Uwierzyć w przemienienie


Profesor Andrews w Warszawie/ Wyspa - Olga Tokarczuk, 80 stron. (Wydawnictwo Literackie, 2018) 

Kilka tygodni temu: 
Ona: - Za co lubisz tą Tokarczuk, bo ja jej nie rozumiem?!
Ja: - Za to, że ją bardzo rozumiem. 

Dzisiaj, wczoraj: 
Ubiegły rok był niczym zabawa z tarką do warzyw. Tarłem swoje ciało, swój umysł. Cóż. Otrzeźwiałem i zacząłem żyć, i szukać i znajdywać tego-to, co zagubiłem literacko z 2018, przeklętego, roku.
I tak trafiłem na dwa opowiadania Olgi Tokarczuk. 

"A na koniec proszę o pisanie tego wszystkiego w szczególny sposób - to, czego pragnę najbardziej, to wierzyć, że nie stałem się ofiarą jakieś anomalii, lecz że doświadczyłem cudu." 
(Gdy po trzech dniach odzyskujesz przytomność, gdy już umarłeś, ale zrządzeniem boskim, wróciłeś do świata żywych - jak ja w minionym listopadzie - to wiesz, że cuda zdarzają się tylko raz. Ten jeden - wyjątkowy raz.)

Te dwa opowiadania ulubionej polskiej pisarki - oczywiście żyją w symbiozie. Mają swój mianownik. Ale takie powielanie wyświechtanych opinii mi nie przystoi. To za mało, za skąpo.
Gdy profesor Andrews ląduje w Polsce ludowej, w grudniu 1981 roku, to mogło spotkać go wiele złego, ale dotknęła go największa zmora: - samotność. Wyobcowanie.
Gdy rozbitek ląduje na wyspie u granic Afryki lub Grecji, to może się bawić w Robinsona Crusoe i szukać Piętaszka. Ale przypadkiem - tak jak i ja niedawno - może odnaleźć sens życia. Bo doświadczył cudu.

W zbiorze opowiadań "Wyspa" Eustachy Rylski pisze: "Nikt i nic nie jest tu sobą." I to zdanie jest kwintesencją ten skromnej książki Olgi Tokarczuk. 
Obaj mężczyźni  rzuceni, porzuceni w nieznane, nie potrafią określić siebie i miejsca w którym się znaleźli. Jeden pośród ludzi i blokowisk w obcym kraju. Drugi pośród fal i fauny i flory. Obaj szukający pożywienia i nadziei. Obaj chcący - tak jak ja - nadal próbować się z życiem za bary.
I wiecie co przyszło mi na myśl, gdy przeczytałem, gdy posmutniałem, gdy spojrzałem w lustro?
Przemienienie na górze Tabor. Jezus także miał publiczność - Jana, Piotra i Jakuba, a i nasi bohaterowie wreszcie ją odnaleźli. Nigdy sami się nie dźwigamy, nie podnosimy. Zawsze musimy mieć statystów, publiczność, przyjaciół. Bo "razem" dzieją się cuda. 

W ubiegłym roku Olga Tokarczuk w Wydawnictwie Literackim opublikowała zbiór "Opowiadania bizarne". Tam był świat odrealniony, ale także jednostka poszukiwała swojego właściwego odbicia w lustrze wody. W kolejnym "zbiorze" mamy to samo, ale teraz jest Hemingway i Myśliwski w jednym. Eksplozja snów wydziera i zdobywa dzień.

Jakiś czas temu: 
Ona: - Nie lubię Tokarczuk.
Ja: - Nie znam jej.
Ona: - Jak to? Przecież cały czas o niej piszesz!
Ja: - Piszę o jej pisaniu. I nie przestanę.
:)

Nota: 8,5/10

popularne