Zdania złożone, a odpowiedzi jak sztorm
„Toń”
- Ishbel Szatrawska,
Wydawnictwo Cyranka, Warszawa 2023 (Seria Prozatorska
Cyranki).
9/10
Radzieckie
patrole, wykluczony daltonizm. Rechot i łzy. - Umiesz coś, Hildo?
Co wcześniej robiłaś? - Byłam praczką…
400
stron codzienności, odmienności. POSZUKIWAŃ!!
TOŃ
– trzecia książka Isabel Szatrawska w
moich łapskach. Chronologia odczytywania jest tu zbędnym znaczkiem.
A jednak trzeba zaznaczyć, że „Toń” to… fabularny
debiut...
Pisarka
ma hopla na punkcie ludzkiej duszy. U autorki „Toń” mniej
istotna jest scenografia. Do spodu i aż po marskość wątroby,
jest Szatrawska skupiona
na tym, co w środku, a nie tym, co „na wybiegu”.
Intrygujące
jest to, że pisarka, zawsze, ale to zawsze „odmienia wojnę”
przez wszystkie dostępne przypadki.
Niesamowite,
że Szatrawska aż
do kości do ości obgryza wstyd i poczucie winy. Należałoby szukać
rodzimych odniesień literackich, by porównać, by rozbebeszyć
historie indywidualne i zbiorowe.
Kilka
dni temu dopadło mnie skojarzenie jakże nieoczywiste. Bo „Toń”
to fuzja (polskich kompleksów i skandynawskiej skruchy oraz
pisarstwa Bałtów) A może to transfuzja, może wiwisekcja? Proza,
która nawet przez moment, nie przynudza, ale pełna jest
niedopowiedzeń i tajemnych dróg i ostrych zakrętów.
Okazuje
się, że Szatrawską wszyscy
znają, znali i nie odpuszczą tej znajomości. Nagle okrzyki, nagle
larum. Jakby niemal wszyscy czytali „Dialog” czy „Politykę”
dla tej, dla niej.
Jestem
uczulony na Wydawnictwo Cyranka. Wyczulony, gdy czytam tak dobrą
powieść, jaką bez wątpienia jest „Toń”.
A
wysypki dostaję wtedy, gdy trafiają do mnie takie tytuły jak:
„Piętnaście sekund. Żołnierze polscy na froncie wschodnim”
lub „Mam przeczucie”.
Wyjaśniam:
15 sekund jest dziwną... efemerydą. Co taka książka robi w
portfolio Cyranki?
Albo
„Mam przeczucie” okrzyknięte przez wielu odkryciem godnym
dowodu, że człowiek pochodzi od małpy. Bohater (wieczny student),
który jeździ „na Clonazepamie”,
zarobione na spekulacjach bitcoiny, zmienia w PLN, by zbudować
schron, ale wceżniej odnajduje
byłą partnerkę w objęciach wykładowcy.
Łukasz
Krukowski ucieka z metropolii, figury retorycznej używanej przez
autora, we wcześniejszych publikacjach.
Ale kilka
osób, w tym Ishbel Szatrawska,
okrzyknęło, iż „Mam przeczucie” to fabularny gęsi smalec.
Wyjątkowy, niepopodrabiany i to z okrasą. Żółć, która nie
szkodzi, bo leczy całą listę choróbsk. „Mam przeczucie”
chwalą i wywyższają, a dla mnie to nic więcej, jak „Człowiek,
który gapił się na kozy”. Zabawne, ale o bliskości można pisać
na wiele sposobów. Osobiście wybieram drogę, którą wybrała i
którą nas prowadzi Ishbel Szatrawska.
***
Cyranka!
To tutaj drukuje Łukasz Barys, Dorota Kotas, czy Wiktoria
Bieżuńska, no i oczywiście
ODKRYCIE
Empiku oraz. Nominacja do Paszportu Polityki!
Tak:
„Ocalały
z Shoah emigrant z Polski przybywa do Stanów Zjednoczonych, by robić
karierę w Hollywood. Wygrywa casting organizowany przez wytwórnię
Metro-Goldwyn-Mayer i zostaje aktorem. Wygląda na to, że ziszcza
się amerykański sen. Sprawy komplikują się, jednak gdy
przeszłością Hersha zaczynają
interesować się agenci FBI. Czy nie jest on przypadkiem
uczestnikiem międzynarodowego, komunistycznego spisku?”.
Tak:
„Żywot
i śmierć pana Hersha Libkina z
Sacramento w stanie Kalifornia”. To dzięki tej fabule wielu
zaczęło mówić i pisać o DRAMACIE, jako o gatunku literackim,
który został „zapomniany”.
Aby
zapomnieć, trzeba najpierw pamiętać (to masło maślane ma swój
sens).
