer pochodzi z
Norwegii? Czy jednak jest obywatelem świata i „Twój język ma
Moc”.
Łukasza 10:19 UBG
Oto daję wam moc stąpania
po wężach, skorpionach i po wszelkiej mocy nieprzyjaciela, a nic
wam nie zaszkodzi.
***
Misza uwielbia fotografię.
Pozuje, ale także spisuje to, co widzi. I gdy następnego dnia
„budzi go słońce”, jest ogromnie zdziwiony, że świat jeszcze
istnieje.
Bo nasz poeta użala się nad sobą, pesymistycznie
żongluje sylabami, a słowa zamienia w upadłe anioły.
***
a
co powiecie na TO:
pod
brukiem leży plaża
don’t take my coal job
and I won’t take your soy latte
(hasło
protestujących górników
w north qeensland)
[classic mug:
€13.66
€11.61 when you buy 2+
€10.93 when you buy 4+]
kapitalizm postfordowski to
najlepiej prosperująca religia świata
łącząca miłość
romantyczną konsumpcjonizmu z rzeczywistością big data
WEIRD*
i zbieracze łowcy z kalahari (dodaj dwie łyżki stołowe
tubylców i jedną kopiastą antropologów) różne formy
przetwarzania danych biochemiczne algorytmy
paryż jest
przeżyciem indie są doświadczeniem chantal mouffe
i mark fisher
placuszki po tajsku według przepisu
Makłowicza piszę cv współczesną biografię
rozdział
uczenie maszynowe w pythonie napisany kodem kulturowym poza
zasadą przyjemności brooklyńscy i jerozolimscy
rabini podtrzymują ład kosmiczny studiując talmud
buntuj
się przeciwko maszynom (gdy światło sen mroczy) losing my
religią medieval hardcore gołąb przysiadł na
parapecie nie rozmyśla o istnieniu
w czas życia jest tylko
czas życia w czas śmierci jest tylko czas śmierci
w
czas życia-i-śmierci jestem po obu stronach
okna jednocześnie
*Western Educated Industrialized Rich Democratic
***
Jeszcze
kilka słów, bo MUSZĘ, bo pies szczeka, gdy czytam na głos Te
wiersze. Zatem muszę napisać, a nie powiedzieć.
KTOŚ na
pewno skrzywdził podmiot liryczny. Gdyby był yo żywy
człek, trzeba by dzwoni na pogotowie (zwłaszcza gdyby
zobaczył koncepcje graficzną książki). Dalej: To jest
książka o obrotach ciał niebieskich, zaczpiowanych,
policzonych, policyklicznych, uwięzionych.
Dalej: Uta Przyboś
pisze tak (fragment)
niekiedy już prawie
tuż tuż
w
pomiędzy
w punkcie
że aż poza
tym
co umarło umiera umrze
bez umiaru (…)
Czy
występuje tu kompatybilność? Nie, ale są (na pewno) punkt styczne
u poetki i u poety!
***
i jeszcze to. Takie
familijne, a takie smutne:
czy wygrywasz
synu?
jeszcze nie wymyśliłem kim będę jak dorosnę
już zdążyłem się zestarzeć
w wolnych chwilach się
stresuję w szybkich uprawiam hiperwentylację
śpię w pozycji
savasany przestałem pić palić jem tylko narkotyki
zmywam
kubki by pić herbatę piję herbatę by zmywać kubki
każda
czynność jest równie głęboka jak zsyp który rodzi sny
i mrówki
muzyka jest miękka jak ser francuski czytam
mitologię inków oglądam sumo
rewolucja wbija
na dzielnię ulica krzyczy by kochać
pokój
opuścić pokój wydaje się perwersją za oknem
mam świat
lecz okno znika teraz świat jest mną ja
jestem po drugiej stronie oka
dzieląca nas rogówka powoli się
rozpuszcza miesza się ślina
toczy się życie
które można marnować
****
Gdzieś
dopadło mnie nazwisko Nietzsche. Ostro Panowie! Papier w dole często
szafuje nazwiskami, których w ogóle nie pojmuje, ale to moja
szczeniacka uwaga (na boku).
Ale skoro Nietzsche to;
Gdzie
jesteś, piękny świecie? Wracaj, wskrześnij, Czasie rozkwitu
natury zamierzchłej! Tylko w krainie wieszczek, złud i pieśni Twe
utrwalone ślady dziś nie pierzchły! Smuci się pole zimniejsze od
głazu, Bóstwo nie zjawia się choćby na mgnienie. Z pełnego
życia, ciepłego obrazu Zostały tylko cienie. – Friedrich
Schiller
Ale skoro Nietzsche to;
Racjonalizując,
demitologizując i sekularyzując egzystencję człowieka, Oświecenie
zarazem ostatecznie przepoławia, rozdziera jego wewnętrzny świat
na dwie antagonistyczne sfery, które już nigdy nie ulegną
scaleniu. Pierwsza to sfera świadomości i tożsamości jednostki,
jej refleksyjnego odbioru samej siebie jako osadzonego w planie
historyczno-kulturowym podmiotu życia społecznego. Z drugiej sfery,
kryjącej metafizyczne potrzeby i marzenia, zawierającej
indywidualną (dzieciństwo), a kto wie, może także i zbiorową,
pamięć o historycznym czasie dawnym i archaicznym, płynie
niewygasłe, choć już utopijne w warunkach nowoczesnego świata,
pragnienie odnalezienia utraconej pełni, bezpośredniości i
„naiwności” doświadczenia bytu.
(M. Kruszelnicki, Natura
(nie)odzyskana. O „Panie” Knuta Hamsuna)
***
Bardzo
się cieszę, że boli mnie gardło. Bop krzyczałem, gdy
czytałem.
Bardzo jestem zły, że moja suczka Gabi nie polubiła
tej poezji (wciąż warczała i szczekała).
Bardzo si e cieszę,
że wszystkie wiersze są monologiem. Dialogów szukajcie u
Tomasza Dalasińskiego lub u Konrada Góry.
***
To
nie jest kiczowata wypowiedź. Grafomańska jest tylko okładka.
A
czytaliście Emily Dickinson. Ona pisałaby dzisiaj BARDZO
podobnie. Naprawę. Bo
„Ruszyłam w świat – opuszczona -
By
poczuć się równie samotnie
Na jakimś Półwyspie Nowym
Grób
mój przede mną tam dotarł - (…)
(„784” w
tłumaczeniu Tadeusza Sławka).