Znamiona indywidualne


Trzeci Dziennik. 7 maja 2017 - 15 lipca 2018 - Jerzy Pilch, 184 strony. (Wydawnictwo Literackie, 2019)

Zacznę od błahej kwestii. Nie będę dzisiaj stawiał not, stopni. Jerzy Pilch, gdy pisze dzienniki nie kwalifikuje się do cenzurki. Jego diariusz ma znamiona indywidualne, bo - niby takie musi mieć - ale tu i teraz sprawa jest poważniejsza. Pilch chory, samotny nadal jest cynkiem, który wkurwia się na głupotę i z daną tylko mu ironią pokazuje co sądzi o chłystkach w polityce, literaturze oraz w świecie sportu, prasy, radia i telewizji.
Ja Pilcha za jego dzienniki wychwalam, nawet gdy marudzę przez dziesięć stron, to kolejne dwadzieścia pozwalają mi się przenieść do świata sarkazmu, który mi pasuje i leży. W podobny stan wprowadza mnie tylko w Polsce - Krzysztof Varga. 

Ten zapis codzienności niecodzienności pisarza różni się od wcześniejszych dwóch tomów. Nie biega mi wcale o stan fizyczny i duchowy Pilcha. Ale o konwencje. Wtedy jego zapiski były drukowane w prasie i zebranie je w całość było albo kąskiem dla bibliofilii lub tych, którzy nie przepadali za "Przekrojem" (jedynka) czy "Tygodnikiem Powszechnym"(drugi dziennik). Teraz Jerzy Pilch pisze na zamówienie samego siebie. Z potrzeby dopełnienia, wyjaśnienia "starości", choroby, a co za tym idzie samotności. Oczywista, że wcześniej Pilch też bywał bardzo osobisty, ale teraz - powtarzam - ma to znamiona indywidualne.
Pierwszy odcinek czytałem na papierze. Książkę pożyczyłem. Nie wróciła do dzisiaj (i nie wróci, bo nie chcę pamiętać imienia kobiety, która dzienniki sobie przygarnęła). Druga część, i trzecia też - to pochłanianie słów pilchowych na e-czytniku. I taka mnie ochota wzięła po zakończonej lekturze, że jeszcze dzisiaj zamówię całość w Internecie. Czuję potrzebę posiadania Całości. By ta trójca dumnie stała na baczność, na moich półkach, w niedawno zakupionych - już pełnych - regałach.

Pilch w pewnej chwili odwołuje się do "Z dnia za dzień. Dziennik literacki" Jerzego Andrzejewskiego (Czytelnik, Warszawa 1988). Odwołuje się z kpiną, ale tak się składa, że ja tę ironie podzielam, ale mam do tych dwóch tomów autora "Popiołu i diamentu" słabość. Jest bowiem to zbiór, który za własne pieniądze 17-latka kupiłem i oczami oraz duszą młodzieńca przeczytałem. To była taka pierwsza lektura w moim wtedy jeszcze krótkim życiu. I po wchłonięciu tego pisania chciałem być jak Andrzejewski. Po latach mi przeszło, ale pisać nie przestałem. Co więcej; większość dorosłego życia - w ten właśnie sposób (pisząc i czytając) zarabiam na chleb, margarynę i papierosy (setki) z filtrem.

Potem za darmo i tylko dla własnej przyjemności delektowałem się dziennikami, nawet ludzi, o których wcześniej nie słyszałem nawet sylaby. Ale zdawało mi się, że ich "wypociny" pozwolą mi na poznanie jakiś tajemnic, których nie odnalazłem w spisanych przez nich powieściach i opowiadaniach. Czasami naprawdę coś wyszperałem i czułem się pyszny jak paw, ale bywało, że znudzony odkładałem tomiska w kąt, by się kurzyły. Po dziennikach przyszedł czas na biografie. Ale tu już mamy problem poważniejszy. Bo są biografie przez B wielkie i bywają (dużo tego) wypracowania szkolne pisane na kolanie. Aby się w tym odnaleźć trzeba mieć cierpliwość... Pilcha, czy Stasiuka, którzy zawsze imponowali mi swoim oczytaniem. I w "Trzecim dzienniku" Pilch znowu przywodzi książki ulubione i te gorsze. Cytuje wiele, czasami bez opamiętania. Ale ja to lubię, to do mnie gada i przemawia. 

Literat, który w kondycji pisarskiej ostatnimi czasami, nie jest najlepszej, jednak - będę jak echo powtarzał - pamiętniki, to inna kategoria. I nie jest też tak, że przemawia przeze mnie tylko słabość do jego twórczości. Po prostu "lubię jak co mnie wzrusza", a Pilch mnie wzrusza, jak widok pewnej pięknej kobiety. I co z tego, że ona mój wzrok karci, a pisarz nie napisał dawno nic wybornego?! Mam prawo do swoich słabości i bezeceństw. Są trochę szkodliwe. Ale tylko dla duszy.

"Wszystkie koguty pana Pagano zapiały: "Brawo! Brawo!" Ale Febus-Apollo, bóg słońca i poetów, wtargnął właśnie do pokoju i zaczerwienił się z gniewu na widok komiwojażera profanującego jego lirę". 
To cytat z "Księgi o ludziach i zwierzętach" Axel Munthe. Używam go z rozmysłem, bo zpewnie inni malkontenci znów będą się złościć na Pilcha, zarzucając mu wymyślone na poczekaniu braki, ale ja staję w stroju wielobarwnego ptaka i pewny siebie, pieję: "Brawo i Dziękuję".
Dobrze, że powstał "Trzeci Dziennik".



popularne