Las miewa klatki
„Złapcie mi Gerezę” (Catch
me colobus), Gerald Durrell. Przełożyła
Zofia Zinserling.
Oficyna Literacka Noir Sur Blanc, Warszawa 2024
7,5/10
Łapcie
„Złapcie mi Gerezę” i czytajcie rodzinnie. Miłe uosobienie
autora sprawia, że czyta się to jak powieść
przygodowo-awanturniczą.
O, rany; ależ udana, jest to książka,
chociaż ma i swe wady, ale wyjątkowo mrużę oczy i…
Do
zwierząt podchodzę z respektem, który często przeradza się w
lęk. Strach nie wyklucza jednakże ukochania i podziwu. Nikt mnie
nie przekona tylko to węży!
Ale co ja tam wiem?! To
trzeba przeżyć, tego trzeba doświadczyć. Empatię mieć w sercu i
duszy.
Gerald Durrell niczym Doktor Dolittle
uczy nas miłości do ptaków, małp, lwów i całego stada, które
udało mu się sprowadzić i zgromadzić,
uratować.
Gerald Durrell przy pomocy oddanych mu
ludzi pisze o Fundacji, mającej na celu wspierania ochrony dzikich
zwierząt. To jest epos heroiczny. Z rachunkowością, kredytami,
sponsorami w tle. Ale na przedzie jest jedno: - walka o
każde istnienie.
Mógłbym polecić „Złapcie mi
Gerezę” każdemu, natomiast jest w tej narracji (poza radością
życia), mnóstwo cierpienia, lawina śmierci.
Opowieść
podróżnicza? W wielkim skrócie. Niech każdy, kto skończył 13
lat, czyta ten nieoczywisty diariusz, spisany ze świetnym wyczuciem,
chociaż egocentryzm autora momentami drażni, a potem śmieszy. Bo
na przykład wtedy, gdy Gerald Durrell dostaje taki list:
„Drogi Panie Durell. Parę dni temu do mojego holu wleciał
dzięcioł i zaczął wydziobywać dziurę w szafkowym zegarze. Czy
to jest zdarzenie niezwykłe?”.
Tego dowiecie się z książki,
którą czytałem z wypiekami na twarzy. Jedno jest pewne, autor
przekonuje, że „w sumie ptaki odznaczają się chyba mniej
wyrazistym charakterem niż inne zwierzęta […].
Dla poparcia
swojej „tezy sypie przykładami jak z rękawa”. Ale miło
jest tylko czasami, zwykle panuje znój i grupowe działania. Ekipa,
która mogłaby zbudować Arkę Noego.
By ratować zwierzęta,
zaangażowani są ludzie z całego świata, między innymi wtedy, gdy
z Londynu leci lekarz, by uratować lwicę w połogu. Mógł zrobić
to tylko on, bo nikt nie miał „te właściwej, dozwolonej
strzykawki”.
Tu Nic nie jest zmyśleniem. Prawda
omiatana literacką osnową.
Wracając do lwicy, która
rodzi troje, martwych maluchów, zostaje uratowana tylko dzięki
ekipie pracującej w Fundacji. Po pewnym czasie rodzi zdrowe lwiątka,
a potem znowu niezrozumiała gazowa opuchlizna pozbawia ją bycia
matką, pozbawia ją życia.
Ale nie jest tylko i aż
smutno. Przede wszystkim jest to opowieść o zdarzeniach i ludziach.
O klatkach małych, starych, takich, które straciły… już serce,
by stanowić dom dla dzikiej populacji naszego globu. Bracia Mniejsi
w nieokiełzanej symbiozie z ludźmi.
„Doktor Dolittle i
jego zwierzęta”, dobrze brzmi to odwołanie, ale w fabule wydanej
przez Noir Sur Blanc, nie o baśń idzie. To walka z długami,
ludzkimi i zwierzęcymi humorami. Maligna ratowania świata od
zapomnienia, ale wszystko ma swoją cenę.
Zwłaszcza
że przedziwne choroby ptaków, płazów, gadów, ssaków, całemu
personelowi przysparzają spory ból głowy
i czyszczą portfele.
Podręczniki, leksykony,
czasopisma często zdają się na nic, bo kto wpadłby na to, że
ptaki chorują/umierają, iż najadły się śrutu, który zalegał w
bajorku bodajże od setek lat.
A kim jest tytułowa
Gereza? Tego najwięcej dowiadujemy się od setnej strony. Z
rozdziału VII: „Utrzymajcie mi gerezę przy
życiu”.
Gereza to małpa, wyjątkowa! I jak pisze autor:
„Główna trudność polega nie na tym, że te małpy nie potrafią
przywyknąć do niewoli, bo z nią prawie natychmiast się godzą,
Trudności przysparza jedzenie”.
