Czyli...blask światła
Migot.
Z krańca Grenlandii. Ilona Wiśniewska. Wydawnictwo Czarne,
Wołowiec, 2022. Seria wydawnicza: Reportaż.
Najpierw
była książka „Lud”, ale „Migot” nie jest (tylko) kolejnym
odcinkiem grenlandzkiej sagi. To osobny, mocny tekst. Przesiąknięty…
przemilczeniem i trudnym „rozgadaniem”. Bo czasami wystarczą
monosylaby, by zrozumieć, to co drugi człowiek chciał lub czego
nie chciał nam powiedzieć. Innym razem milczenie rodzi długą
opowieść o życiu na krańcu świata! Samowystarczalność
bohaterów to jest to, co ujmuje i zajmuje czytelnika.
A
byliście kiedyś na połowie fok? No właśnie!
Ze
swojego trzymiesięcznego pobytu w Qaanaaq i Siorapaluk Ilona
Wiśniewska stworzyła opowieść, która co chwilę się rwie, a
jednak jest bardzo spójna i zwarta. Ludzie, którzy do tej pory
wydawali się, że są nudziarzami, zostali rozpisani do rangi
herosów. Bohaterów tego zapomnianego kawałka planety.
Czy
„dalej” ktoś mieszka? Autorka spotkała się polarnymi Inuitami.
Czyli z kim? Tego musicie się dowiedzieć. Dlatego po „Migot”
należy sięgnąć.
Migot
z nagrodą Grand Press w kategorii Książka Reporterska Roku. To
dobra rekomendacja, ale nawet bez tych laurów książka jest
właściwym wyborem, dla tych którzy cenią w dziennikarstwie
rzetelność i uczciwość.
To, co swoim pisaniem
proponuje Ilona Wiśniewska, wykracza poza reportaż, jego tradycyjne
ramy. Jej tworzywo, jakże osobiste, staje się opowieścią o
ludziach, którzy (niby) są wszędzie. Mają swoje problemy i zdarza
się im odnosić sukcesy. Dla nich małe, dla nas wielkie. A jednak
miejsce determinuje tutaj wszystko.
W tym roku Czarne wydało
także powieść „Dolina Kwiatów”. Połączenie „Migotu” z
tą fabułą daje piorunujące efekty.
Epika jest przesiąknięta
samotnością, niezrozumieniem, odrzuceniem, śmiercią, ale pasją.
W reportażu te elementy są (właściwie) porozrzucane, wplecione w
historię poszczególnych bohaterów. Są swoistym emblematem
MIEJSCA.
Witajcie na Grenlandii; jej zapomnianym kawałku.
Eskimosi! Czy całują się pocieraniem nosów? Taką
legendę znało każde polskie dziecko od dziesięcioleci, czyniąc z
tych ludzi, bohaterów filmu przyrodniczego. No, bo „to całowanie”,
bo igloo, bo renifery, niedźwiedzie i foki. Bo harpuny i futrzane
czapki.
Wszystkie te obrazki nie dotyczyły ani ludzi, ani
miejsca. Były wytworem pewnej niesprawdzonej legendy.
Ilona
Wiśniewska kolejny raz odkrywa dla nas coś więcej niż opowieść
o Eskimosach. Bo czy tych w ogóle jest tak wielu? Tych z naszych
„wymyślonych wspomnień”?
Ilona Wiśniewska pisze o
ludziach, którzy tracą dzieci pogryzione przez psy, albo dlatego,
że kolejny nastolatek postanowił popełnić samobójstwo. Dlaczego
on, ona to zrobili? To pytanie męczy duńskich socjologów. Powstają
raporty, analizy. Specjaliści spotykają się na konferencjach i
zjazdach. Pisarze próbują to rozpisać, używając emocji i
paraleli.
Ilona Wiśniewska jest bliższa prawdy od pozostałych.
Bo nie tylko rozmawia z bohaterami dramatu, ale „rozdrabnia
szczegóły” ludzkich losów. Pod lupę kładzie każdy „pyłek”,
by pokazać tych, którzy odeszli i tych, którzy po nich
zostali.
Ból, męka, rozwarstwienie, ale bardzo szeroko pojęte
zobojętnienie. Takie OBRAZY mamy w tym tekście.
A na końcu
zostają (tylko i aż) imiona.
Ludzie! Tak, ale tym razem
autorka naprawdę udała się na koniec świata. I gdyby nie ta
podróż, nie byłoby spotkań, polowań, kucharzenia, długich lub
zupełnie zdawkowych rozmów.
Ilona Wiśniewska wsiąknęła w
ten tekst całą sobą. A tekst pochłonął ją.
Jednakże
reportaż Ilony Wiśniewskiej nie jest relacją, która przybiera
znamion epitafium. W tym tekście mamy siłę. Wręcz demonstrację
siły. Tej mocy autorce dodają nawet Ci, których już nie ma z
nami.
