Odyseja dusz
Wędrówka tusz, Bartek Sabela. Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2023. Seria: REPORTAŻ.
9/10
Mocny,
wstrząsający, udokumentowany reportaż. Tekst prezentuje wiele
stron. Pytający jest wszędobylski, jednak od początku wiemy, po
której ze stron się opowiada. Czy to źle?! Normalnie czyniłbym
autorowi zarzut, że jest
nieobiektywny,
że stronniczy, jednakże, kiedy chodzi o życie, a zwłaszcza o
śmierć zwierząt, to, jaki ma być autor? Neutralny?
Tekst
nie dotyczy tylko i aż traktowania przez człowieka kurczaków, bo
tak mogłoby wynikać z pobieżnych sloganów promujących
reportaż.
Tekst
jest przeglądowy i wielowątkowość wcale nie oznacza, że „jest
pisany po łebkach”. Nie! Książka to jakby trzyaktówka. Zawiera
słowa, są obrazy i jest terytorium!
Chciałbym
wierzyć w rodzinną legendę, bo jeśli jest w niej, chociaż ziarno
prawdy to wiem, że o zwierzętach i ich życiu uczuciowym,
wiedziałem COŚ ważnego, już nastolęctwa.
Lubimy
wierzyć w dobre
przepowiednie
i przypowieści. A zatem: - mój brat Krystian (młodszy o dwa lata)
dosyć późno zaczął mówić, ale gdy już zaczął, to się nie
zatrzymywał. A podobno pierwsze co powiedział, to patrząc w ekran
kolorowego Jowisza, pełnym zdaniem: - Gdy będę duży, kupię
konia.
W
telewizji pokazywano ponoć jakąś końską hodowlę, a więc cała
historia może być prawdziwa. A jak mocno odcisnęła się na życiu
moim i brata. Chyba żaden z nas nie kupił ani klaczy, czy
ogiera,
ale od maleńkości żyliśmy ze zwierzętami. Obcowaliśmy z nimi od
rana do nocy. Ja od zawsze jadłem mięso, brat nim
gardził.
Mieszkaliśmy
na wsi, a u
mojej
wspaniałej babci Teresy były koty, psy, owce, kury, kaczki i gęsi.
Mój ojciec falami hodował króliki, kury. Na krótko stał się też
gołębiarzem. U sąsiadów były świnie, krowy, konie, masa drobiu.
Były też okoliczne jeziora i stawy, pełne okoni, karasi,
szczupaków, leszczy, węgorzy, etc.
Do
morza mieliśmy trzydzieści kilometrów, zatem na naszym stole
lądowały flądry, śledzie i makrele.
W
„Wędrówce tusz” autor jednoznacznie stwierdza, że kupienie
obecnie ryby z Bałtyku, graniczy z cudem. Powód jest niby błahy,
ale tragiczny: - wody są tak zatrute, że ławic ryb jest „po
prostu” niewiele.
Na portaluspozywczym.pl
wyczytałem, że w 2017 roku statystyczny mieszkaniec naszego kraju
zjadał przeciętnie 12,92 kg rocznie; w 2018 r. - 13,02 kg; w 2019
r. - 13,11 kg; w 2020 r. - 13,33 kg.
Spożycie
rośnie? Niby tak, ale ryby, które jemy, ani nie pochodzą w
większości z naszych jezior, czy naszej linii brzegowej Bałtyku.
To ryby z Dalekiego
Wschodu.
A
jak jest z innym mięsem? Według „Rzeczpospolitej” średnio
Polacy w 2021 r. zjadali 4,97 kg mięsa miesięcznie – najwięcej w
formie wędlin (1,91 kg) i drobiu – 1,45 kg.
Drób
to głównie kurze brojlery. I od kurcząt się ta opowieść, ta
książka zaczyna. I to w dniu, w którym na śniadanie zjadłem
jajecznicę, a na obiad zrobiłem sobie naleśniki.
