Kontrolowana wolność
Chilijski
poeta, Alejandro Zambra. Przekład Carlos Marrodán Casas.
Wydawnictwo Filtry, Warszawa 2022.
Kontrolowana
wolność!
Najlepiej
podsumowywali „To” dziennikarze „El País ”:
Perfekcjonista i mózgowiec, autor „Chilijskiego poety” opowiadał
i opowiada na nowo cichą historię Chile, która w rzeczywistości
jest jego własną.
Domy,
w których zamilkł instynkt przetrwania, życie na ulicach
reżimowego niegdyś kraju, a obok literatura biblioteczna. Również
powolny proces wychodzenia z tego wszystkiego, co mężczyźni tacy
jak on kwestionują, czyli niezachwianą męskość ich
wychowania.
Szukacie
podsumowań? Nie mogliście trafić lepiej! „Chilijskiego poetę”
potraktujcie jako przewrotny
poradnik! Pełen humoru, kpin i szyderstwa! To gorzka pigułka, ale
warto ją przyjąć.
Będziecie
się śmiali. Podobnie jak u Eduardo Mendozy
kąśliwość i parodia was uwiodą. Ale spójrzcie
na tę prozę szerzej.
To
właśnie tutaj poezja zamienia się w prozę. Trywialność naszego
życia w pełnej krasie.
Szukacie
podsumowań? Wróćcie do początku. Do pierwszej miłości,
pierwszego seksu, premierowej masturbacji, ci
którzy mogą – do czasu PRL-u.
Te
wspomnienia okraszacie szczyptą młodzieńczej zuchwałości i
starczej mądrości. I to wszystko. Marzenia rozbijają się o skały.
Błędy jak spalane naprędce papierosy. Sukcesy jak podwójna
whiskey.
To,
co pomiędzy to staje się istotne. Między zachwytem a trwogą jest
proza. Jest codzienność.
Carla
i Gonzalo, niegdyś młodzi kochankowie, długo się nie
widzieli, ale kiedy wpadają na siebie na ulicach Santiago, ich
miłość nagle odżywa. Gonzalo poznaje
Vincenta, syna Carli, i próbuje sprostać roli partnera oraz
ojca, do której nigdy nie pretendował. Owszem, marzył o
wspólnocie, ale innej – chciał dołączyć do barwnego grona
chilijskich poetów.
Alejandro Zambra pisze
„z jajem”. Dystansu w tym sporo. Ale, uwierzcie mi, to
pozór. To przebranie. Wypożyczone kostiumy teatralne.
Pisarz
jakby z offu wciąż komentuje i zdaje się, że jego kpina przybrała
wymiar nieskończoności. Jednakże (nawet – sic!) on wie, że za
tym sztafażem kryje się normalne szare życie.
„Chilijski
poeta” to opowieść o niespełnieniu, o marzeniach rozbitych o
skały. Nie dało się tej „prostej historii” opowiedzieć
inaczej, jak używając języka szydercy i
kpiarza.
Alejandro Zambra postanowił
się rozprawić z poniższym
wyimkiem z prozy swojego mistrza Roberto Bolaño:
„O
szczęściu nie napisał ani słowa, przypuszczam, iż uznał to
zagadnienie za całkowicie prywatne, a może, jak by to powiedzieć;
śliskie czy też grząskie?!”
Zambra pisze
o „szczęściu” od lewa do prawa. Inną kwestią pozostaje
krajobraz zmagań jego bohaterów. (I
jego samego, jako pisarza.)
Bo
to właśnie oni swoje upojenie życiem zamieniają w farsę. Niby
niechcący, niby
przypadkiem. Wiele spraw jest poukładanych, zaszufladkowanych, a tu
nagle klops. Wszystko w piach.
Tak,
piach? No niestety.
Nawet
pragnienie bycia wielkim chijskim poetą, grzęzną a malignie
życia. Niby radość, a jednak coś się tu rozjeżdża.
Bo:
„Z
wierszami nie idzie mu najlepiej, wygląda na to, że Gonzalo nie
ma po prostu talentu, jednak z Carlą i
Vincentem jest mu dobrze. Tyle że wkrótce tęsknota za literaturą
– a może za innym, lepszym życiem – znów się odzywa i nad
patchworkową rodziną zbierają się chmury. Po latach, kiedy drogi
bohaterów zejdą się po raz kolejny, okaże się, że wspólne
życie dało im zaskakująco dużo – o wiele więcej, niżby
zgodzili się przyznać”.
