A może to druga Oryszyn?
„Dwie i pół duszy”.
Justyna Hankus. Wydawnictwo Powergraph, Warszawa
2023.
8/10
Gdzie jesteś, bajeczna prozo
słowiańska? Justyna Hankus napisała książkę, którą najlepiej
czyta się wieczorami; na dobry sen, na przeciwutleniacz dla
koszmarów.
„Dwie
i pół duszy” w dopełniaczu ma dopisek „Folk noir”. Po co i
dlaczego? Bo lepiej brzmi, czy dlatego, że taka „gęba” dobrze
sprzeda „literacki towar”? Jakąkolwiek odpowiedź dobierzemy,
nie umniejsza ona wartości powieści „Dwie i pół duszy”.
Naprawdę dobrze się „to” czyta!
Napisane jest „to”
niezbornie, plastycznie i poezji jest tu sporo.
Na przykład
strona 176:
Powiem
ci, skąd się wziąłeś,
Przypomnisz sobie,
Lecz najpierw
ci bajkę opowiem.
To będzie o tobie…
„O
tobie” – czyli o kim? Bohaterem książki jest Grzech. Chociaż
„wierszyk” odnosi się do innych postaci, innych momentów,
skojarzeń, wyobrażeń, marzeń…
Justyna Hankus
pozytywnie mnie zaskoczyła. „Grisaille o zwykłym osiedlu” była
fabułą porządną, ale to synonim od zwrotu: „tylko i aż”. Tam
czary miały wymiar bardziej realny. Opowiedziane historie łączyło
zło z domieszką sypkiej nadziei.
Teraz opowiadaczka jest
mocniej skupiona na tajemnicy grzechu. Niedowiedzeń – co powoli
staje się znakiem firmowym Justyny Hankus – nadal jest od
zatrzęsienia.
Czyli dobrze, bo pisarka zmusza czytelnika do
myślenia, do współuczestnictwa.
„Grisaille o zwykłym
osiedlu” przeminęło z wiatrem, bo tzw. środowisko nie lubi
Instytutu Literatury?! Lubi, gdy dostaje pieniądze na własne
projekty, ale żeby startować w konkursach IL to „podobno”
obciach. Było minęło.
Powieść „Dwie i pół duszy”
ma zacnego wydawcę, dobrze jest to zredagowane i pysznie
wypromowane. Nic tylko brać!
Zwłaszcza gdy znajdujemy takie
frazy, jak (strona 289): Nigdzie nie było widać żywej duszy, nie
jechał żaden pojazd, nie było słychać nic, tylko jednostajny
szum deszczu i krople ciężko spadające z gałęzi.
- Co
(widzę) w tym niezwykłego? Kontekst! Kontekst literacki.
Przywołania i odwołania do dzieł romantyków, jest jak w pysk
strzelił. Pyszne i siarczyste.
Ale mnie uwiodło
INNE skojarzenie, dopatrzenie. Otóż chodzi i biega mi o
Zytę Oryszyn.
„Najada” – książka o wsi, o miłości,
o duchach, o śmierci i nieśmiertelności. O grzechu.
„Dwie i
pół duszy” wywodzi się z tego samego pnia. Drzewo dębu.
Inne
– bardziej oczywiste – przywołania:
•
„Człowiek, który znał mowę węży”. Andrus Kivirähk.
Przełożyła Anna Michalczuk-Podlecki. Wydawnictwo MARPRESS,
Gdańsk 2021
• Listopadowe porzeczki. Andrus Kivirähk.
Przełożyła Anna Michalczuk-Podlecki. Wydawnictwo Literackie,
2021.
No
i oczywiście, zaiste:
Radek
Rak.
Dwie
dusze ma każdy, czy tylko Mateusz Kusy? Czy duszę można wypluć do
słoika i oddać wiedźmie i wodnikowi na (prze)chowanie?!
Dwie
dusze to dobro i zło w zapaśniczym uchwycie. To stara sepiowa
rodzinna fotografia z umarlakami, aniołami i zmorami.
Dwie
dusze! I pół! Pół czego, jak długo można się męczyć drogi
Up?! Drogi Mateuszu?!
Piszę półsłówkami, piszę
kluczami. W całość poskładacie sobie to sami, czytając książkę,
która mnie przekonała, że można magii używać i dzisiaj. Nie
musi to być Hogwart, lecz polskie lasy, polskie wsie. Rozpite,
rozbite, wybite z rytmu. Tylko kadzielnica pomaga, a i to na pewien
czas… księża przecież też mają swoje tajemnice, które licho
zna na wylot.
I „nigdzie żywej duszy”!
Strona
288 – mój ulubiony akapit:
„Dom
stał się koloru lasu, wpasowany idealnie w korę pni, w poszycie i
powietrze. Rozwadniał się, mókł i zaczynał być już prawie
niewidzialny, rozpadając się jak namokła kartka”.