Jajka?!
Ich numeracja, czyli ich moc sprawcza – produkcja, czyli
traktowanie kur niosek!
Po
przeczytaniu tego tekstu wszystko stało mi w gardle. Cofnęło się
i nie mogło się zdecydować co dalej…
Pisanie
takich zdań to jednak powtarzanie pewnego rodzaju utartych bzdur. Bo
czy ja, pięćdziesięcioletni facet, nie miałem – nie mam
świadomości, jak wygląda życie na kurzych fermach?!
Legendy
z dzieciństwa i nawet obecny mój powrót na wieś, nie może
oznaczać dyletanctwa. Jednakże z drugiej strony; to dla kogo i po
co są takie książki, jak ta autorstwa Bartka Sabeli?!
No, właśnie! Ciągłe (naprawdę ciągłe powtarzanie), że
jesteśmy potworami, że gatunek ludzki oszalał, jest rzeczywiście
właściwe.
O
życiu, a raczej o mordowaniu zwierząt należy pisać, czytać,
słuchać, mówić WCIĄŻ.
Produkcja
jaj kurzych ogółem, czyli zarówno tych konsumpcyjnych, jak i
wylęgowych, wyniosła w całym kraju w 2021 roku prawie 11 mld
sztuk, podaje Główny Urząd Statystyczny.
I
są to głównie jajka klatkowe i tzw. ściółkowe. Kupowane od
styranej babuleńki na rynku jajka od „domowych kur” nie są
nawet promilem w tych wyliczeniach.
Wiecie
– rozumiecie – jak te jajka POWSTAJĄ?! Za jaką cenę? Za
wszelką!
Obecnie,
gdy znowu mieszkam na wsi, mogę w miejscowym sklepie kupić
(naprawdę!) wiejskie jajka, oczywiście nie wiem, czy kaszubski
gospodarz nie karmi swoich kur masowo produkowanymi paszami, ale jest
inna sprawa. Takie jajko od gospodarza kosztuje za sztukę 1,50. No i
się zaczyna, bo w tym samym sklepie mogę kupić „kurzy produkt”
za 60 gr za sztukę. No i wybieram cenę! Niestety.
Kolejny
komunikat z sieci: „W
grudniu (2022 r.) ubój trzody chlewnej wyniósł 18,5 mln sztuk, co
oznacza wzrost o 0,9% r/r. Rabobank nie spodziewa się
znaczącego wzrostu produkcji wieprzowiny w 2023 r., biorąc pod
uwagę wysokie koszty produkcji i ciągłe ryzyko ASF (dodatkowe
przypadki wykryte w IV kwartale 2022 r. i na początku 2023
r.).
Zwróćcie
uwagę nie na ilość, nie na liczby, lecz na sformułowanie
„ryzyko ASF”,
czyli afrykańskiego pomoru świń. Ludzie nie są wrażliwi na
zakażenie wirusem ASF, w związku z czym choroba ta nie stwarza
zagrożenia dla naszego zdrowia i życia. Ale nie
tylko i aż ASF jest
problemem. Zwierzęta, i to nie tylko świnie, chorują głównie
dzięki homo sapiens. Nadprodukcja i ciągle chłonny rynek nakazuje
eksperymentować. Zatem tuczy kaczki, gęsi, cielaki, karpie. Dajemy
jedzenia więcej, niż
potrzebują. Bo chcemy szybko, natychmiast ich rostbefów, szynek,
kotletów, piersi. Chcemy mleka, jajek. Tak naprawdę dostajemy
wszystko. Bo producenci zwierząt wykorzystują i sprzedają
wszystko, poza guanem.
Niby
jest nadzór weterynaryjny, niby rosną obostrzenia unijne, niby
obecnie w chlewie jest czyściej niż w niektórych domach. Ale to
wszystek zła, niedobra Nibylandia. Człowiek to niszczycielskie
stworzenie. Tak było od zarania dziejów, ale zamiast rosnącej
przyjaźni na linii ludzie – zwierzęta, wzrosła pożałowania
godna teatralność w lubieniu kwaczących, chrumkających,
szczekających i miauczących.
