Hańba



Kobiety Holocaustu – Zoe Waxman, 288 stron, tłum. Joanna Bednarek (Wydawnictwo Poznańskie, Poznań 2019)

Obraz świata, w którym kobieta jest „rzeczą”. „Kobiety Holocaustu” to książka dokument z bogatą bibliografią. Lektura o ludzkiej podłości.

Mówi Rudolf Franz Ferdinand Höß – SS-Obersturmbannführer, komendant niemieckiego nazistowskiego obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau w latach 1940–1943, członek NSDAP i SS:
Dla kobiet wszystko było o wiele cięższe, bardziej przytłaczające i dotkliwe, ponieważ ogólne warunki życia w obozie kobiecym były bez porównania gorsze. Kobiety były o wiele bardziej stłoczone, warunki sanitarne i higieniczne były znacznie gorsze. W obozie kobiecym nigdy nie można było zaprowadzić właściwego porządku. Spowodowane to było panującym od samego początku przepełnieniem i jego skutkami. Było tam wszystko bardziej zmasowane, aniżeli to miało miejsce u mężczyzn. Z chwilą gdy kobiety osiągnęły pewien punkt krytyczny, wówczas następował koniec. Snuły się one po obozie jak bezwolne widma, popychane przez innych do chwili, gdy pewnego dnia cicho umierały. Te żywe trupy stanowiły straszny widok.

Z odrazą cytuję zbrodniarza. Człowieka współodpowiedzialnego za zbrodnię oświęcimską. Jednak robię to z rozmysłem, bo nie będę epatował opisem piekła, którego kobiety – niezależnie, czy były Żydówkami, Rosjankami, Romkami czy Polkami – doświadczyły podczas drugiej wojny światowej. Ten cytat – zawarty oczywiście w książce – zrobił na mnie tak mocne wrażenie, że nie mogłem go pominąć. Höß – z całym szacunkiem dla zwierząt – opowiada jakby od niechcenia o sytuacji w zabiedzonym schronisku. Kobiety są jak chore, porzucone kocięta. W swojej relacji w ogóle nie próbuje niczego usprawiedliwiać, tłumaczyć. Opowiada o ludziach jak o chorych istotach skazanych na rzeź.

Słowa, które notowałem podczas czytania, to litania o ludzkiej podłości. Ale najczęściej – bo nie można inaczej – pisałem na marginesach książki o hańbie kobiecości.

Pytanie, czy wydawanie takich książek ma sens, jest oczywiście zbędne. Ale czego ma dowieść kolejna taka publikacja? Naturalnie zmusza nas do refleksji, do dbania o pamięć ofiar. Jednak poza setkami cytatów, które uwidoczniają faszystowski terror, w tej książce brakuje publicystycznego zadęcia. Jest wylew historycznej prawdy, a nie ma przesłania. Brakuje opowieści. Jest przerażająca narracja zła.

To jedna z najkrótszych moich recenzji. Bo nie wyobrażam sobie, bym używał setek przymiotników opisujących piekło kobiet. Książka robi piorunujące wrażenie jako dokument. Ale stawiam pytanie: czy feministyczne wywody zawarte na początku książki mają jakikolwiek sens? Jakby polityczne dywagacje miały dowodzić, że do tej pory o medycznych wynaturzeniach, o gwałtach, o psychicznym cierpieniu nikt nie pisał. To skąd tak bogata bibliografia?

Książka jest druzgocącym zbiorem dokumentów o ludzkiej podłości. Czyta się ją ciężko, trudno. Ale czy tyle lat po wojnie nie należałoby takich opowieści wzbogacić na przykład rozmowami, socjologicznym komentarzem?
Tytuł „Kobiety Holocaustu” wskazuje, że dramat dotyczył tylko wybranej grupy kobiet, a przecież tak nie było. Zresztą autorka w książce o tym pisze wyraźnie. Jestem lekturą wstrząśnięty, ale i zawiedziony.

popularne