Szczery socjalista


Niemy Uzbek i inne opowieści z podziemia - Luis Sepulveda, 124 strony. Przełożyła Joanna Branicka. (Noir Sur Blanc, 2019)

Czy byłem kiedykolwiek komunistą? Zdecydowanie nie. Socjalistą? Kto nie był, ten nie rozumie życia, udaje je i błaznuje. Większość z nas była socjalistami, albo za młodu, albo w rozkwicie wieku. To jak opryszczka, jak odra, jak świnka. Kiedyś dopada niemal każdego. Choroba istnienia. Nawet Shrek to socjalista czystej wody, pełen wiary, by ratować świat w imię baśniowych idei. Tak samo miał Jezus Chrystus. Socjalizm bowiem, to stan ducha, a nie aparatczyk decydujący o losie innych.
Luis Sepulveda w swoich krótkich wspomnieniach - opowiadaniach, socjalizmu nie gloryfikuje. Z ironią i dystansem mówi o przyjaźni, miłości, o prawdzie. Dlatego "Niemy Uzbek" tak bardzo przypadł mi do gustu. 

Ta książka jest jak chilijskie wino. Drażni podniebienie, drapie duszę, zachęca do refleksji, bo nie upija, lecz upaja spokojem i delikatnym bukietem słów i smaków. 

Spotkałem w życiu jednego socjalistę, co do komunistów się zapisał. Tadeusz Fiszbach zaistniał w moim życiu tuż po skończeniu przeze mnie ogólniaka. Okrągły stół, pierwsze niby-wolne wybory, mydło - powidło. Fiszbach chciał wtedy zakładać nową frakcję, chciał się różnić. A, że mój świętej pamięci dziadek Bernard go lubił, to polubiłem go i ja. Potem miałem nawet z nim pojechać do Helsinek, ale nie to mnie w nim uwiodło, ale to jak mówił i co mówił. Niczym ksiądz Waldemar Piepiórka, przekonywał mnie do racji zapisanych w książkach, a wypaczonych przez debili w czasach PRL-u.
Wspominam, bo czytając chilijskiego pisarza, poczułem tamten czas, tamten klimat rozmów, przeciągających się odwołań i przykazań. Chwilę potem związałem się z gdańskimi liberałami, bo przekonał mnie do tego młody wówczas Donald Tusk, ale rozmów z Fiszbachem nie zapomnę nigdy. Miały w sobie coś infantylnego, baśniowego. Znowu: - Tak samo jak poczułem się podczas lektury tych opowiadań.

Tak jak "Historia Hamleta jest godna hołdu", tak opisywana przez autora przeszłość zasługuje na uwagę i poszperanie w książkach o rewolucji w Ameryce Południowej. Pisarz, uczestnik tamtych wydarzeń, nie podaje nam na tacy materiałów źródłowych. Pisze o tym co wokół, co osobno, co razem, i dlaczego, po co i czy to wszystko miało jakikolwiek sens.
Czyta to się szybko i sprawnie, ale warto przewertować tych kilka opowiadań po kilka razy. Jest tam tak wiele fraz zapadających w pamięć, a poza tym ta niesamowita erudycja autora, który się nią nie chełpi.

"Miasta są zbiorem rozmaitych rzeczy: pamięci, pragnień, znaków języka, są miejscami handlu wymiennego, jak objaśniają wszystkie podręczniki historii gospodarczej, jednak ów handel nie dotyczy jedynie towarów, handluje się również słowami, marzeniami, wspomnieniami."
Italo Calvino 

Uwielbiam to odniesienie, bo ma w sobie niebywałą moc. Ale Takich Dobrych Słów w Tej Książce Znajdziecie O Wiele Więcej.
Taki jest cały ten zbiór opowiadań. Wciągający nas w wymianę myśli i wyobrażeń sennych i realnych.

Nota: 9/10

Obok okładki, zdjęcie mojego autorstwa - Darmstadt, analog, 2015 

popularne