Szybki kurs dojrzewania
Najlepiej dla wszystkich – Petra Soukupová, 420 stron, tłum. Julia Różewicz (Wydawnictwo Afera, Wrocław 2019)
Czy nie drażnią was slogany: „kobiece pisanie”, „kobieta dla kobiet o kobietach”? Mnie osobiście irytują i czasami doprowadzają do szewskiej pasji. To etykietki, które może dobrze się sprzedają w drogeriach, ale czy na pewno w księgarniach? Zresztą może biadolę, a nie ma nad czym?! Może należy się pogodzić z tym, że jest taki nurt w pisarstwie i nie jest on ani przesiąknięty nadętym feminizmem, ani – jak by na to nie patrzeć – seksizmem.
Moje ułomne rozważania odnoszą się do słów Kingi Dunin, która jasno i wyraźnie posługuje się stereotypami, pisząc o „Najlepiej dla wszystkich”.
Dla mnie to, że autorką książki jest kobietą, która pisze o kobietach, jest naprawdę drugorzędne. Liczy się jakość powieści, a ta jest niczego sobie.
Czeska pisarka uwiodła mnie już wcześniej. Jej „Pod śniegiem” to zróżnicowana opowieść, gdzie oko kobiety widzi wyraźniej, dostrzega niuanse życia.
W „Najlepiej dla wszystkich” mamy do czynienia z przeplataną perspektywą trzech głównych bohaterów. Vikiego, jego babki Evy i matki Hany. Te naprzemienne punkty widzenia układają się w obraz rodziny z problemami, które mogłyby dotknąć każdego z nas. Dwie dojrzałe kobiety, a pomiędzy nimi dziesięciolatek, który musi odnaleźć swoje miejsce. Bez ojca, bez dziadka. Mężczyźni w jego życiu pojawiają się jak cienie. Od jednego romansu Hany do kolejnego. Viki nie szuka bliskości przypadkowej, jednorazowej. Dojrzewa w chaosie, do którego stara się dostosować.
Kiedy Hana decyduje, że jej syn będzie mieszkał na wsi z jej matką, każdy w tej opowieści ma wątpliwości. Zarówno chłopiec, jak i kobiety nie wiedzą, jak nowa sytuacja na nich wpłynie. Petra Soukupová ma dar opowiadania. Bo zarówno w tym miejscu powieści, jak i później czujemy dosłowność stanu rzeczy. Nie ma udziwnień i sennych odwołań. Jest siłowanie się na racje i obietnice. Viki „obiecuje wszystko na świecie, byleby nie jechać do babci”. Hana obiecuje, że to tylko tymczasowe. A Eva zarzeka się, że tak będzie „najlepiej dla wszystkich”.
A potem opowieść płynie – i to jest mój zarzut wobec tej książki – aż nadto przewidywalne.
Chłopiec dojrzewa, jego matka aktorka gra nie tylko na scenie, a babka stara się walczyć o sympatię wnuka nawet, a może zwłaszcza wtedy, gdy dopada ją choroba.
Jednak to pozorny obraz spokoju czy wręcz nudy. Co kilkanaście stron wybucha konflikt, pojawia się kolejna awantura wśród dorosłych, ale Viki wie, na czym stoi. Wie, kiedy milczeć, wie, kiedy krzyczeć. Z rozkapryszonego chłopca, którym był, mieszkając w Pradze, przeistacza się niemal w dojrzałego nastolatka, a wszystko za sprawą wydarzeń, których jest uczestnikiem.
Jednak nadal uwodzi go zapach i dotyk Hany. W każdym momencie potrzebuje matczynej miłości. Nawet wtedy, gdy oskarża ją winą za śmierć psa. Z czasem docenia też bliskość, która go łączy z babcią. Bo: „Mama ma gładkie, ale chłodne dłonie, za to ręce babci są jak stary pergamin, bardzo delikatne i ciepłe”.
To, co czuje chłopiec, to jedno. Bohaterki tej powieści też potrzebują ciepła, które odnajdują właśnie w ramionach Vikiego. Na przykład wtedy, gdy Hana „wdycha zapach jego włosów i nagle czuje, jak bardzo, najbardziej na świecie chciałaby, żeby znów miał trzy lata, a ona mogła go głaskać i wąchać do woli”.
W tym na pozór sentymentalnym świecie najgorzej wypadają faceci. Ojciec chłopca zarówno w książce, jak i w życiu Vikiego pojawia się zaledwie trzy razy. Wtedy, gdy tuż po narodzinach znika. Potem, kiedy śpiewając, dziecko się zastanawia, po kim ma ten talent, a następnie pojawiają się pieniądze i jest bezpłciowy esemes z pytaniem, czy chłopiec chciałby spędzić z ojcem trochę czasu podczas wakacji.
Ważny był dziadek Vikiego, ale w powieści jest tylko wspomnieniem. Jak cień chodzi za Evą, której brakuje go najbardziej. Jednakże zmarli nie pomagają rozwiązywać problemów. Ich groby można co najwyżej „odwiedzać na zapas”, to wszystko.
Jest jeszcze Adam, brat Hany. Ale jego rola w opowieści jest żadna. Jest zajęty sobą i własną rodziną. Wpada i wypada. Pozoruje bliskość. Duży chłopiec, który zazdrości, że jego dawne zabawki trafiły w ręce Vikiego.
A ponadto aż roi się od obecnych i byłych partnerów Hany. Głównie są to aktorzy. Jak szybko się pojawiają, tak szybko znikają, aż do momentu, gdy Hana naprawdę się zakochuje. Ale to miłość toksyczna do żonatego mężczyzny, kolegi ze szkolnych lat.
Viki od mężczyzn woli zwierzęta. Pustułkę, psa, kota. Ale nie jest zahukanym malcem. Ma też przyjaciół. I w Pradze, i na wsi u babci. A gdy wszystko go irytuje, to ucieka w świat gier komputerowych. Wtedy nikt mu nie przeszkadza, nikt nie marudzi.
Skupiam się na roli chłopca w tej opowieści, bo ta postać najbardziej mnie przekonuje. Jest mi szczególnie bliska. W trakcie czytania zauważyłem, że to jego kwestie chłonąłem najmocniej. Świat dorosłych jest zawsze przewidywalny, a dorastanie rodzi wiele możliwości. Życie Vikiego oczywiście jest zależne od decyzji Hany, jednak sposób, w jaki chłopiec potrafił odnaleźć w tym świecie, budzi czytelniczą sympatię. Szybki kurs dojrzewania Viki zdał na piątkę.
Petra Soukupová z prostych historii wyłuskuje to, co istotne. Psychologiczne portrety jej bohaterów są przekonywające. Nie fantazjuje, pisze o prawdziwych problemach. O tym, że życie uwiera, i o tym, że życie jest wyzwaniem.
Nota: 8/10