Jego Świat Według Igi


Świat według Żunia - Iga Zakrzewska - Morawek, 178 stron. Ilustrowała: Dominika Cierplikowska. (Wydawnictwo ZIELONA SOWA, 2016) 

Nikt nie marzy o chorym dziecku. Z samą taką myślą, lekarską przepowiednią, czulibyśmy się -  co najmniej - nienadzwyczajnie. W takiej chwili mężczyzna zdaje sobie sprawę, że nigdy nie będzie bohaterem. Ale po kolei..

"Świat według Żunia" jest mi znany od dawna. Wiem kto napisał tę książkę, jak powstawała i co się za nią kryje. Ale wiedzieć, a doświadczyć, to uwierzcie mi, dwa odmienne stany. Prąd i brak prądu. Czułość kontra zły dotyk. Miłość, a na drugim krańcu zdrada. Koniec porównań (!). 
Książkę z dedykacją dostałem w minioną niedzielę od (samej) Autorki. Siedzieliśmy we wrocławskiej "Bułce z masłem". Ja czekałem na dorsza w chrzanie, Ania, moja córka marzyła o lodach, ale jadła frytki, które wcale, a wcale jej tego dnia nie smakowały, a Iga popijała Americanę z mlekiem sojowym i... zastanawiała się jakie słowa skrobnąć dla mnie, do mnie. Rozpisuję i opisuję tę scenę, bo przedstawia ona normalność, zwykły obrazek z wizyty w knajpie. Dodam, że największym, a niewspomnianym dotąd, artefaktem tego spotkania, był spokój Igi i jej niegasnący uśmiech.

Iga Zakrzewska - Morawek jest utalentowaną pisarką, która doradziła mi, bym "Świat według Żunia" przeczytał wspólnie z moimi Dziewczynami. Igo, nie posłuchałem. Na pewno potem, niebawem na głos, będę wręcz recytował  jego "Świat", ale na razie chciałem z Twoją książką być sam na sam. (Bo w samotności lepiej wycierać łzy i pociągać nosem, niż w asyście kochanych Córek.)
Żuń, nasz bohater słowami pisarki opowiada nam co, jak, gdzie, z kim, po co, czemu i dlaczego? Pytań wcale tak wiele, ale odpowiedzi stawia bez liku. Dominik, bo tak w rzeczywistości ma na imię siedmioletni już Syn Igi, jest po prostu megadrobny. Niech to Wam wystarczy za opis jego niewielkiej wady. Nic takiego! Każdy z nas jest obarczony lękami, przywarami, nałogami, ułomnościami.  I z tego zbioru ludzkich cech też powstają książki. Ale czy aż tak niezwykłe? Różnie to bywa. Prawda?

Wiecie, co Wam powiem? Ta książka jest lepka. Aż się klei, jak odpustowy cukierek, jak krówka ciągutka. Tylko ze słodyczami jest tak, że są i już, już po sprawie. Znikają w czeluściach.  A lepka czułość, lepka serdeczność, lepka miłość to stan - w tym przypadku - permanentny. A do tej laurki, którą Wam dzisiaj prezentuję, należy dodać literackie Igi esy floresy, wygibasy, kuksańce i szturchańce. Czy ja jestem temu winien, że urzekła mnie ta książka? Że poczułem wzrost temperatury ciała i pragnienie natychmiastowego przytulenia Ani i Wiery, moich drobnych, Wyjątkowych Córek?
Uroczy słowotok Żunia, jest okraszony delikatną, ale przejmującą kreską ilustracji Dominiki Cierplikowskiej. Całość pyszna, niczym naleśnik z jagodami, waniliowymi lodami i odrobiną bitej śmietany. Brawo! Pycha.

"W jakim punkcie bytu mego poczułem się rasowym posiadaczem nóg i w którym jego i stadium pojecie o ich użytkowaniu w głowie mi zagościło - nie wiem. Wiem natomiast, że dość szybko odkryłem, czym STOPY i czym UDZIEC. A przyznać muszę , że udziec to ja mam zdrowy. Obfity taki i masywny zgoła. Prawdziwie męski. Rasowy. 
(...) 
- Udziec! - mówi (mama). - Udziec twój, synu, solidny jest. Nie byle jaki doprawdy."

To co powyżej, to jeden z moich ulubionych fragmentów z galaktyki Żunia. A rozdzialik "Stacz", jest kolejnym dowodem, że miłość, zwłaszcza uczucie matki, ma swoją siłę, moc. I nie są tu potrzebne żadne gwiezdne miecze czy inne moce superbohaterów, by z dystansem dawać upust swojemu odpowiedzialnemu rodzicielstwu.
"A im cieplej mi było, tym milej" - mówi Żuń w części "Farelka". A ja ripostuję, dopowiadam: - A im więcej stron strawiłem, tym głodniejszy byłem. I czułem, że tej opowieści nie da się zamknąć. Że wprawdzie książka skończyła się, ale świat według Żunia trwa nadal. I przybiera, nabiera coraz większych rozmiarów.

(Pozwólcie, że nie będę się dzisiaj wygłupiał, dlatego oceny brak.)
Zdjęcia ze strony pisarki, w tym autorstwa fotografów Gazety Wyborczej i Wysokich Obcasów.


popularne