Obszar tragiczności
"Kundle”, Katarzyna Groniec. Wydawnictwo
Nisza, Warszawa 2023.
JĘZYK – to siła tej opowieści.
Utkanej z ludzkiego potu i gniewu, napełnionej radosnym szumem. Jest
rejwach przeszłości i zamęt aktualności. Skaczemy, ruszamy się z
Gorylem, z Aszer, z Sophie. Każde z nich jest naznaczone,
wyznaczone.
Poznajemy śląski rdzeń, który zawsze był
rozrośnięty i żylasty. Tu Niemcy, tam, Żydzi, tu
Polacy…
Katarzyna Groniec marzyła o karierze pisarki?
Jej
książka wychwytuje to, co wielu z nas pomija, zapomina, zatem duchy
pomogły jej osiągnąć sukces. Bo to książka to dowód na talent
literacki Katarzyny Groniec, która jest piosenkarką Echa!
Siła
Metafory jest tu ukazana w sposób profesjonalny, poetycki i
ujmujący.
Groniec jest konkretna, a jednak jest też tak bardzo
rozgadana, a Cisza jest dopełniaczem, wypełniaczem.
Groniec
swoim tekstem spowodowała u mnie „wspólnotowe” rozgadanie.
Porozgłaszać trzeba, że „Kundle” to bardzo dobra proza.
Z
ogromną rezerwą podchodziłem do tej książki, bo bałem się
pisania Katarzyny Groniec. Zachowałem się jak buc. Bo oceniłem,
zanim wpadłem w wir tego pisania. Bałem się bylejakości, bałem
się odkurzonych zapisków. Fiszek zapisanych w młodości, a
dostałem tekst dojrzały, aktualny, transcendentalny.
Debiut?
Nie wierzę! To jest bardzo dobra fabuła. Oniryczna, fantastyczna,
historyczna i lokalna tylko z pozoru.
Duchy ciszy i duchy
wrzasku. Okiem Innego. Naoczni świadkowie niezwykłej batalii.
Eliza
Kącka na skrzydle okładki pisze dosadnie i jest to
najlepszy blurb od lat. Do książki, która jest
opowieścią Bliźniego.
Książkę Katarzyny Groniec
pokreśliłem, poszczególne strony pogniotłem, bo jest w tym
pisaniu tak wiele zaskoczeń, tak wiele oszołomień.
Wyjaśnienie,
że cała historia dzieje się na Śląsku, gdzieś między Zabrzem a
Rybnikiem jest zasadne. Tak samo dobrym rozwiązaniem jest dołączenie
słownika „gwary”. Ale gdybym nie doszukał się
geograficznego odniesienia, to przecież mógłbym przenieść ludzi
i zdarzenia na Kaszuby, gdzie mieszkam. Tutaj ludzie do dzisiaj nie
wiedzą gdzie byli Holendrzy, gdzie Niemcy, gdzie Mazurzy i inni
ludzie z wolnego miasta Gdańska.
Każdy z nas ma swoje miejsca
i historie. Ziemia nie jest mitem. Ziemia kryje oddechy, Ciszę,
zbłąkane psy i niewydarzonych pisarzy w prochowcach
Wermachtu.
Każdy ma COŚ, nie każdy potrafi opowiadać.
Katarzyna Groniec niezwykle mnie zaskoczyła. „Kundle” to
ujawnienie języka niepospolitego, to pokazanie i ukazanie, że Woda,
że Czas, że Cisza, Że Stary Pies – wszystko widzą i wszystko
potrafią „przemielić” w niepopisane dotąd historie.
Książkę
Katarzyny Groniec nazywam „nieludzkim oderwaniem”.
- nie
potrafimy już znieść niczego, co trwa w utrzymanym kształcie, nie
umiemy już czerpać pożytków z nudy - (Paul Valéry).
Być
może dusza człowieka ze Śląska utraciła muzykę, ale wypełnia
ją Cisza, która była zawsze. I z Prawdziwymi Polakami, i z
Niemcami, Żydami.
Cisza jest pozorną bezczynnością. Cisza
jest najlepszym obserwatorem, ziemskim – anielskim -diabelskim
przyjacielem.
A może o Ciszy nie należy zagadywać,
należy jej słuchać, bo ona nas widzi, nas dotyka, nas zapamiętuje.
„Odrzucenie” ciszy nie jest możliwe. Cisza jest jak skóra. Jak
ciało Sophie. Na stronie 96. jest tak wspaniały rozpis, opis
jej… upadku, jej starzenia. Ten obraz jest właściwym wskazaniem
dla każdego Czytelnika, jaka jest moc tej fabuły, jak bardzo
Katarzyna Groniec włada piórem.
Dbanie o zachowanie pamięci,
o zachowanie terytorium.
