„Gucci wśród dewocjonaliów”
Nie
wszyscy pójdziemy do raju. Olga Górska. Wydawnictwo
Drzazgi, Okoniny 2022.
Zaczniemy
od cytatu, bo jest w tych słowach ukryty sens. Powinowactwo z
pisaniem innych Pań, które cenię i szanuję.
Otóż:
„Przez
całe życie napędzał mnie wstyd. Wszystko, co robiłam i czego nie
robiłam, ma w nim swoje źródło i do niego zawsze się sprowadzało.
Wstyd i strach – dwie podstawowe siły. Wstyd jako źródło
cierpienia. Wstyd jako początek mojego ja, pozbawionego innych
zahaczeń i hamulców. Teraz kiedy odrzuciłam wstyd, nie wiem, co
pozostaje, bo nie wiem, kim jestem poza nim”.
Tyle
ze strony 192. Tyle pokrewieństwa z pisaniem Doroty Kotas, Marty
Dzido i Weroniki Gogoli.
Oczywiście
lista literackich sióstr jest dłuższa. Ale mnie
wystarczą te przywołania, by pisanie Olgi Górskiej uznać za
interesujące, wciągające, intrygujące… kobiece.
Niemal
do każdej książki dobieram muzykę. Nie skorzystałem z licznych
podpowiedzi bohaterki „Nie wszyscy pójdziemy do raju” (wersja
disco),
bo nawet w dalekiej młodości twórczość (np.) Jennifer Lopez czy
Anity Lipnickiej nie była mi bliska.
Proponuję
do debiutu Olgi Górskiej — Red Hot Chili
Peppers i płytę „Californication”.
Zatem
w drogę na Radom, na Pacanów, na Gdańsk. W życie
na żóło-niebieskiej desce,
wyrwanej ze ściany domu rodzinnego, wyrwanej z przeszłości,
dorwanej w pamięci.
Naprawdę
(!) nie obchodzi mnie, czy ktoś jest hetero, homo czy bi. Nie przez
pryzmat orientacji seksualnej patrzę na książkę, która mówi
głównie o wnętrzu, a nie pejzażu rodziny, sąsiadów, Polski
Balcerowicza, Millera, Krzaklewskiego, etc.
Bohaterka
numer
jeden,
bohaterka dwa i trzy i tak dalej, to nie jest obraz, to jest pretekst
do narracji osobistej, wszędobylskiej, pamiętnikarskiej.
Podróż
starym oplem, któremu drzwi odpadły to też nic innego
jak metafora. Bo bohaterka numer jeden podróżuje w czasie i
przestrzeni. Koleżanki statystują. Nie są „paprotkami”, ale na
ich opowieści przyjdzie jeszcze czas. Bo „Nie wszyscy pójdziemy
do nieba” to „przystanek pierwszy”. Kolejne – mam nadzieję –
Olga Górska rozpisze, napisze kiedyś. Nie musi się spieszyć.
Gra
Red Hot Chili
Peppers, a fabuła wciąga, pociąga i rozciąga się w czasie.
Delikatnie, spokojnie, ale nie ma nudy. Jest refleksja. Są
nieustające się wakacje, niespełnione (nadal) marzenia.
Społeczne
definiowanie płci i różnicowanie ról odzwierciedla się w obrębie
tworzonych przez daną wspólnotę językowo-kulturową stereotypów.
Stereotypowy wizerunek kobiety jest kluczowy dla jej postrzegania i
oceny, wyznacza wzorce i przestrzenie działania w społeczeństwie.
„Społeczna doniosłość stereotypu — jak piszą J. Bartmiński
i J. Panasiuk -wynika z ogromnej roli języka w kształtowaniu naszej
wizji świata, naszych postaw i zachowań. Stereotyp jest
nierozłącznie związany z językiem i słowem. Każdy przekaz
słowny, każde użyte wyrażenie zabarwia na swój sposób
przekazywaną informację.
A
z czym mamy do czynienia u Olgi Górskiej? Jest definiowanie płci!
Są stereotypy. Ale bezwzględnie
najmocniejszy akcent należy położyć na język. Plusem ten
narracji jest pisanie szybkie, krótkie, maszynowymi seriami. Zdania
nabierają swojego znaczenia, bo zazwyczaj są proste. Złożoności
(gramatycznej) tu jak na lekarstwo. To
dobrze. Bardzo dobrze. Taki przekaz do mnie trafia. Ma siłę
diariusza. Staje się wiarygodny. Przejrzysty.
