Opuszczona
„Kos kos jeżyna”, Tamta Melaszwili. Tłumaczenie: Magdalena Nowakowska. Wydawnictwo Filtry, Warszawa 2024.
9/10
Może
to szalbierstwo, tak gmerać w głowie, między stronicami,
zakurzonymi księgami i dopasowywać wybrane fragmenty emocji, do
tych, których ostatnio dotknąłem.
Może to szaleństwo
dostrzegać podobieństwo? Jak, dlaczego i po co? A jednak czytając
gruziński monolog kobiety, doszukuje się podobieństwa w twórczości
Andrieja Płatonowa.
Mieszają mi się narracje i fabuły.
Rozległe alegorie i sposób ich interpretacji.
„Kos
kos jeżyna” to samo dobro literackie, to mieszalnia form i
jednak unikalny indywidualizm, w której Etero oddaje nam
całą siebie. Etero, kobieta pod pięćdziesiątkę już na
pierwszych stronach książki, ratuje swoje życie, by potem zatracić
się w monologu – spowiedzi.
„Jak okiem sięgnąć wszędzie
powłoka”. Etero wcześniej samotna do bólu, potem
chwilowo zbliża się do starszego od siebie mężczyzny. Dyktuje
warunki, ale wszystko ma półsłodki smak jeżyny. Konfitura do
herbaty i na spieczonych kromkach chleba.
Wspominam Płatonowa,
może dlatego, że potęga sarkazmu jest tu wielka, a może dlatego,
że Płatonow potrafił zadziwiać (także samego siebie).
Jednak
takiej książki, jak „Kos kos jeżyna” nie napisałby
mężczyzna; czytelnik natychmiast wyczułby sztuczność. A tak,
czytamy w nocie od wydawcy: „Tamta Melaszwili należy do
gruzińskiej literackiej ekstraklasy, a Kos kos jeżyna
uznawana jest za najlepszą powieść w dotychczasowym dorobku tej
autorki. Filmowa adaptacja książki w
reżyserii Elene Naveriani spotkała się z aplauzem
międzynarodowej krytyki i przyjęto ją owacją na stojąco
podczas Directors’ Fortnight 2023 w Cannes”.
I
od początku, i na zakończenie widać...krajobraz zawężony,
spłaszczony, ale poetycki. „Tak! To kos, kos z żółtym dziobem!
I on też zrywa się do lotu, trzepocze skrzydełkami i znika,
odlatuje! Tak szybko, że nawet nie powiodłam za nim wzrokiem. Znów
widzę jeżyny z ciężkimi od jagód pędami, którymi porusza
wiatr, kołysze nimi lekko”.
A jeśli biega o lirykę, to „on
ma wiersze”. On to dostawca towaru do drogerii, którą
prowadzi Etero. On to kochanek, który raz tęskni, by potem
kazać na siebie czekać. Tylko że warunki stawia tu jedna strona.
Samotna, między plotkującym tłumem. A może Etero się
do tylko wydaje, zdaje? Może nikt nie jest zainteresowany jej
życiem, ona sama też zaczęła je roztrząsać tak niedawno.
To
historia kobiety, to historia małej społeczności. To opowieść,
która niemal na jednym oddechu wydobywa się z piersi kobiety.
Wszyscy najbliżsi umarli, wszyscy wokół dziwnie rozgadani, lecz
raczej niemi, bo tekst opiera sięm na monologu, z rzadka
okraszony wypowiedziami innych. Ale czy oni w ogóle mówią,
czy raczej patrzą się, gapią? Co jest rzeczywiste, co
oniryczne...
Chociaż scena, gdy miejscowy glina chce od niej, u
niej kupić prezerwatywy, to czysta, dobrze rozpisana epika. Tak
samo, jak jej upadek ze skarpy, niemal w nurt Rioni, w szum
rwącej rzeki.
„Góry przechowują pamięć o minionych
epokach”, to innej książce napisanej przez kobietę (Ja śpiewam,
a góry tańczą. Irene Sola. Przekład Barbara Bardadyn).
Przywołuje te słowa nie bez przyczyny. Bo podobne pytanie –
stwierdzenie postawiłem na marginesie notatnika już wiele razy. I
to niemal zawsze podczas czytania „kobiecej literatury”.
„Kos
kos jeżyna” to także rozpamiętywanie, bo obok relacji
codziennych mamy sporą dawkę przeszłych, bolesnych zdarzeń.
Pobita
przez brata Etero. Śmierć dziewczynki, na której martwe
ciało, gapił się tłum. A ją wyrzuciła rzeka, a jej było widać
majtki. Nasza bohaterka też boi się tego bezwstydnego gapiostwa. W
ogóle obchodzą ją głosy i myśli tych, którzy przez lata
współdzieli z nią świat.
„Groźny widok” - tylko, czy
prawdziwy? Na pewno realny i nie znajduję powodów, by nie uwierzyć
w słowa Etero. Jakiś niewypowiedziany, ale mocny w przekazie
jest każdy z obrazów, w których siąpi, kropi, wieje, leje. Pada
deszcz. Sporo tego, ale zawsze, gdy zmienia się pogoda, to jest
to zapowiedź nowych „przekazów”.
Jakby deszcz był
zapowiedzią świętej ablucji.
Jeśli ktoś z Was czytał „Ucho,
gardło i nóż”, ale inne książki Vedrany Rudan, to
może dość prędko odnaleźć się w tej literackiej gęstwinie. Bo
Rudan, bo Tamta Melaszwili odkrywają przed nami
środowisko, które wiele kobiet skrywa, zatrzymuje tylko dla siebie
w swoich samotniach. A najgorsze jest to, że nie mogą niemal nikomu
zaufać. Inni chcą tylko brać, a one – bohaterki tych książek –
chciałyby i powinny także dostawać. Jednak jakby nie patrzeć
wciąż są na minusie.
Rozpisywanie się – z mojej strony
byłoby nietaktem, marnowaniem „papieru”. Lepiej sięgnąć po
wybrane, zapamiętane sceny. I dobra rada, gdy już przeczytacie
całość, zerknijcie na początek powieści, potem (bezwstydnie na
scenę seksu), by w finale 14. rozdział powtarzać jak schola.
Chór
umęczonej Etero.