„Ziemia pod stopami wszędzie taka miękka”
„Dwie powieści ruchu”, Mateusz Górniak. Wydawnictwo Filtry, Warszawa 2023.
8/10
„Krew i flaki w szkole średniej”
– dwa dni temu pisałem o książce Kathy Acker. Punkowa,
hipisowska, anarchiczna, bolesna, halucynogenna proza. Dzisiaj z tej
samej półki, tylko że po polsku.
Mateusz Górniak i jego
„Dwie powieści ruchu”. Kobieta w 1977 roku i mężczyzna w 2023
nadal patrzą przez te same okulary. Z tym że u Górniaka
zdecydowanie więcej benzo, opiatów, marihuany i
pochodnych mózgoplątaczy.
Poplątawszy
muzykę, narkotyki, literaturę Górniak bawi się formą stosowaną
przez amerykańskich pisarzy w latach siedemdziesiątych i połowie
osiemdziesiątych ubiegłego wieku. Z tej plątaniny, z udziałem
Andrzeja Sosnowskiego, wyszła mu niezła proza.
Jednak
broń Was Panie Boże, nie sięgajcie po opis Wydawnictwa Filtry.
Lubię wszystkich (bez wyjątku) z tej oficyny, ale
wypisywanie banialuków trzeba ukrócić. I to nie tylko w
Filtrach, ktoś bowiem (kiedyś – sto tysięcy lat temu) wpadł na
pomysł, że jak się użyje nowomowy w opisie,
odredakcyjnym blurbie, to więcej osób się skusi, więcej
pszczół poleci do tego miodu. G… prawda.
To, co przeczytałem
(na zachętę) przy okazji lektury „Dwie powieści ruchu”, to jak
opis o dotację. Lepiej napisać, że to manifest i krzyk
zrozpaczonej młodzieży, która wcale nie kocha kapitalizmu. Bo
jakby to wyglądało, gdyby napisać prawdę, że jest to proza pełna
wulgaryzmów, onanistów, manipulantów, śmierdzących leni i
„zrobionych” przez klony pizgaczy.
Filtry
swój wywód kończą tak:
«„Dwie powieści ruchu” to
pochwała INNEGO ruchu i zmiany, które odsłaniają możliwy kształt
nowej wspólnoty. Mocna proza – nieokiełznana i wykwintna
zarazem.
Książka wyróżniona Nagrodą Krakowa Miasta
Literatury UNESCO 2023».
Dwa ostatnie zdania się zgadzają.
Pierwsze to blaga na całego. To wyciąganie z kapelusza królika, a
ten nie chce wyjść, mu tam dobrze. Umościł się i ugościł.
Na ch… mu ta widownia, oklaski i zdziwienie pierwszego
rzędu?!
I jeszcze „to”: „W Chacie, takiej z drewna
Człowiek z Kamerą, Bohater, Fura oraz autostopowiczki Mucha i Mała
porzucają wszystko i udają się na skraj lasu, by pobudować tam
dla siebie siedziby. Ich podróż to rozpisany na głosy manifest
międzygatunkowego sojuszu, a także próba myślenia utopijnego.
Siłą napędową tej powieści drogi są rytm, przygoda, ucieczka i
ekstaza”.
No ja pierdolę! W taki razie o komedii „Chłopacy
nie płaczą” też można tak powiedzieć/ napisać?!
Tam też
furą chłopaki jadą ku horyzontowi. Plaża – pustynia i mnóstwo
spalonej trawy.
Poważnie!?
Mateusz Górniak został
okrzyknięty gwiazdą. Jego „Trash story” nominowana jest tu i
ówdzie, grad pochwał z lewa (z prawa – nie), wywiady, głaskanie
po głowie. Litania jarmarcznych zachowań.
Piszę złośliwie?
Też „G” prawda! „Trash story” nie jest warte tego szumu, ale
„Dwie powieści ruchu” to naprawdę DOBRA rzecz. Abstrakcyjna, a
jakże (o paradoksie) realna.
Górniak nadużywa twórczości
Sosnowskiego i dobrze. Ale ja doklejam do tej plastycznej
prozy wspominaną Acker i szalone „Mambo
Dżambo”. Ishmael Reed jest odjazdowy bez ćpania. Dalej:
„Zapiski syna tego kraju”. James Baldwin pisze zupełnie inaczej
i zdawałoby się, że o czymś innym. A jednak jest bliźniactwo…
Korelacja.
Bo Baldwin rozważa. W swoich esejach jest
pragmatyczny, chociaż bardzo osobisty. Nie pisze tylko o
kinematografii, literaturze, ale także o piętnie niewolnictwa i
apartheidu. A gdy opisuje śmierć swojego ojca, jest do bólu
prawdziwy, melancholijny.
Wróćmy do Górniaka z kolejnym
skojarzeniem. Uwaga to będzie dziwne: „Heksy” Agnieszka Szpila.
Bo: „Strach odczuwa się zawsze i wyłącznie wobec jednej rzeczy:
wobec prawdy”.
Dalej. Rok 2023 i Wydawnictwo Cyranka i zewsząd
pochwały dla „Mam przeczucie” i Łukasza Krukowskiego.
Górniak
jest lepszym pisarzem od Krukowskiego, bo ten już w kolejnej książce
nie potrafi się uwolnić od „metropolii”, a Górniak w swoich
wariacjach poszukuje literacko (a może i życiowo) nowej drogi,
korzystając z dorobku innych. Przykładowo - zmuszając swoich
bohaterów do słuchania Joe le taxi. (Vanessa Paradis –
moja licealna miłość. Nic z tego nie wyszło. Bo „szkoda,
że taj daleko).
***
[…] I sny raczej misterne,
w
których ona pragnie
pójść do spowiedzi, a ksiądz na to:
„Szaleństwo -
jeżeli popełnisz drogocenny błąd
może
narodzi się nowe społeczeństwo”.
Wydoroślałe jak
Bóg
w nawiasie ekologii
te sny, te marzenia
wpierw
kończą na
bruku,
a potem pod mostem
i na samym
dnie.
Jak opłatek dzielimy
los tych wielorybów”.
(„Życie
na Korei”, Andrzej Sosnowski. Biuro Literackie, 2016)
***
Mateusz
Górniak w pisaniu dla Ha! Artu (mnie) nie zachwycił. W
przekleństwie drugiej książki daje rade i dźwiga ten cały syf
aptek, dilerów, niespełnionych miłości i marzeń, kłamliwych
rodziców i ich rodziców.
W pierwszej epice był tak: Gadające
ściany, przedmioty. Delirium? A może raczej metafizyka. Wygłup? A
może, zasadniczo, transcendencja.
Teraz jest jeszcze bardziej i
mocniej (do kwadratu synonimów) iluzje, złudy, złudzenia,
widzenia, omamy, fantasmagorie, złudy, urojenia, majaki, ułudy,
zjawy, zwidy, halucynacje.
Mnie to bierze. Chociaż jest to
ćpanie na sucho. I ponadto jest to mix np. dwóch znanych
seriali „The Walking Dead” i „Breaking Bad”.
Czytajcie,
ale oglądajcie – jak wolicie. Bo to, że będziecie mieli „jazdy”
to pewne!
Zwłaszcza że na stronie wydawnictwa piszą tak:
„Nowa książka jednego z największych talentów w polskiej prozie
ostatnich lat. Dwie narracje o ludziach spychanych na margines sytego
świata przez machinę kapitalizmu”.
*Tytuł
powyższego tekstu to fraza z „Życie na Korei” Andrzeja
Sosnowskiego.