Robimy
wsteczną i wstrętną pokazówkę.
Kurczaczki
żółciutkie, baranki bialutkie, a krówki rozdające czekoladę.
Animacje i społeczne kampanie. Jarmarczna empatia.
To,
co piszę,
wypisuję, jest jakby „wokół tematu”, ale gwarantuję, że
własne i cudze sądy – wszystkie one – odnajdziecie w książce
Bartka Sabeli. Publikacji, która nie jest pisana na kolanie i
tylko zza biurka. Mrowie nazwisk, góra statystyk, przykład na
przykładzie. Śmierć, która (niby) podtrzymuje życie.
Czy
zawsze musi być coś za coś? Ale za
jaką cenę, jakim kosztem?!
***
Wydawnictwo
Czarne tak informuje o książce:
„Na
początku XX wieku pewna gospodyni domowa z hrabstwa Sussex zamówiła
pięćdziesiąt kurczaków. W wyniku nieporozumienia przysłano jej
pięćset sztuk. Trzy lata później miała ich już dziesięć
tysięcy, a hrabstwo stało się największym ośrodkiem produkcji
drobiu na świecie. Gdy tematem efektywnego rozmnażania zwierząt
zainteresowali się biolodzy, genetycy i chemicy, hodowle szybko
zaczęły przypominać masową produkcję.
Wędrówka
tusz to zapis dziesiątek rozmów pokazujących mnogość perspektyw
– hodowców, pracowników ferm, weterynarzy, aktywistów
działających na rzecz praw zwierząt, przywódców religijnych i
polityków. Bartek Sabela ze
znajomością rzeczy opowiada o procesie produkcji mięsa: od
narodzin zwierzęcia przez jego przyspieszony techniką rozwój po
szybką – przez wielu uważaną za humanitarną – śmierć.
Uważnie wczytuje się w pisma branży hodowlanej i raporty GUS-u,
zagłębia w Biblię i prace filozofów. A wszystko po to, by
rzetelnie, bez epatowania okrucieństwem i rozpalania emocji
opowiedzieć o miejscu zwierząt we współczesnym
świecie”.
***
Czytelnik
przygnieciony lekturą musi zdecydować co z Tym Zrobić. Bo jak pada
w książce „jedzenie mięsa to już nie jest prywatna sprawa”,
to indywidualne wybory nadal decydują o losie miliardów
zwierząt.
***
Bartek Sabela (ur.
1982) – reporter, fotograf, aktywista. Jako autor
książek debiutował w 2013 roku książką Może (morze)
wróci. Ta
opowieść o Uzbekistanie i ginącym Morzu Aralskim została
nagrodzona Bursztynowym Motylem oraz Nagrodą Magellana. W
październiku 2015 roku w Wydawnictwie Czarne ukazała się jego
druga książka Wszystkie ziarna piasku o Saharze Zachodniej,
ostatniej afrykańskiej kolonii, wyróżniona Afrykasem 2015
przez Fundację Afryka Inaczej i nominowana do Nagrody „Newsweeka”
im. Teresy Torańskiej. W kwietniu 2017 wydał trzecią
książkę Afronauci –
reportaż
o pewnym Zambijczyku, który pięćdziesiąt lat temu chciał zostać
pierwszym człowiekiem na Księżycu, a w marcu 2023 roku ukazała
się jego reportaż o przemysłowej hodowli zwierząt Wędrówka
tusz. Sabela pisał
także teksty o Demokratycznej Republice Konga, Kenii, Algierii,
Bhutanie, Mauretanii, Nigrze oraz Polsce m.in. dla magazynów „Duży
Format”, „Kontynenty”, „Podróże” i „Pismo”.