Podróż


Bębny nocy. Studium - Miljenko Jergović, 150 stron. Przełożyła Magdalena Petryńska. (Książkowe Klimaty, 2019).

Większość moich rodaków wymazała z pamięci dramatyczne obrazy wojny na Bałkanach. Niewielu już pamięta, że w Europie był taki stwór-potwór jak Jugosławia. Dzisiaj Chorwacja, Bośnia, Czarnogóra, a nawet Serbia są kojarzone przez Polaków z planami wakacyjnymi. Nikogo nie oskarżam, ale też nie rozgrzeszam. Bo gdy myślę "Chorwacja", sam myślę: Luka Modrić. Dla niezorientowanych wyjaśniam, że to nie żaden literat, lecz chorwacki piłkarz grający w Realu Madryt.
Nie spędzam turnusów w pięknych kurortach. W mojej pamięci na zawsze pozostaną obrazy Bośni, zniszczonej wojenną pożogą . Byłem tam razem z Tadeuszem Mazowieckim, który reprezentował ONZ, a jeden z ogólnopolskich dzienników. Czytając "Bębny nocy" wspomnienia wróciły. Pojawiły się nawet sny. Sny złożone, Tamta podróż plus słowa wyczytane w książce stworzyły niebywały obraz. Dlatego lubię czytać, zwłaszcza gdy lektura gości u mnie nocą, niczym kochanka. Ekspiacja wyjątkowa. Osobista.

"Studium", bo taki ma drugi człon tytuł tej książki, sugeruje, że mamy do czynienia z esejem, rozprawką. Nic bardziej mylnego. To "studium", to "rysowanie cyrklem po szkle", po wspomnieniach, po wyobrażeniach.
"Bębny nocy" niby są odwołaniem do czegoś co powstało naprawdę. Do książek przedtem spisanych, trochę zagubionych, trochę zapomnianych i wzbudzających (w pewnych kręgach) kontrowersje. Miljenko Jergović - jak poszperałem - to uznany władca pióra, ale ja stykam się z nim pierwszy raz. I tego spotkania nie żałuję. Co więcej, jestem wdzięczny Wydawnictwu Książkowe Klimaty i tłumaczce Magdalenie Peryńskiej, że wreszcie poznałem jego literackie możliwości. A te są - piszę to bez kozery - spore. 

Który to już raz mierzę się z tematem "książki w książce"? Setny? Pewnie było tego więcej, ale prawie nigdy nie narzekałem, nie psioczyłem. Nawet popularny i krytykowany za infantylizm "Cień  wiatru" mnie uwiódł. Tak samo, jak inne popularne dzieło: "Nocny pociąg do Lizbony". Bawiłem się, uczyłem, czułem się jak dziecko. Ale najlepsza tego rodzaju (sic!) pozycja to "Książki mojego życia" Henry Millera. Słabość mam też do eseju Frederica Beigbeder'a - "Pierwszy bilans po apokalipsie". A teraz to! Tak! Przypowieść urodzonego w Sarajewie pisarza jest małą perłą odnalezioną teraz, w tym roku. "Bębny nocy. Studium" zasługują na zauważenie, na dostrzeżenie, na kilka godzin z naszego życia. 

Przez pewien moment miałem problem - przyznaję - z tą lekturą. Bo nie pojmowałem konceptu. Nie wiedziałem gdzie zmyślenie, a gdzie i którędy troczy się wędrówka przez - niemal - stulecia. Gdy wpadłem na trop, nie mogłem oderwać oczu, nie mogłem przestać szukać źródeł "bośniackiego drzewa".
Autor ma rzadki dar. Niby pisze jak kronikarz, a jednak daje i dodaje tak wiele od siebie, że warto mu zaufać, że warto za nim podążać.

Na przełomie roku przeczytałem "stare" PIW-owskie wydanie "Ci dwaj mężczyźni". Tam Slobodan Selenić, wprawdzie innym językiem, ale niemal identycznie, relacjonuje losy krajów byłej Jugosławii i Euro-Azji. Gdy złożę te dwie lektury w całość, to czuję,  że czegoś się nauczyłem, że coś pojąłem. A przecież o to właśnie w odkrywaniu świata chodzi. O to biega. Po to się żyje.

I jeszcze jedno, zasadnicze jedno: Nie znam żadnego innego wydawnictwa w Polsce, które z taką estymą prezentuje tłumaczy wydawanych przez siebie książek. I gdy czytam kolejne biogramy translatorów, to czuję się - jako czytelnik - dowartościowany. Bo Książkowe Klimaty nie wybierają ludzi przypadkowych, którzy posiedli tajniki obcej mowy. Tłumaczki i Tłumacze, tak samo, jak pisarze należą do grona "wybrańców", którzy literaturę rozumieją i czują. 
Dziękuję. 

Nota: 8,5/10 

Obok okładki zdjęcie mojego autorstwa. (Screen.) 

popularne