Nad
𝑪𝒉𝒊𝒍𝒊𝒋𝒔𝒌𝒊𝒎 𝒑𝒐𝒆𝒕𝒂̨ unosi
się duch znakomitego rodaka Zambry, Roberta Bolaña. To
książka inteligentna, dowcipna, czuła. I niepokojąca. Niemal
każda scena przypomina nam, gdzie rozgrywa się akcja powieści.
Chile to kraj rozwarstwiony i rozdarty, marzący o nowoczesności i
nieumiejący pogodzić się z przeszłością, a poezja jest tu
figurą wytęsknionej rewolty i swobody.
Zambra w
tekście, zdawałoby się lekkim i swobodnym. Zawarł tak wiele
aluzji i paraleli, że aż trudno się w pewnym momencie połapać,
gdzie kpina, a gdzie łzy.
Z
każdą nową sceną nabieramy pewności, że napisana lekkim piórem
powieść przyniesie nam banalne zakończenie i w tym prześmiewczym
świecie i nie ma prawa nikt zapłakać nad zakończeniem. Ale jest
inaczej.
Bo
próby normalnego, szarego życia to tylko starania, z góry skazane
na porażkę. Bo jeśli w człowieku siedzi przeszłość, to jak żyć
„tu i teraz”?
Przeszłość
zawsze woła, prosi o swoje!
Cytując
hiszpańskich dziennikarzy: „Oczy Alejandro Zambra patrzą
daleko. Jest w nich intryga, tajemnica i na pewno trochę porażek”.
I
„te oczy” są pełni widocznie w „Chijskim poecie”. One
wziąż łzawią.
***
Alejandro Zambra
Urodzony
w 1975 roku w Santiago chilijski prozaik, poeta i eseista. Jeden z
najgłośniejszych pisarzy latynoamerykańskich swojej generacji.
Jego dzieciństwo i młodość przypadły na czas dyktatury, realia
ówczesnego Chile to stały motyw jego twórczości. Zadebiutował w
1998 roku tomem poetyckim, ale popularność zyskał dzięki powieści
Bonsai, wydanej w 2006 roku. Na jej
podstawie Christián Jiménez nakręcił
film pod tym samym tytułem, który miał premierę w 2012 roku na
Festiwalu Filmowym w Cannes. Zambra jest
laureatem najważniejszych nagród krajowych i wielu wyróżnień
zagranicznych. Trzykrotnie zdobył chilijską nagrodę za najlepszą
powieść roku. Jego książki przełożono na ponad dwadzieścia
języków, publikował opowiadania w takich pismach jak „New Yorker”,
„New York Times”, „Paris Review”
i
„Harper’s Magazine”. Przez lata uczył twórczego pisania i
literatury latynoskiej w jednej ze szkół wyższych w Santiago.
Obecnie mieszka w mieście Meksyk. Poeta chilijski to jego pierwsza
książka wydana w Polsce.
***
A
na koniec streszczenie/omówienie:
„Wydany
po hiszpańsku w 2020 roku Chilijski poeta Alejandra Zambry jest
najnowszą powieścią tego pochodzącego z Chile autora, który
obecnie uchodzi za najgorętsze nazwisko literatury
latynoamerykańskiej. Powiada się o Zambrze, że jest
kontynuatorem tradycji znanego w Polsce Roberta Bolaño.
Podobnie jak u Bolaño, mamy
u Zambry trochę metaliterackich gier,
a głównymi bohaterami jego powieści są ludzie, dla których
literatura stanowi sprawę najwyższej wagi. Obydwu chilijskich
pisarzy łączy też to, że w swoich powieściach dają obraz
społeczeństwa ukształtowanego w czasach dyktatorskich rządów
Pinocheta. Chilijski poeta to portret zbiorowej tożsamości, ale jak
trafnie napisał recenzent „New York Timesa”, ten drażliwy temat
ukazany jest nie jako tragedia, lecz rodzinna komedia. Powieść
zyskała międzynarodowe uznanie, a przez znawców
twórczości Zambry uznawana
jest za jego największe dzieło”.
***
Bądźcie
wolnymi, nawet gdy wydaje się Wam, że wszystko pozamykaliście, tak
jak tutaj:
Gonzalo,
idzie do „minimarketu” i myśli, że zostawił Carlę, swoją
dziewczynę, zamkniętą w pokoju w domu, ale narrator wyjaśnia:
„Nie byłem zamknięty, spałem, a ktoś, kto śpi, jest w pewnym
sensie wolny”.
8,5/10