Księga aforyzmów

Stambuł, Stambuł - Burhan Sonmez, 304 strony. Tłumaczenie: Paulina Dominik. (Książkowe Klimaty, 2017). 

Są dwa Stambuł-y. Są co najmniej dwa życia. Dla każdego. Nie jest to diagnoza psychiatryczna, to zwierciadło i metafizyczne, i literackie.
Burhan Sonmez niezwykle wyrazistym, ale bajkowym językiem opowiada o piekle życia Studenta, Doktora, Fryzjera i Dayi... Wróć... Pisarz nie opowiada! On jest kronikarzem. Prezentuje czytelnikowi relacje bohaterów, którzy ugrzęźli w katakumbach Stambułu... Podziemne więzienie jednak nie zawsze musi kryć się kilka stóp pod ziemią. (Uwierzcie mi, uwierzcie Sonmezowi).

Kiedy pod ziemią słychać głosy? Nigdy!? Nigdy -  nie mów -  nigdy.
Kiedy nad powierzchnią słychać śpiew, czy musi wydobywać się z gardeł aniołów lub przebranych za nie - kobiet?
Czy wilki zawsze są drapieżne, a świnie giną tylko od rzeźnickiego noża?
Gdy blisko siedem tygodni jest się w szpitalu (bo tam czytałem Stambuł, Stambuł) pytania retoryczne nabierają barw, a sarkazm nie zawsze jest gorzki.
Wspominam o szpitalu, bo książkę Stambuł, Stambuł śmiało można by przenieść z tureckich podziemi na górę, np. na oddział, na którym są tylko mężczyźni, a kobiety (poza personelem) pojawiają się (lub nie) i znikają w drzwiach dla odwiedzających.
Faceci w obliczu zagubienia milkną wobec świata, ale gdy jeden autsajder spotyka drugiego, trzeciego, piątego przetrąconego przez życie, to słowa płyną i płyną... Gorejący nurt krwi, łez, potu i nasienia.
Złość, a może depresja przychodzi niczym femme fatale i okazuje się, że "weszła do mojego życia ze swoimi drobnymi rękoma i myślałem, że już nigdy mnie nie opuści" (ten i późniejsze cytaty pochodzą z książki Stambuł, Stambuł). 
Ktoś słucha, by nagle dodać: "Rzeczywistość znikała, a wszechświat ograniczał się do rozmiarów ciała".
Cisza. Chwilowa, bo zaraz więzień lub pacjent puentuje: "możemy wytrwać nie dzięki myśleniu o bólu, lecz właśnie dzięki zapomnieniu o nim.".
Nie ma braw. Owacji na stojąco. Kurtyna nie opada. Ale bisy są, a jakże. Bisy cierpienia, niezrozumienia, ale też użalania się nad sobą.
Gdy jest się w więzieniu (jak bohaterowie Sonmeza) lub w szpitalu (jak ja i inni) to można snuć opowieść, ale wypada też podjąć jakieś decyzje, sprecyzować deklaracje.
Rzucić palenie? Przestać marzyć? Przewartościować co się da? Wszystko można? W głowie, w sercu, w trzewiach - tak, można wiele. To tylko proces planowania, reszta to proces rezygnacji lub mobilizacji.
W szpitalach i więzieniach "żyje sobowtór każdego z nas". Poza murami wiemy, że "życie jest przedziwną wyprawą".

"Stambuł, Stambuł" to książka wybitna. Napisana ze swadą i kontrolowanym rozmachem. Ale przede wszystkim, to proza o umiłowaniu życia, które zbyt często - rzecz ujmując delikatnie - płata figle.
Te esy -floresy, zawijasy i zakręty życia mają swój sens. Bo wszystko dzieje się po coś. Nawet jeżeli dzisiaj, co pięć minut, zadajemy sobie pytanie: - Kurwa, dlaczego? - by potem zamilknąć i zalać się łzami, to mówię Wam i sobie (zaklinam rzeczywistość??): - Czas da odpowiedź. (Niestety) trzeba być cierpliwym... Ale warto czekać, doczekać. "Jakże dziwnym uczuciem jest odkrywanie". Bo "skoro nawet Jezus poddał się bólowi, to co dopiero anarchista."
Czy jestem anarchistą? Wątpię. Raczej zaliczam się do gatunku niebieskich ptaków, ale wśród bohaterów omawianej książki anarchistów można spotkać. Można ich wysłuchać... i starać zrozumieć. Ogarnąć ich ból. 

Tytuł mojego tekstu jest może mylący, ale zapisałem go ołówkiem na tyle dawno, że nie mam go, dzisiaj, zamiaru zmieniać. A wziął się stąd, że czytając "Stambuł, Stambuł" miałem nieodparte wrażenie, że Ktoś próbuje mnie czegoś nauczyć, że Ktoś - a może Coś - stara się mi wiele (zbyt wiele?) powiedzieć. A używa przy tym słów jak łakoci. Każdego zatem próbuję, niemal każde smakuje. Nawet, gdy czuć gorycz, żółć i pleśń.
Po takim trawieniu - strawieniu literatury, czytelnik ma (może tylko tymczasowe) uczucie, "że nie musi już oglądać się za siebie". Bo nie warto? Nie. Bo będzie, to zbyt bolesne. 

Zawsze uważałem (mając 17 lat - napisałem na ten temat opowiadanie, którego kartki zjadłem popijając tanim winem), że znaczenie mają szczegóły, a na nie składają się miejsce, czas i przestrzeń. 
Gdyby bohaterowie książki byli w innym miejscu, w innym czasie, a przestrzeń by ich nie ograniczała, to czy mówiliby głosami rozpaczy i wypalonego buntu?
Czy ich wspomnienia miałby prawie zawsze zabarwienie kiru?
A gdybym ja czytał "Stambuł, Stambuł" w innym czasie i miejscu, a moją przestrzeń wypełniałby np. dziecięcy śmiech, to czy wtedy napisałbym dzisiaj zupełnie inny tekst? 
Na każde postawione z pytań odpowiadam jednakowo: tak. 
Nie zmienia to jednak faktu, że "samolubstwo, chciwość i żądza rywalizacji leżą u podstaw ludzkiego charakteru".
Ostatnio piszę więcej niż czytam. Też słucham. Najmniej siebie - ... przynosi to efekty, na skutki oczekuję. 
Nota: 10/10 

popularne