Potem
nabyłem drogą kupna „Wolnego strzelca”. Drażni mnie w tej
opowieści, wydanej w twardej oprawie, jedna podstawowa rzecz:
„swoista naiwność”.
Jednak
przyzwyczaiłem się do słów spisanych, wypowiedzianych przez
Mateusza Pakułę. Nic lepszego (nikt) o historii Hersha Libkina nie
powiedział. Otóż:
„Gdyby
Woody Allen i Quentin Tarantino w jednym spali domu, a nad ranem
przyszła Ishbel Szatrawska poprzestawiać
im zabawki, poburzyć im budowle z Lego i pozamieniać główki
lalek, to właśnie tak by się to mogło skończyć. To znaczy —
tym zaowocować. Świetnym, broadwayowskim, wręcz filmowym tekstem
teatralnym. Który naprawdę dobrze się czyta i który z pewnością
dobrze się będzie oglądać”.
***
Cyranka
dba o jakość frontów.
Okładki
(w 90 procentach) są przygotowane z wyczuciem i smakiem. Obwoluty
książek w XXI wieku muszą być dobre. One stanowią o dobrym
przejęciu przez Czytelników.
Podobnie
jest, gdy oblepiamy wzrokiem „Toń”. Kolor, krój pisma, wybór
fragmentów, które tworzą niezwykłą calość.
Treść,
historie opisane przez Szatrawską, mają siłę sprawczą, bo
dają się „wygadać – wypłakać – wykrzyczeć –
przemilczeć”.
***
Czy
„Toń” jest familijną fabułą? Tak i nie. Opowiadając o
jednostce, pisarka skupia się na kontekstach szerokich i gęstych.
Zwrotów się tutaj nie przyjmuje. Bo to są książki (vide
twórczość Wita Szostaka).
Ishbel Szatrawska i
jej pisanie to „ojciec, syn i duch”. Jedno nie może istnieć,
bez drugiego.
Nie
lubię takich prostych rozwiązań, jak „Morze ognia i dymu z
wyszczerbionymi kikutami budynków całkowicie zasłaniało zatokę”.
Sztuka dla sztuki. Gdy autorka wychodzi na scenę ze swoimi
dramatami, jest łatwiej – mimo że sprawy są wagi
ciężkiej.
Lustrzane
odbicie w salonie krzywizn dobrze zrobiło opowieści Hersha Libkina.
Jednakże w „Wolny strzelcu” (Instytut Teatralny im. Zbigniewa
Raszewskiego, Warszawa 2021) zaczęły się schody. Ale dramat
rządzi się własnymi prawdami. A kłamstwo da się
wyczuć natychmiastm, gdy aktorzy strzelają minami, gdy
następuje słowna wymiana ognia.
Dialogowość,
powtarzające się schematy i nagle opowiadanie, wyjęte z
monodramatu.
„Toń”
nie jest jednoaktówką, nie jest także łatwą do adaptacji, sztuką
teatralną. Raczej historia to dokumentalna, okraszona tajemnicami
lub domysłami.
Kontrolowany
chaos!
***
**
SUKCES
sukcesem, ale autorka ma zbyt krótki staż, by urządzać benefis.
Iść, łazić, gubić się po własnych śladach, których nie można
zatrzeć, bo teksty (z premedytacją) są tak spisane, że boli, że
piecze, że swędzi.
Na
przykład:
•
Piękno
ludu. Merete Pryds Helle.
Tłumaczenie: Justyna Haber – Biały. Wydawnictwo Marpress,
Gdańsk 2022. Seria wydawnicza „Bałtyk”
•
Ulica
dzieciństwa. Tove Ditlevsen.
Przekład Agata Lubowicka. Seria Bałtyk. Wydawnictwo Marpress,
Gdańsk 2021
•
Moja
żona nie tańczy. Tove Ditlevsen.
Przekład Iwona Zimnicka. Seria Klasyka. Wydawnictwo Czarne,
Wołowiec, 2022
•
Wyspa. Sigridur Hagakin Bjornsdottir,
288 stron. Tłumaczenie: Jacek Godek. Wydawnictwo Literackie, Kraków
2018)
•
Wiosenna
noc +/- Zamek z lodu, Tarjei Vesaas.
Przełożyła Maria Gołębiewska-Bijak. Wydawnictwo Poznańskie,
Poznań 2023. Seria Dzieł Pisarzy Skandynawskich
•
***
**
•
Przykłady
ukazania wspólnoty jako organizmu, który może zniszczyć lub
nadbudować...Cała Szatrawska.
Nie ma mowy o sztuczności!
•
Każde
z nas leci do światła jak ćma, jak wariatka.