Dieta – jadłospis –
mikstury, jeden błąd i katastrofa gotowa. Zwierzęta, zwłaszcza te
w niewoli, nie jedzą wszystkiego podanego na tacy. A nawet, gdy
obmyśli się dla nich jakiś przysmak, to i tak coś nie gra, nie
pasuje. A może dosypać anyżu? Tak! Anyż uratował przed głodówką
całe stado.
***
Gdy do mojej wiejskiej szkoły
podstawowej przyjechał Michał Sumiński, legendarny leśnik,
prowadzący telewizyjny program „Zwierzyniec”, to właśnie ja
miałem najwięcej pytań. (Nie ukrywam, myślałem wówczas o
przeprowadzce do lasu na stałe),.
Padały prawdy i zmyślenia.
Mówiłem o padłych dzikach, zającach zachowujących się, jak po
kilku głębszych, ale powiedziałem też, że widziałem głuszca.
Żył niegdyś w okolicach Mirachowa, zatem pan Sumiński mi
uwierzył, a ja z tym dziecięcym kłamstwem żyje do
dzisiaj.
Ale głuszca szukałem. W każdy weekend jeździłem
w okolice Stryszej Budy, Nowej Huty i Mirachowa. Widziałem
setki zwierząt, ale głuszca ni słychu, ni widu. Łanie patrzyły
na mnie jak na chromego jelenia...
Moje
wspomnienia mają jeden cel. Gdy przeczytacie „Złapcie mi Gerezę”,
to samotnie lub z dziećmi zaczniecie szukać ginących gatunków. Na
spacerach lub w Internecie.
Ja mam dwa – niewątpliwe –
sukcesy. Na żywo, tylko bez kamery wśród zwierząt, widziałem
rysia. A ponadto trzy drozdy (w różnym odstępie czasu).
Rysia
jako piętnastolatek widziałem, idąc droga na Słupsk. Drozdy kilka
lat później w Wielkopolsce. Ten ptak śpiewak nie zastąpił mi
jednak NIGDY gulgotu głuszca.
W Polsce głuszce obserwuje się
na terenach Lasów Janowskich, Puszczy Solskiej i Augustowskiej,
lasach Beskidu Śląskiego i Żywieckiego, Gorcach i Tatrach, a także
w Sudetach i Borach Dolnośląskich.
***
Najlepszym
co się tej książce mogło przydarzyć to brak nadęcia. To jest
opowieść o rodzinie, która często miewa kłopoty, ale każdy
dokładając cegiełkę, zbudował coś wspaniałego.
Czyta to
się jak dobrze skrojoną beletrystykę, a przecież jest kilka
książek, które (przy okazji) warto polecić (ograniczam się do
pięciu):
1.
Jane Goodall. Pani od szympansów, Danuta Tymowska, Znak, Kraków
2020.
2. Pożegnanie z Afryką, Karen Blixen, Tłumaczenie
Józef Giebułtowicz , Muza, Warszawa
1985.
3.Historia pszczół, Maja Lunde . Przekład
Anna Marciniakówna . Wydawnictwo Literackie, 2022
4.
Gwiazdy nad Afryką, Ilona Maria Hilliges . Przekład
Wojciech Zahaczewski. Świat Książki, Warszawa 2011
5.
Wyzwolenie zwierząt, Peter Singer . Tłumaczenie:
Anna Alichniewicz, Anna Szczęsna. Wydawnictwo Marginesy,
Warszawa 2018.
***
Gerald Durrell,
jako dyrektor ogrodu zoologicznego na wyspie Jersey, mimo swojego
zaangażowania i pasji, Durrell był wciąż nękany przez
kłopoty finansowe: Piszę: „[…] Zgodnie z moim pierwotnym
planem, z chwilą, gdy zoo stanie się samowystarczalne, zamierzałem
przekształcić je w fundację, ale to jest niemożliwe z tak
ogromnym długiem. Jimmy w pełni się z tym zgodził i na chwilę
pogrążył w zadumie. - Cóż, da się zrobić tylko jedno — rzekł
na koniec — a mianowicie zwrócić się z apelem do
społeczeństwa”.
W zabawny, ale i bardzo rozczulający
sposób autor opisuje rezultaty tego apelu i dalsze losy Fundacji,
która istnieje do dziś.
***
Gerald
Malcolm Durrell (ur.
7 stycznia 1925 w Jamshedpurze, zm. 30 stycznia 1995 w Saint
Helier) – brytyjski pisarz, zoolog, konserwator przyrody,
propagator wiedzy przyrodniczej i prezenter telewizyjny. Założyciel
The Durrell Wildlife Conservation Trust oraz
ogrodu zoologicznego na wyspie Jersey, obecnie przemianowanego
na Durrell Wildlife. Autor popularnych książek o
zwierzętach, w których zawarł elementy autobiograficzne.
Odznaczony Orderem Imperium Brytyjskiego.