Gdyby
nie sprawy rodzinne, a potem mój transport do szpitala, to umówiłem
się z Justyną Hankus na rozmowę, na podcast. Myślę, że do tego
wirtualnego spotkania jeszcze dojdzie, ale chciałem zadać pisarce
m.in. takie pytania:
1.
Czy Mateusz Kusy ma swój pierwowzór? Czy jest kimś z grona
przyjaciół autorki?
2. Dlaczego momentami opowieść staje się
cygańska, a jej słowiańskość umyka?
3. Komu (pierwszemu)
dała rękopis, do przeczytania, do przeżywania?
4. Drażni
mnie tytuł! Jest zbyt oczywisty w swojej nierzeczywistości? Jaka
była alternatywa? Czy w ogóle istniała?
5. Dlaczego niektóre
strony są „mdłe”, a mogłyby świecić światłem reflektorów?
Chodzi mi głównie o scenę pijaka – ojca, męża. Który zgwałcił
żonę, pobił Upa, skopał psa. To „dom zły”
niewykorzystanych literacko szans. Zwłaszcza gdy chłopak ląduje w
psiej budzie i przykrywa zwierzaka i siebie!
6. Stuk. Puk –
te słowa padają na stronie 290. Dla mnie to fajny, alternatywny
tytuł dla książki. To takie „czary-mary”, taki „hokus-pokus”.
A z drugiej strony stukamy, pukamy przez całe życie rodzinne... Co
sądzisz?!
7. STÓJ, gdy demon patrzy – a może nie?! Może
wpraw w ruch siebie, jego; karuzelę półprawd i półkłamstw.
Fałszerstw świadczonych przez mężów, żony,
proboszcza, szeptunkę!?
8. Bagnisko na końcu zarasta –
co jest oczywistym nieporozumieniem. Bo brak Wodnika, nie wysusza
bagna! Na dno spada wiele postaci tej książki, ale mnie to
zakończenie zirytowało. Jest nadto prozatorskie, poezja uleciała z
dymem, wtedy gdy płonął dom, gdy kury spłonęły lub uciekły,
gdy w błocie na podwórzu wylądowało łoże małżeńskie…
9.
Chciałoby się jeszcze więcej „Heleny”. To, że umiera w
połogu, nie oznacza (przecież), że powinna być wyraźniejsza jako
trup, niż żywa, opętana, spętana osoba?!
10. Opcja
światopoglądowa – ok – jest spolszczona, ale mnie brakuje
jeszcze więcej zagranicznych gości, nawet jeśli ich ojczyzna to
„piekło”…
Etc.
***
A oficjalnie
piszą tak:
Dwie dusze — to za dużo na jednego
człowieka.
Jedna dusza — to za mało na dwoje.
Dwie
dusze Mateusza Kusego zakłócają rytm życia mieszkańców Rutek
nad jeziorem Ruty, a jedna dusza Wiedźmawy musi wystarczyć
na dwoje – na nią i na Upa. To historia tajemniczych losów
trojga bohaterów i trzech dusz zagubionych w lasach, wśród jezior,
mokradeł i przydomowych sadów.
Justyna Hankus w Dwie i
pół duszy. Folk noir oswaja metafizykę współczesnego świata,
bez nadawania mu statusu magii. Przywołując Wodnika, martwca i
topielice, sięga do tradycji i wierzeń ludowych, którymi tka
poruszającą opowieść o podwójnym życiu zawieszonym pomiędzy
dobrem a złem, o namiętności, trudnej miłości i skomplikowanym
macierzyństwie. I o chłopcu, który z powodu swojej inności
zostaje napiętnowany przez zamkniętą społeczność małej
miejscowości.
***
Justyna Hankus
–
absolwentka ASP w Krakowie, katowickiego Wydziału Grafiki.
Projektantka, ilustratorka, pisarka. Góralka z pochodzenia, od ponad
dwudziestu lat mieszka w Warszawie. Publikowała m.in. w „Nowej
Fantastyce”, „Stronie Czynnej”, „Fabulariach” oraz
antologiach: Inspirowani Tyrmandem. Antologia małych
form prozatorskich(2020),Rzecz niepospolita. Antologia
opowiadań niesamowitych (2021) oraz Odwrócona strefa. Dramaty,
wiersze i opowiadania na setne urodziny Tymoteusza Karpowicza i
Tadeusza Różewicza (2021). Laureatka nagród i wyróżnień,
ostatnio: nominacja do nagrody głównej Międzynarodowego Festiwalu
Opowiadania (2021 i 2022), finał warsztatów w ramach Festiwalu Góry
Literatury (2022), wyróżnienie w konkursie Empik Go STORY na
najlepszy scenariusz serialu audio (2022) i nagroda główna w
Ogólnopolskim Konkursie na Książkę Literacką „Nowy Dokument
Tekstowy” 2022 w kategorii epika.