Szatrawska potrafi
dokładnie rozpisać i opisać skrajności. Bo każdy z nas ma swoje
złe lata, o których chciałby przestać opowiadać. Ale nic
z tego. Jesteśmy skupieni na kilkanaście godzin, potrzebnych na
przeczytanie całości. Zapominamy o bożym świecie. A POTEM CO? Są
książki, które są na jeden raz. Jest, było i minęło. I obawiam
się, że „Toń” jest książką na zbytnio szybkie, kreatywne
czytanie. I o ile opowieści Hersha Libkina nie
da się zapomnieć, o tyle „Toń” – było, minęło, jest, ale
mój świat nie został przewrócony do góry
nogami.
Szatrawska niczym
Krzysztof Varga czy Hubert Klimko-Dobrzaniecki, są bezwzględni
wobec Czytelnika. Są interaktywni. Stają się… osobistymi
trenerami.
Tak,
nakazują (NAMAWIAJĄ) pracować podczas czytania. Brzmi to,
jak przesłanie,
przykazanie, rozkaz: - MYŚL, przemyśl. To ułatwia życie, gdy
podczas lektury dopada nas dziecięca ekspiacja. Rozdrapywanie ran,
posypywanie ich solą.
***
Spojler
jest taki:
Kiedy Eichmedien stały
się Nakomiadami? Kiedy Rastenburg był Rastemborkiem i
kiedy stał się Kętrzynem? Carlshof –
Karolewem,
a Groß Stürlack – Sterławkami?
Powieść
„Toń” opowiada losy kilku pokoleń rodziny związanej z dawnymi
Prusami Wschodnimi, gdzie od wieków mieszały się tożsamość
polska, mazurska, niemiecka i litewska: Historię babki Janki,
arystokratki Gudrun i jej ukochanego Maxa –
niemieckiego
chirurga, ciotki Gertraud, syna Janki – Wolfa, i wreszcie
Alicji – najmłodszej z rodziny, antropolożki, która musi
zmierzyć się z koniecznością sprzedaży rodzinnej siedziby
nad Gubrem –
domu
pełnego wspomnień i naznaczonego tajemnicą.
Śledzimy
losy bohaterów i bohaterek, począwszy od czasów wojny,
katastrofy Königsbergu i Rastenburga,
sowieckiej nawałnicy, przez komunistyczną Polskę – już
odmienioną, gdzie o przeszłości nie mówi się wcale lub mówi się
szeptem – aż do czasów współczesnych, w których rozgrywa się
nowy uchodźczy dramat.
***
Nadal
i wciąż będę się upierał, że „Toń” jest książką
globalną. Nie mówi: - My Polacy! Zaprzecza też niemieckości,
oddala się od „żydostwa”.
Warto
po pierwszym odczytaniu, już będąc pewien „zrozumienia”,
czytać „Toń” na wyrywki. Wchłanianie fabuły fragmentami.
Można też „jako podpórkę”, sięgnąć po tworzywo Olgi
Tokarczuk. Zwłaszcza to dawne. Zwłaszcza po „Dom dzienny, dom
nocny”.
Nie
obędzie się też bez „Prawieku” i „Nieczułości” Martyny
Bundy.
ALE!
Szukanie odwołań, poszukiwanie rzeczy literacko podobnych prowadzi
nas do miłej konkluzji, miłej dla talentu i permanentnego
opisywanie zmysłów, bowiem to
pisarstwo cechuje się socjologicznym i psychologicznym obieraniem
cebuli.
Warstwa
po warstwie i łzy. Kropla, kałuże,
potoki, jezora...
Janka Lakis,
główna bohaterka, czołowa postać powieści prowadzi syna Wolfa z
determinacją. Nie jest ani ładna, ani brzydka. I nie mam na myśl
wyłącznie wygładu. Bo fizyczność to tylko (i aż)
powierzchowność.
Pisarka
podąża drogą już wcześniej wyznaczoną, czyli zabawa z mową
zależną, czyli igraszki z offu.
Quentin
Tarantino znowu rządzi, Woody Allen kolejny raz na przędzie.
Szkatułkowe to opisywanie, zręczne i wielobarwne rozgadanie.
Planów
dalszych i bliskich, jest wiele. Od pięknych krajobrazów po tanie
landszafty. Ale najważniejszy
punkt odniesienia to ten, z którego wiemy, że szczegóły zawsze i
wszędzie decydują o losach jednostki oraz świata.
Takie
górnolotne esy-floresy. Takie szlaczki i zygzaki.
SUKCES?
Obserwujesz i znajdujesz. Czytasz, lecz błahe to stwierdzenie, że
chętnie przeczytałbym zestaw opowiadań Szatrawskiej.
Oczywiście
najpierw powinny (mogłyby) trafić do TY.TU.Ł-u.