Podręcznik dla (wykształconych) kucharek
Jeśli "ktoś" już na początku (swojego) tekstu musi się tłumaczyć, to nie wróży nic dobrego. Ale... Nazwijmy to inaczej. Wyjaśniam dlaczego mój tekst nosi taki, a nie inny tytuł.
"Podręcznikiem" książka napisana przez Tomasza Łubieńskiego nie jest na pewno. Kucharki też zwykle bywają wykształcone, ale...
Ostatnio toczyłem - ożywiony - spór z poetką Agnieszką Sroczyńską - Kostuch co oznacza "pisanie dla Kucharek i Ubogich". W moim odczuciu taka etykieta to deprecjonowanie i tworzywa, i odbiorcy. A jednak po kilku dniach, uznałem, że dzieląc się z Wami refleksjami po przeczytaniu "opowieści o życiu Jana Karskiego", sprowokuję do myślenia. A wszystko przez to i dlatego, że autor napisał swoje skromne dzieło w uniwersalny, dostępny sposób - poruszając jednocześnie kwestie historyczne, jak i teraźniejszość w socjologicznym zwierciadle.
Słowem: - Jeśli wszystkie książki historyczne mają być tak pisane, to ja nawołuję: - Oby więcej, częściej i pod strzechy. Nie tylko do kucharek, ale i polityków, nauczycieli i niewyrobionych pisarzy, którzy parają się krytyką.
Erudyta Łubieński bawi się formą. Ni to esej, ni pamiętnik, a może jednak "podręcznik" dobrego pisania o bohaterach? Oczywiście, powszechne fakty są w tej książce zaznaczone i to żadna zasługa autora, że powiela "znane - uznane". Jednak docenić należy sposób w jaki to czyni.
Jan Karski, naprawdę nazywał się Jan Romuald Kozielski, urodzony w Łodzi. No właśnie w Łodzi. Znam to miasto, bo studiowałem tam przez moment, ale teraz zacząłem je rozpoznawać po śladach Karskiego. I to - oczywiście - zasługa Tomasza Łubieńskiego. Tworzy on swoim pisaniem widokówki, fotosy, obrazy. Bo: "Może się pan ze mną nie zgodzić, ale według mnie, jeszcze tylko na pocztówkach świat jest taki, jaki by się chciało, żeby był. Dlatego wysyłamy je sobie". (Wiesław Myśliwski –" Traktat o łuskaniu fasoli").
Autor, ceniony eseista, redaktor, dramaturg - Tomasz Łubieński, wręcz z kronikarskim respektem, podchodzi do wydarzeń z życia swojego bohatera. Ale wplata w te opowieści nie tyle dykteryjki, co własne poglądy, slajdy wczorajszej i dzisiejszej Polski. Dlatego całość jest tak przyswajalna, tak strawna. To nie papka, demaskatorska błazenada. Bo: - Nie wiem co się dzieje, ale gdy ktoś już zaczyna pisać książki o Zagładzie, to - w moim odczuciu - musi się na siłę wyróżnić, odróżnić. Dlatego nie przepadam za Tomaszem Grossem, a ostatnio doktorem Adamem Puławskim. Ten wieloletni i sprawny badacz stosunków polsko - żydowskich wydał kolejną książkę, ale jego wywiad dla radia TOK FM, odbieram negatywnie. Oczywiście to nie w pełni jego wina, ale nagle w eter poszła wiadomość, że Karski to bohater, a przekazy o jego działalności to "mitomania". Nie tak dawno podobnie Anna Bikont podeszła do życiorysu Ireny Sendlerowej. Rozumiem "non-fiction", ale istnieje też coś takiego jak przyzwoitość.
O Karskim będą, mają kręcić filmy. Nadal będą pisać książki "na kolanach" i obrazoburcze, ale ważne, że jest miejsce na spokój i takt, tak jak w wydaniu Łubieńskiego.
Z życiorysem Jana Karskiego jest trochę jak z polską świadomością o zdrowiu i futbolu. Wszyscy się znają, ale jedni posiedli wiedzę z korytarzy przychodni lekarskich, a drudzy z foteli przed telewizorem, krzycząc: - Sędzia ch!.
A "koń jaki jest każdy widzi". I o bohaterskim, pełnym pasji i oddania życiu Jana Karskiego łatwo dyskutować, ale najpierw warto by coś przeczytać. Dlatego tak bardzo polecam książkę Tomasza Łubieńskiego.
Nota: 8/10
Zdjęcie pisarza - Wydawnictwo ISKRY, Jana Karskiego - wyborcza.pl