I znowu Paul Valéry: -
Przeszkody to znaki niejasne, przed którymi jedni wpadają w
rozpacz, drudzy zaś rozumieją, że jest coś do zrobienia, ale są
i tacy, którzy tych znaków nawet nie widzą. Tradycja i postęp –
to dwaj wielcy wrogowie ludzkości. Wadą siły jest nadmierna wiara
tylko w siłę.
W tej prozie jest Goryl, Aszer, Adam.
Jest Aram i Sophie i ciągnie się legenda o świętym Jerzym. Można
założyć, że mamy przed sobą starą wiedźmę, która posiadła
nieśmiertelność i przy kominku snuje opowieści.
Można
założyć, że to wszystko zmyślenie i tak jak Goryl jest
wyrzutkiem i chorym chłopcem, tak cała ta narracja jest pasmem
narzekania na Czas i Ludzi.
Można wpaść też na trop
oczytanej, erudycyjnej autorki, która widzi i patrzy poza
horyzontem. Wybiera ludzi, zdarzenia. Chwyta oddechy. Plecie ze słów
warkocze aktualnych wkurwień, np. na Jad Waszem, które broni
Abramowicza, uwikłanego jak cholera w zabijanie
ludzi. Ale Abramowicz ma pieniądze, Jad Waszem wpływy,
a Cisza zaczyna się odzywać, zaczyna zie drzeć i
wrzeć.
To tylko wyrwany z kontekstu ustęp. Bo ja wolę
umieranie i OIOM i Tesco. Smutek obleczony w prawdę.
Klechdy
nie zawsze są zmyśleniem. Można nawet zawsze rodzą się z
zagmatwanej prawdy.
Wybór bohaterów tej baśni jest
zastanawiający, ale nieprzypadkowy. Goryl uchodzi za wioskowego
głupka, Aszer jest tak naprawdę wyobrażeniem. Pozostali
wyrastają z nieznanej formy życia, ze Śląskości…
Bo
„Aszer składa się z ciszy i z tykania zegara, z
ziemniaczanych obierków, z wody na kartofle i z umierającej kilka
razy w roku Stefci Rudeckiej, która raz po raz zabija miłości do
ordynata Micharowskiego. Aszer składa się
z podzamojskiej babki, która skończyła pięć klas
podstawówki i swoją miłość dzieli między Aszer a
Trędowatą […].
Aszer zapytała, czy to prawda, że
towarzyszę nie tylko jej. - Tak – mówię. I czy Goryl też był
moim towarzyszem? - Tak – mówię. Czy stało się tak, jak się
stało, dlatego Goryl mnie porzucił? - To bez znaczenia – mówię
– i tak by się dokonało”.
***
Katarzyna Groniec
o sobie:
Jestem piosenkarką. Urodziłam się w Zabrzu
22.02.1972. Nie podobało mi się, że w tej dacie jest tak dużo
dwójek. Szybko zaczęłam mówić, ale nie chciało mi się chodzić.
Żeby mnie sprowokować do wysiłku, zabierano mi zabawki i kładziono
je trochę dalej niż na wyciągniecie ręki. Bawiłam się
palcami. Piosenkarsko zadebiutowałam na komunii siostry,
mając półtora roku. Ku ogólnej konsternacji -
Mazurkiem Dąbrowskiego. Lubiłam pisać ale nienawidziłam
dwójek i pytania: jak ktoś, kto tyle czyta, może walić tyle
ortów? Postanowiłam komunikować się śpiewem. Po pięćdziesiątce
nabrałam odwagi.
***
Miasto między Zabrzem a
Rybnikiem. Niedaleko stąd do Toszka, niemieckiego Tost, z wielkim
domem wariatów. W latach wojny był tam obóz jeniecki dla Anglików.
Uwieczniają go co najmniej trzy książki. Jedną z nich napisał
sir P.G. Wodehouse. Potem funkcjonowało więzienie NKWD. Trzy
tysiące ofiar. Tego się z Kundli nie dowiemy. Minęło ćwierć
wieku. Miasto jest wysypiskiem rozbitków. Niepełne rodziny,
podwójne tożsamości, poharatane dusze. Śląscy autochtoni,
przesiedleńcy z Kresów, Żydzi, Romowie, Niemcy. A nad tym
wszystkim – instancja narracyjna, która widzi wszystko osobno. Bo
scalić się tego nie da. To miejsce, gdzie pękła więź języka i
świata, gdzie króluje niekonkluzywność, a w codzienności
otwiera się egzystencjalna otchłań. Proza Groniec balansuje na
skraju tej przepaści - zwykłej i niezwykłej zarazem
- ze sprawnością literackiego ucha i języka, jakiej zazdrości
się nie tylko debiutantom. / Eliza Kącka
9/10