Z wizytą u samej siebie
Gość. Ariane Koch. Przekład Zofii
Sucharskiej. Wydawnictwo Drzazgi, Okoniny 2022.
W
roku przesilenia, w roku wojny ukazują się w Polsce dwie podobne, a
jednak zupełnie inne, książki. To „Gość” wydawnictwa Drzazgi
i „Skąd” Książkowych Klimatów.
Lubię liryczność,
zatem powinienem postawić na prozę Ariane Koch. Jest inaczej.
Zdecydowanie wybieram to, co napisał Saša Stanišić.
"Gość to taka postać, od której można się wiele nauczyć. „Mój dom jest twoim domem”, tak mówią po arabsku, kiedy chcesz go powitać. Ale co, jeśli ktoś weźmie to dosłownie i zgarnie nie tylko dom, ale też wszystkie meble, ubrania i wreszcie suszone pomidory w lodówce?
To,
jak może się czuć obca osoba, jest także tematem debiutanckiej
powieści Ariane Koch. Jej tytuł, Die Aufdrägung, jest nieco
mylący, ponieważ relacja między gościem a gospodarzem polega na
wzajemnej manipulacji”.
To cytat z „Süddeutsche Zeitung”.
Bezkrytyczna recenzja...
Pisanie
o inności, alinearności, o granicach asymilacji i potrzebie
solidarności oraz empatii zawsze ma swój czas. Jednak pytanie, czy
miejsce odczytania nie jest równie ważne. Bo „Skąd” to
uniwersalne pisanie, mimo że skupione na osobistych losach. Proza ze
Szwajcarii zdobyła w tym kraju laury, w Polsce wydaje się poetycko
akademicka.
Paralela z „gościem” piękna w zamyśle, a w
wykonaniu? Mnie to znudziło. Sympatia dla wydawcy została
wystawiona na sporą próbę.
Oczywiście, że znajdą się
tabuny apologetów. Bo skoro o „Gościu” (pochlebnie, ale bez
wyrazu) mówili akademicy Wit Szostak i Jerzy Franczak, to na pewno
to musi być dobre?! Może, nie musi.
W ogóle dziwi mnie, gdy
oficyna na samym starcie, gdy książka mości się na rynku, zwołuje
debaty z udziałem znamienitych… gości, którzy mają nam
wytłumaczyć, dlaczego należy epikę przeczytać.
Jestem
nieufny wobec takiej promocyjnej magii.
„Drzazgi” to
niewielkie wydawnictwo. Swoje wybory dobiera starannie i z rozmysłem,
dlatego wydanie „Gościa” można docenić, ale (tym razem) nie
trzeba. Na pewno nie należy tej książki przeceniać pod względem
warsztatu literackiego, który jest stanów średnich wód
wysokich.
„Gość” składa się z kadrów. Rozrzucone
po pokoju fiszki stanowią o sile, ale i są przekleństwem tej
książki. Ariane Koch staje się w pewnym momencie zakładniczką
konwencji, która nie wytrzymuje próby czasu. To znaczy; książka
jest ponadczasowa. Ale w trakcie czytania powoduje
senność.
Bo niby „gość” jest wszędzie, a tak naprawdę
jest głównie fatamorganą. I to ujmujące, ale jakże
ograne.
Szwajcarzy okrzyknęli, że opowieść zasługuję na
narodową nagrodę. I tutaj słowo „naród” jest znaczące, bo
Helweci to przede wszystkim państwo, organizacja. Naród to raczej
skojarzenie… Nie, nie jestem nacjonalistą (wiecie o tym). Nie
jestem też szowinistą, ale chyba rozumiem, dlaczego miejscowych
uwiódł „Gość”. Mnie znużył.
Próbowałem to przeczytać
drugi raz, w odstępie trzech tygodni; ależ to było cierpienie…
No,
bez przesady. Czyta się „to” przyzwoicie. Tylko tyle i aż
tyle.
Dlatego wybieram, przywołane, wyraziste „Skąd”.
Pisanie o sobie, ale tak naprawdę o krótkowzroczności polityków.
Pisanie o sobie, a w rzeczywistości o państwie, któremu zdawało
się, że jest narodem, a dzisiaj nie ma go na mapie Europy…
O
resentymentach, o sentymentach. O ślepocie, głuchocie. O wytężonym
słuchu, o wyostrzonym wzroku.
Miraż psychiczny i
fizyczny.
Mariaż dobra ze złem. Zgniłe kompromisy. Wstępne
umowy, szybko zrywane.