Wprawdzie
zdarzają się momenty (świadome), gdy
pisarka
dochodzi do wniosku, że „przyjęcie cudzej perspektywy ustanawia
podstawową dla narracji ramę: „ja
mówię o kimś innym/o sobie z przeszłości” lub
też „ja mówię jako ktoś inny o kimś innym”.
Czytelnik
szybko i sprawnie orientuje się w tej grze. Przemądrzały opis
wydawcy brzmi nieźle, ale można łatwiej. Można także „po
polsku”.
Ale zacytuję
„Drzazgi”: „Duchologiczna wyprawa
do lat dziewięćdziesiątych i dwutysięcznych, którą podejmuje
narratorka tej powieści drogi, okazuje się w istocie przenikliwą
analizą klasowo-płciowej tożsamości i próbą opisu
homoerotycznego pragnienia: najpierw całkowicie tłumionego
przez heteronormę, potem wyrażanego w drobnych gestach i
pocałunkach, wreszcie – jawnie wypowiedzianego w samochodowej
podróży”.
A
prościej: - Opowiadam wam o sobie, bo wreszcie muszę to z siebie
wyrzucić. Wreszcie chcę być wysłuchana… nie tylko przez samą
siebie!
Ważnym
elementem tej narracji jest pobożność. Jej jarmarczna wersja. Oaza
seksem w tle. Chór z tanim śpiewem, ale z przystojnymi ludźmi. Nie
tylko kobietami.
Dewocjonalia
to swoiste kłamstwo. Nie tylko zastosowane wprost przez główną
bohaterkę w końcowej fazie książki. Dewocjonalia to swego rodzaju
sposób dorastania, dojrzewania, gdzie bóg z gipsu lub taniego
plastiku jawi się jako przyjaciel. Może nie taki, z którym da się
porozmawiać, ale można do niego „gadać” bez ustanku.
Medaliki,
różańce, krzyżyki to pierwsze amulety szczęścia. Większość,
z czasem, porzucamy, ale niektóre towarzyszą nam przez całe życie.
Np. taki różaniec, pachnący różanie, po babci, której się nie
pamięta. Ale jest
przedmiot, jest znak – oznaka, że ONA była naprawdę. Że
uczestniczyła w naszym życiu.
Przywołanie
mycia starczych pleców babki jest symboliczne,
dobre,
ważne.
Takich scen – znamion – tatuaży, mamy w tej fabule
sporo. Ale nie
są tanimi chwytami Paulo Coelho. Są mocnymi atrybutami życia
dziewczynki, nastolatki, kobiety, która wciąż walczy o siebie. O
potrzebę bliskości, która tak często przegrywała ze wstydem i
strachem.
Przywołując
istotne słowa Showalter: „Kobieta pisząca nie może uniknąć
powracania w rozmyślaniach również do ojców; jedynie piszący
mężczyźni zdolni są do zapominania lub pozbawienia głosu jednego
ze swych rodziców”, zauważamy, że Olga Górska pamięta o
facetach. Mężczyźni naprawdę są istotni w tej opowieści. Bez
nich byłoby „mniej ruchu”.
Niektórych
się kocha, niektórym współczuje, innych po prostu pamięta, a o
innych chciałoby się jak najszybciej zapomnieć. Jest jeszcze ważna
kategoria: faceci, którym (a priori) nie należy ufać.
Pisarz
mógłby napisać, że „wszystko zaczęło się od Ewy, kobiety z
Raju, pierwszej niewiasty stąpającej po ziemi, pramatki ludzi.
Stworzona z żebra Adama jest jednocześnie pierwszą żoną i
pierwszą grzesznicą”.
Pisarka,
Olga Górska, podchodzi do sprawy sprytniej, ale ze wstydem: -
chciałbym (a może jestem) Antygoną? Kobietą zbuntowaną i
niepokorną, jednocześnie tragiczną. A może nie Antygona, tylko
Ismeną?
Pokorną
i pełną
lęku?!
Jakkolwiek
by nie było, jest naprawę gęsto.
„Nie
wszyscy pójdziemy do raju” to dobra literatura, bo wyjęta z
trzewi, może nawet z samej wątroby. Szczerość zatem budzi
szacunek i rodzi pytanie, w
jakim stopniu autorka
pisze o sobie, a jak dalece o
swoim cieniu?
Na
narratologię składają się nie tylko szczegółowe techniki i
procedury badawcze, przede wszystkim składowe to: uczciwość i
wspomniany wstyd.
Wszystko
wypowiedziane głośno, bo spisane w formie KSIĄŻKI.
Brawo!
8/10