Trochę o sobie samym



Przyjaciel - Sigrid Nunez, 208 stron. Przełożyła: Dobromiła Jankowska. (Wydawnictwo Pauza, 2019) 


Niektórzy moje teksty określają "nieoczywistymi". Inni, że to takie "bajanie o książkach". Spotkałem się tez z opinią, że "uprawiam auto-terapię". 

Może coś w tym jest. Bo dzisiaj wszystko będzie. Okazja wyjątkowa. Książka, którą sam mógłbym - chciałbym napisać. Trochę o sobie samym. 

Synteza: pisarstwo, samobójstwo, samotność, relacje, zwierzęta. 

To co napiszę poniżej - jest pamiętnikarskie, osobiste - ale jest też "streszczeniem" "Przyjaciela". 

Niemal od dwóch miesięcy nie mogę dokończyć swojej powieści. Wiem co chcę napisać, o czym. Dlaczego. Ale zajęły mnie sprawy, które mogą mieć wpływ na treść. Bowiem bohaterowie występują w przyrodzie. Stanowią nie tylko pisarski krajobraz. Dlatego magiczne myślenie powoduje coś w rodzaju rozstępów duszy. Wątpliwości zrodziły wytrawne lenistwo. Po tym jak jesienią ubiegłego roku cudem wróciłem do świata żywych, patrzę na 90 ze 100 spraw inaczej. Tylko jedna dziesiąta nie uległa zmianie. Moja samotność, miłość do dzieci i moje pasje - czytania, pisania, słuchania, patrzenia.

Przyjaciel narratorki nie przeżył. Zabrał swoje 9/10. A dziesięcinę zostawił w spadku najbliższym.
Był pisarzem. Ja udaję. Był wykładowcą. I to robiłem przez lata. Miał trzy żony. Ja miałem ich tyle samo. On we wspomnieniach zapomina o dzieciach. Ja nie potrafię. On się zabił, ja przeżyłem.
Miał kobiet wiele. Studentki, modelki, pisarki i dziewczyny z przystanku autobusowego. Miałem i ja swoje podboje. Skończyło się. A moja przyjaciółka wyszła za mąż. Nie mogę, chociaż potrafię, jej obarczać moim osobistym światem.
Bohater "Przyjaciela" swoją powierniczkę pozostawił z wątpliwościami co do pisania książek, co do potrzeby empatii w tworzeniu. Ale przewidział dla niej spadek nieoczywisty: - PSA. Wielkiego doga niemieckiego. Już niemłodego, sponiewieranego, wielkiego.
Pełen neuroz pies uspakajał się, gdy mu czytano. Mój kot woli muzykę. Bo tak, po lawinie złych uczynków, które się na mnie odcisnęły, sprawiłem sobie kota. Jest ze mną od ponad dwóch miesięcy. W sumie ma cztery. Jego radość życia jest zaraźliwa. Nieco inaczej niż w książce. Smutek i zmaganie się z czasem przeszłym naszemu bohaterowi nie pomagało. Obecność Apollo, bo tak się zwie czworonóg, wpływa też na stan narratorki. Są sobie przeznaczeni. Naznaczeni przez tego samego "pana", przyjaciela obojga.

Sigrid Nunez tak mocno ujęła mnie swoją powieścią. że mam wątpliwości, czy w tym roku przeczytam coś lepszego, coś bardziej osobistego. Mojego.

Książka jest pełna odniesień literackich. Cytaty jak rasowe grzyby, nazwiska autorów jak wystawowe psiaki lub koty. Wachlarz rozważań na temat mocy słowa i sensu tworzenia.
Gdy narratorka, doświadczona pisarka, napomina "wczoraj", to "dzisiaj" eskaluje pytaniami, ale i odwagą, by BYĆ, bo jest jeszcze czas na tłumaczenia.
A wyjaśnień wymaga wiele kwestii. Nie tylko, gdzie bohaterka ma mieszkać z wielkim psem, ale np. - Co i jak odczuwają zwierzęta? Co nam się wydaje, a jaka jest tajemnicza prawda?  - Czy romanse wykładowcy ze studentkami, to purytański przeżytek, czy norma społeczna? A ponadto: - Dlaczego tak wiele osób chce pisać, a tak niewielu powinno?


Poza "wszystkim", w tej prozie, ujęły mnie głosy z offu. Gdy opowiadająca przytacza dialogi, to na marginesie słychać, czuć jej wnętrze. Wątpliwości bądź potwierdzenia pojawiają się natychmiast. Nie są odkładane na potem. Dlatego tak łatwo podążamy - płyniemy przez te dwieście tron "Przyjaciela", powieści masakrującej moją powagę, ale i moje roztrzepanie.


Gdy wokół tak wielu doradza ci wizyty u psychologów i psychiatrów, gdy niektórzy wymieniają na jednym oddechu nazwy lekarstw, które powinieneś przyjmować, to najlepiej... nie udawaj głuchego. Ale też rób swoje. Singrid Nunez, swoją bohaterkę, obdarzyła nie tylko metryką, samotnością, pisarstwem, ale "dała" jej psa. Pozwoliła jej inaczej patrzeć na świat. Nauczyła ją udzielać innych odpowiedzi i wierzyć, że cuda się zdarzają.

Tylko, że i w cudownej relacji jest moment zwątpienia. Kres wspólnoty. A jednak (nie lubię tanich fraz - ale "ta" zawsze mnie przekonuje): wszystko jest po COŚ. Inaczej jaki byłby sens? 

Nota: 9/10



popularne