W środku było cicho
„Diabły
w biały dzień”, Jun'ichirō Tanizaki.
Przekład:
Karolina Grabikowska.
Wydawnictwo Akademickie DIALOG, Warszawa 2023.
7,5/10
Zgromadziłem
taką przedziwną ekipę: Edgar Allan Poe, Markiz de Sade, Gabriela
Zapolska, Charles Dickens, Stanisław Wyspiański i
Jun'ichirō Tanizaki.
A wszystko za sprawą romantyzmu, fantastyki, spirytualizmu,
seksualizmu.
Jun'ichirō Tanizaki w
książce „Diabły w biały dzień” prezentuje dwa opowiadania.
Można by twierdzić, że są bajania dla panien z dobrych domów,
które szukają „odrobiny szaleństwa”. Ale to
uproszczenie i to prostackie. Bo teksty Jun'ichirō Tanizaki w
pogoni za nienormalnością świata pokazuje, to co i inni napisali,
ale odmiennym językiem i stylem.
Jun'ichirō Tanizaki najmocniej
sięga do twórczości Edgara Allana Poe. Zresztą wymienia jego
nazwisko w książce, ale robi to jakby przypadkiem –
jakby
Poe sommelierem, nie pisarzem.
Osamu Dazai i
jego „Zatracenie”. Wiedziałem, z czym mam doczynienia.
Znałem też losy pisarza. Wszystko popsute, ale umiejętnie
napisane.
Henryk
Lipszyc w brwurowym tłumaczeniu
wciąga czytelnka „w
to zatracenie”.
Osamu Dazai jest
w Japonii legendą, sławą i ten sam splendor spłynął na autora
„Diabły w biały dzień”.
W
pierwszym tekście „Opowieść o Tomodzie i Matsunadze”
mamy
niejakie nawiązanie do „Złotego Żuka” Poe, ale Japończycy
piszą inaczej. Rozgadują się, więc tekst można by pociąć, ale
po co skoro bajki muszą mieć swój wymiar i rozmiar.
Zatroskana
żona pisze do znanego pisarza, że jej mąż co kilka lat znika z
domu i udaje się w podróż odnowy duchowej. Kobieta pisze do
pisarza, bo przypuszcza, że ten zna odpowiedzi na wiele pytań
dotyczących zachowania małżonka.
Nie
będę streszczał szczegółów odpowiadania, ale poza POE mamy tu
(a jakże) Doktor Jekyll i pan Hyde, Książkę autorstwa Roberta
Louis Stevensona.
Bp
nasz główny bohater raz jest pulchnym bawidamkiem, a innym razem
schorowanym, chudym starce,.
Co
jak i dlaczego?
Tego dowiecie się z lektury. Powiem jedno: warto przeczytać ten
tekst.
Drugie,
tytułowe opowiadanie przywołało inną opowieść, czytaną przeze
mnie jakiś czas temu.
„Dzika
gęś” Ōgai Mori
– kolejny gigant japońskiej literatury. Oczywiście, że w obu
narracjach ni ema prostego
i ijedynego ptezłożenia. Ale jest
nienazwany, nieokiełznany DUCH tego pisarstwa.
Może
y jeszcze wpleść w to Bułhakowa, ale to jest jednak chwytanie się
lewą ręką za prawe ucho…
A
jednak kpina i cynizm oraz zakochanie się jest tutaj tak silne, że
nic tylko pisać wiersze. Ale zamiast
liryki mamy kryminalną intrygę. Mamy teatr.
Jak
pisze tłumaczka Karolina Grabikowska (…) Tanizaki eksperymentuje
z formą, nawiązując do początków kinematografii oraz tworzy
unikalny świat, w którym Wschód i Zachód przeplatają się,
radykalnie wpływając na psychikę bohatera.
W
tym momencie można przywołać niektóre filmy Woody Allena, który
podobnie bawił się sztuką.
Znalazłem
jednak inną ścieżkę swych poszukiwań:
Otóż:
„Z punktu widzenia badań transkulturowych szczególne
miejsce zajmuje Japonia. Kraj o fascynującej kulturze,
niezrozumiałym języku i obyczajach rozpalał wyobraźnię
podróżników, a później także filozofów i naukowców. Fenomen
Japonii to tożsamość jej kultury, która, choć wydaje się bardzo
zamknięta i „własna”, jest w jakimś sensie transkulturowa już
od ich początków. Z tego też powodu twórczość
pisarska Tanizakiego Jun'ichiro wydaje
się szczególnie ciekawa. W jego wyborach i postawach można
odnaleźć wątpliwości i rozterki większości intelektualistów
japońskich przełomu XIX i XX wieku, próby odnalezienia swojej
drogi w czasach nieustannych zmian i reform, a przede wszystkim
pogodzenia skrajnie różnych punktów widzenia i myślenia o
rzeczywistości: japońskiego i europejskiego”.
(EWA
KORZENIOWSKA, 2010)
I
jeszcze jedno. Jeśli kogoś „wciągnie” drugie opowiadanie, to
przeczytacie także tekst „Dziecięce i młodzieńcze
fascynacje Tanizakiego Jun’ichirō światem
teatru kabuki” (Marcelina Leśniczak, 2014).
Gdy
byłem 12-letnim chłopcem, spisałem na kartce marzenia „na teraz
i potem”. Przede wszystkim chciałem, by piękna sąsiadka o bardzo
wschodnich rysach, najpierw stała się moją dziewczyną, a potem
żoną. Mesli plan nie wypali (byłem realistą!) ożenię się z
„jakąkolwiek piękną Japonką”. Podparłem to postanowienie
wyjazdem do kraju kwitnącej wiśni. Tam miałem nauczyć się języka
i bycia samurajem. A gdy mi się znudzi, zawsze mogę z Japonką
wrócić do Polski.
Scenariusz
zupełnie podobny do historii spisanej przez japońskiego pisarza.