Autorka musiała (i to nie pierwszy raz) jako istota
ludzka być silna pisząc ten reportaż. Łzy musiała zamieniać w
pytania lub spostrzeżenia.
Zaczyna się od bardzo trudnej,
lecz znanej z podboju innych krain, historii… kolonialnej. Gdy mali
ludzie próbowali być wielcy, a ci rzeczywiście wielcy zostali
sprowadzeni do parteru. Potraktowano ich jako „materiał
badawczy”.
Grenlandii, której nie zamieszkują miliony,
a jednak słychać w tym tekście tak wiele osób, że naprawdę robi
się tłocznie. Cały czas jest jednak delikatnie, z wyczuciem i
wielką empatią.
Autorka nie stroni od uczestnictwa. Jest cały
czas w epicentrum zdarzeń i wydarzeń. Zdaje się, że niektóre
prowokuje, inne przynosi życie. Przynosi też śmierć.
Grenlandia,
zielony kraj. „Migot” jest zapisany innymi barwami. Dużo tu
czarnego, sporo szarości, dużo białego, a potem kolory bardzo się
mieszają. Wychodzi słońce, jest pozorna tęcza, zorza
polarna...
Dzięki sprawności autorki, a raczej jej wyczuciu,
każdy odcień (północnej) Grenlandii i jej podzielenia i
rozdzielenia, poznajemy dokładniej, precyzyjniej.
W każdej
opowieści, w każdym rozdziale tej książki najważniejszy jest
człowiek!
„Zimą samolot z południa dolatuje tu raz w
tygodniu lub rzadziej. Latem tylko dwa statki dowożą zaopatrzenie
na resztę roku. Kilkuset mieszkańców północnej Grenlandii żyje
według zasad ustalonych przez naturę i przodków – wielkich
łowców polujących na morsy i niedźwiedzie.
Ilona Wiśniewska
pojechała do Qaanaaq i Siorapaluk, najbardziej na
północ wysuniętych osad Grenlandii. Nawiązanie relacji
z Inughuitami, zwanymi też polarnymi Inuitami, wymagało
wyczucia i czasu. Usłyszała: „Nie spiesz się. Ugotuj coś. My
też chcemy wiedzieć, kim jesteś”.
Zaprosili ją do swojego
życia. Uczestniczyła w polowaniach, była zapraszana do domów,
przysłuchiwała się rozmowom, w których przeplatały się
codzienność, katastrofa klimatyczna, historia i skomplikowane
relacje z resztą świata. Tak powstał Migot,
niezwykły inuicki wielogłos, który w ciemnościach nocy
polarnej wybrzmiewa szczególnie przejmująco”.
Ilona
Wiśniewska (ur. 1981)
— reporterka i fotografka, współpracuje
z „Dwutygodnikiem”, „Polityką” i „Dużym Formatem”.
Autorka książek Białe. Zimna wyspa Spitsbergen, Hen. Na północy
Norwegii, Lud. Z grenlandzkiej wyspy oraz Migot. Z krańca
Grenlandii, a także opowieści dla dzieci Przyjaciel Północy. Była
nominowana do Nagrody „Newsweeka” im. Teresy Torańskiej, tytułu
Kobiety Roku 2015 w plebiscycie portalu wp.pl oraz Nagrody im.
Beaty Pawlak. Za Hen otrzymała nagrodę w konkursie Travelery,
za Lud Kryształową Kartę Polskiego Reportażu – Nagrodę
Prezydenta Lublina oraz nominację do nagrody MediaTory w kategorii
ObserwaTOR, a za Migot nagrodę Grand Press w kategorii Książka
Reporterska Roku oraz nominację do Nagrody im. Beaty Pawlak. Jest
także laureatką Złotej Sowy – nagrody Klubu Inteligencji
Polskiej w Wiedniu, przyznawanej twórcom propagującym polską
kulturę za granicą. Mieszka w północnej Norwegii.
Z
rekomendacji:
To opowieść o ludziach, którzy żyją na
końcu świata – dosłownie i w przenośni. Qaanaaq to
najbardziej wysunięty na północ kraniec Grenlandii. To też
najodleglejsze peryferia biedy i wykluczenia. Dlatego lokalne
cmentarze pełne są grobów dzieci, które popełniły samobójstwo.
Ilona Wiśniewska stara się uchwycić ostatnie tchnienie
umierającego świata Inughuitów – ich wartości,
wierzeń, sposobu życia – który nasza zachodnia cywilizacja
skazała na nieistnienie. Częścią tej cywilizacji jest także
kultura słowa pisanego, której jako reporterka z Europy jest
reprezentantką. Próba wyjścia z tej roli sprawia, że jej
najnowsza książka jest czymś więcej niż znakomitym reportażem.
Jest też świadectwem ludzi, którym odebraliśmy prawo
głosu.
(Agata Kasprolewicz)
9/10