Cele bywają potworne


Internat - Serhij Żadan, 288 stron. Tłumaczenie: Michał Petryk. (Wydawnictwo Czarne, 2019) 

Od samego początku byłem nastroszony. Niczym paw brałem do rąk e-czytnik i "przewracałem strony" w napięciu z bufonadą w ruchach i (w) sposobie myślenia. Nie! Tak się nie da. Odprężyć przy tej lekturze nie sposób, ale wreszcie porzuciłem i odrzuciłem, to co siedziało we mnie. A siedziało wiele recenzji, okrzyków "achów i ochów", zachwytów radiowych, telewizyjnych, sieciowych i papierowych. Nie znalazłem ani jednej recenzji, opisu tej książki, w której zamiast wielbienia pojawiłaby się mocna krytyka.
Zatem - czy miałem na siłę szukać "czegoś na NIE", czy przyłączyć się do tłumu piewców? Bo powiem wprost: okrakiem nie można tu stać/siedzieć. Ta powieść jest mocna jak czysty spirytus pity w okopach.

Mamy punkt "A". Jest i "B". Wszystko na Ukrainie. Donbas i okolice. Pasza, ponad trzydziestoletni, zblazowany nauczyciel ma doprowadzić, odprowadzić z jednego miejsca w drugie, siostrzeńca. Czyli powieść drogi? Nie! Powieść apokaliptyczna. Bo tu wcale nie chodzi o siostrzeńca. Pasza mógłby szukać psa, a narracja i tak nie straciłaby swojego "uroku". Cele bywają potworne. 
Stawiamy sobie za cel bycia lepszym lub bycie skurwysynem. Jedno i drugie wcale nie jest tak odległe od siebie. Ale są cele trudne do zrealizowania, gdy wokół piekło wojny, gdy wokół niemal każdy staje się skurwysynem, nawet łąki, pola słoneczników wrogo na nas patrzą. Rozpad ludzkiej duszy widać w krajobrazie. Powykręcane gałęzie jak poranione ludzkie kikuty. Niebieskawy śnieg jak rozlany atrament, którym chciałoby się napisać manifest o "lepsze jutro".
Niemal Wszystko wokół mówi: "zdychaj", a jeśli chcesz "oddychać", to na naszych podłych warunkach. 

Nierzadko spotykałem się z opinią, że to co dzieje się na Ukrainie - nas nie dotyczy, nas nie obchodzi. Czyżby? Nie chodzi mi tylko, że to naprawdę blisko, że to po sąsiedzku. Biega mi o to, że te obrazy zła jak w lustrze odbijają się w nas, w naszym codziennym życiu. Nie dostrzegamy tego, nie zwracamy na to uwagi. Przestrzegam: - nie zdziwcie się, gdy nagle nas dopadnie to samo. Nie straszę. Napominam. Tylko i aż. 

Co czyni tę powieść wyjątkową? Przede wszystkim język. Serhij Żadan włada słowem w sposób olimpijski. I nie robi tego dla poklasku i zgrywy. Robi to w sposób odpowiedzialny. Jego dokładne opisy czynności czynią tę książkę malarską, filmową. Czynności ludzkie, czynności fauny i flory. To wszystko robi cholerne wrażenie. I jest dla czytelnika przekonywujące. Gdy czytamy o truchłach zastrzelonych psów, to naprawdę czujemy ten smród, widzimy paletę krwi, potu, śniegu, błota. Gdy czytamy o fizycznych pragnieniach, to niby poezja, a jednak ostre jak sztylet "naturalne potrzeby".


Ostatnio, gdy coś czytam, czy to prywatnie, czy zawodowo, to naturalnym dla mnie jest szukanie literackich odnośników. Czasami też kojarzę powieść z filmem lub obrazem. To czynność oniryczna. Gdy dopadł mnie "Internat", to równocześnie chwyciłem się dwóch książek. Jednej odległej, drugiej niedawnej. 
Otóż (- może kogoś zdziwię - ale to moje skojarzenia, nic na to nie poradzę...) - na pierwszym miejscu sięgam po "Komu bije dzwon". Ernest Hemingway i podaje na tacy jeden z cytatów: 
"Więc stanąłeś do walki - myślał. - Ale w toku walki ci, którzy przeżyli i spisywali się dobrze, wkrótce wyzbyli się czystości uczuć. Już po pierwszych sześciu miesiącach." (cytat za wydaniem - Czytelnik, Warszawa 1987).
Naprawdę odnajduję analogie, dostrzegam symbiozę tych utworów.
Drugie odwołanie - które podkreśla bezsens ludzkich potyczek i wizję apokaliptyczną, odnajduję w "Wyspie". To islandzka powieść wydana w Polsce przed rokiem (Wydawnictwo Literackie, Kraków 2018). Czytałem ją tuż po premierze.  Sigridur Hagakin Bjornsdottir  w sposób odważny i przerażający ukazuje podobnie, że cele, które stawiamy sobie lub innym, potrafią być potworne. Tak jak w "Internacie" pisarka umiejętnie kreśli ludzkie przeobrażenia. Ze sztywnego kokonu wyłażą ludzkie potwory. Zagubienie i samotność krajobrazu też analogiczna. 
Wydawnictwo Czarne odwołuje się w blubrze do powieści, cytując Justynę Sobolowską z Polityki, do "Drogi" Cormaca McCarthy'ego. To celny strzał, a wspominam o tym dlatego, żeby jeszcze dodatkowo przekonać Was, że po "Internat" należy sięgnąć. Ale pamiętajcie: - To powieść prawdziwa. Niby fikcja, a jednak faktyczna liturgia słowa. Tak do bólu. Po jej lekturze warto przemyśleć wiele (albo choćby kilka) kwestii życiowych na nowo. 
Na końcu każdego tunelu jest światło. 
Nota: 9,5/ 10

Obok okładki - zdjęcie pisarza z portalu polityka.pl 




popularne