Koch jest
poetycka. Stanišić eseistyczny. W żadnym wypadku proza
literacka nie wygrywa. A – nomen omen – przegrywa proza życia.
Tu i teraz.
Kto nie czytał „Skąd”, niech sięgnie po
moją recenzję, a potem po książkę. Albo odwrotnie. Kto nie
czytał „Gościa”, niech od razu zabiera się za fabułę. Bo
moja rekomendacja jest licha. Obarczona mnogością lektur i
wyostrzonym węchem i smakiem.
„Gość” za dziesięć lat
(prawdopodobnie) nabierze mocy. Gdy Stary Kontynent okrzepnie lub gdy
rozwali się do reszty.
Obecnie „Gość” to wróżenie, to
czarowanie, to popisywanie się. Nadpisywanie.
„Gość” tylko z
pozoru jest historią zmyśloną. Bo nie o fakty tu biega, lecz o
przesłanie, o szersze widzenie. To zawężenie sprowadzone „do
parteru” – do domu, restauracji jest tylko wybiegiem. Jednak czy
nie nazbyt „wprost”.
Bo niby sytuacja ma być zdewaluowana,
a czasami jest aż nadto wprost. Potknięcia debiutantki, które
zostały wybaczone?
„Drzazgi” mówią o tym tak:
„W
przestrzeń, w którą wkracza, gość wnosi zawsze element inności.
Czasem zjawia się na krótko, by ruszyć w dalszą drogę, czasem na
przemian przychodzi i odchodzi, czasem już zostaje, przestając być,
kim był, czyli gościem właśnie. Zdarza się, że wizyta tego
radykalnego innego, szczególnie jeśli się przedłuża, burzy dobre
samopoczucie i światopogląd gospodarza, często wzbudzając w nim
wrogość, niechęć i władczość ukryte pod maską empatii.
Kiedy
więc do przepastnego domu bohaterki tej powieści wprowadza się
nowy lokator, niemal natychmiast w ruch zostaje wprawiona dialektyka
gościnności zagarniająca kolejne przestrzenie życia i
przestrzenie tekstu. Kto tu się komu narzuca, kto na kim wywiera
presję, kto czegoś wymaga, a kto się podporządkowuje?
Ariane
Koch, laureatka Szwajcarskiej Nagrody Literackiej, w swojej
oszczędnej, wycyzelowanej prozie przetłumaczonej przez Zofię
Sucharską opowiada historię pewnej nieistotnej z pozoru znajomości
– tajemniczej narratorki i anonimowego przybysza. Kameralna
scenografia tego spotkania służy jej jednak za arenę namysłu nad
najbardziej palącymi problemami współczesnych społeczeństw
Zachodu: nad integracją i asymilacją, nad migracją i tolerancją,
wreszcie – nad przyszłością kultury, która występuje przeciw
samej sobie, zamiast szansy widząc w innym zagrożenia”.
Wszystko
ładnie i pięknie, ale jakoś (bo nie musi) mnie to pochłonęło.
Nie wciągnęło i nie wciągnęło.
Dosyć
szybko – już podczas czytania „Gościa” – wróciłem do
Skąd. A także do książki Piotra Jakubowskiego – „Pułapki
tożsamości. Między narracją a literaturą” (Universitas, Kraków
2016).
Jakubowski w pewnym momencie pisze tak:
„Intrygi,
które wymyślamy, są uprzywilejowanym sposobem, w jaki
referujemy nasze bezwładne, nieuformowane i aż do przesady nieme
czasowo doświadczenia”.
Długo,
by pisać i mówić, ale intrygi z „Gościa” są zbyt proste.
Mają moc sprawczą. Są przesłaniami „sporymi”, ale to chyba za
mało...na prozę „ponadczasową”.
U Koch jest sporo ładnych bon motów, literacko pięknie przetłumaczonej prozy jednak nie broni sam przekład, ale i moc przesłania, ta jest dla mnie zbyt wprost. Zbyt DUŻO wielkich liter, które udają poezję.
*Ariane Koch (ur. 1988) – autorka sztuk teatralnych, słuchowisk i tekstów prozatorskich. Za swoje utwory została uhonorowana wieloma nagrodami, a jej dramaty były wystawiane między innymi w Bazylei, Berlinie, Kairze, Stambule i Moskwie. Gość to jej debiut prozatorski, za który otrzymała Szwajcarską Nagrodę Literacką.
7/10