Rozproszenie obrazów i zapachów
„Bajka, Bajeczka”. Barbara
Sadurska. Wydawnictwo Warstwy, Wrocław 2023.
8,5/10
Przygotujecie
się na osobistą stymulację wspomnień. Ta książka (jak żadna
inna) pachnie! To najważniejsza zaleta?! Nie! To kolaż obrazów i
zapachów. Alternatywna historia Polski i świata, w której to
Watykan bierze co nie/swoje. Ciekawe co na to powiedziałby
Michel Houellebecq? Albo Jarosław Iwaszkiewicz, dla którego
„świat zapachów” był „istotnym elementem społecznego
funkcjonowania człowieka”?!
Tej książki nie da
się zapomnieć. Czyta się ją zachłannie, ale trzeba/należy robić
przerwy, bo pasmo bólu i cierpień Balbiny/Lady/Bajki jest tak
bardzo dotykające, poruszające, wzruszające. Niemoc – to ta
emocja towarzyszyła mojemu czytaniu, bo osobista dziecięca
ekspiacja wzrastała/rosła z każdą stroną.
Opis gwałtu,
którego doznała główna bohaterka od księdza – profesora jest
przerażający i tak sugestywny, że musiałem wyjść z domu,
odetchnąć i przepracować ten literacki rollercoaster.
Zygmunt
Miłoszewski kilka lat temu zaproponował inną historię Polski,
gdzie nie ma Pałacu Kultury i Nauki, na każdym rogu można zjeść
francuskie naleśniki, Polską związaną sojuszem z Francją rządzi
Eugeniusz Kwiatkowski, Gomułka kieruje opozycją, a Gierek Unią
Słowiańską.
Czytało się to dobrze, ale było to jednak
pewnego rodzaju qui pro quo, opowieść o miłości. Sadurska jest
poważniejsza, odważniejsza i często bezlitosna. Nie ma tu miejsca
na humor, lecz jest… ciągły rumor. Rwetes to nie jest odpowiednie
słowo. „Bajka, Bajeczka” jest napisana z rozmachem i niesamowitą
odwagą.
Zaczyna się „to” w czasach, gdy papieżem
zostaje Polak. Wcześniej mamy wersję, że zostanie nim syn
„starej”, ale Ignacy został farmaceutą, niekochanym mężem,
depresyjnym mężczyzną, kochanym ojcem, alkoholikiem.
Już
wtedy zaczyna się „dziać”. Zapachy są wszędzie, obrazy jak w
jarmarcznym kalejdoskopie. Wszystko wprost, czasami na wyrost, ale to
nie zarzut, lecz wibrujące w czytelniku emocje „rozwalają to
pisarstwo”.
Nie wyobrażam sobie, że taka książka mogłaby
się ukazać w Polsce nawet dziesięć lat temu. Protestowałyby
hordy chrześcijańskie, a polityczna poprawność nakazywałaby
spalić autorkę i jej książkę na symbolicznym stosie.
Jednak,
zapominając na chwilę o tym, że księża są wszędzie, nawet w
karetkach pogotowia, a Berlińczycy przyjęli z radością watykański
protektorat. Zapominając, należy skupić się na bólu głównej
bohaterki. Mówią o niej, że jest „złej krwi”, że rzuca
uroki, jednak Balbina nie potrafi iść swoją drogą, nie ma
wyjścia?! Poddaje się chrześcijańskiej nawałnicy. I idzie przez
świat ze świadectwem moralności – dziewictwa. Ale żeby
żyć, trzeba wspomagać się amfetaminą i innymi środkami
uśmierzającymi ból.
Byłem w dzieciństwie świadkiem
świniobicia. Była we mnie (wówczas) ekscytacja i chętnie
dołączyłbym do ekipy rzeźników. Jednak dosyć szybko przyszło
opamiętanie i dopadło mnie przerażenie. Do dzisiaj jest to jedno z
moich „najważniejszych” przeżyć traumatycznych. Czasami dopada
mnie we śnie, innym razem podczas spaceru, bo znowu mieszkam
nieopodal miejsca, w którym kaszanka i salceson były tego samego
dnia, w którym bestialsko zabito zwierzę. Wspominam dlatego, że
Barbara Sadurska zadała mi kolejny „cios”. Wspomnienia, zapachy
wróciły. Stymulacja minionych lat jak na zawołanie.
Opis
świniobicia w książce Barbary Sadurskiej jest tak sugestywny, tak
oszałamiający. Balbina jest na miejscu, jest niemym
uczestnikiem, obserwatorką i najbardziej przeżywa
zachowanie gospodyni i Januszka, którego wszyscy biorą za niespełna
rozumu. A w trakcie rzezi Januszek jest sprawny i pomocny. To sceny z
pierwszej części książki, ale gdy po latach Balbina jest na
cmentarzu, odwiedzając zmarłego ojca, przystaje także obok grobu
Januszka. Obrazy i zapachy wracają. Maligna odniesień. U Sadurskiej
takich powrotów do dzieciństwa Balbiny jest sporo, ale nie są to
zwykłe dygresje. To przemyślany scenariusz, bezlitosny literacki
plan.
To jest książka, której nie zapomnę, która we mnie
rezonuje, (samotnie) odwołuję się do własnych przeżyć i
cholernie współczuję Balbinie. Chciałoby się wejść do książki
ją uratować.
Balbina ma siostrę, tak naprawdę
przyrodnią, bo twarz Alicji nie skrywa podobieństwa do miejscowego
organisty. Balbina uwielbia Alicję i jej talent muzyczny, jej
pozorną naiwność.
Jest taka scena, gdy główna bohaterka
wraca do Trzęsawisk, miejsca dzieciństwa. Idą wtedy z Alicją na
lody i nad rzekę, na przeklętą Bajkę. Alicja zdejmuje sandały,
moczy stopy w zimnej wodzie i wędrują długą drogą do babci, do
Starej. Jest w tym obrazie naturalność i migawkowość. Chciałoby
się zrobić zdjęcie starym, analogowym aparatem i uchwycić ten
moment, jako dobry, jako lepszą wersję przedstawionego przez
pisarkę świata. A potem schować fotografie do albumu
rodzinnego…
„Rzeka szumiała, ptaki śpiewały. Nieopodal
kwitła lipa, brzęczały pszczoły. Jedna zaplatała się w długich
włosach Alicji”.
Bajka, bajeczka!
Podobnie jest wtedy,
gdy dorastająca Balbina tuli do snu Alicję, przykrywa ją kołdrą,
a pod poduszką schowany jest biały kamień.
Jednakże
obrazy spokoju i neutralności są rzadkie. Tutaj dzieje się tak
wiele niewymuszonego zła… Tak wiele niezrozumiałego braku
empatii. Zamiast opamiętania i przystopowania, przychodzi kolejna
nawałnica, burza… obrazów i smrodu… Na przykład próba
samobójcza Ignacego.
Przerysowanie jest techniką, jest
literackim sposobem na opowieść. Między innymi wtedy, gdy Balbina
trafia do Collegium Novum, a sekretarka patrzy na nią jak na
wariatkę. Po chwili wiemy dlaczego. „Lady miała we włosach
pajęczyny, na policzku ciemne smugi, zacieki na szyi i czarne
paznokcie”.
Chwilę potem jest tylko gorzej. Nie z literaturą,
lecz główną bohaterką. Czuje się śledzona, oddychanie sprawia
jej trudność – leży bez ruchu w ciemności i boi się poruszać.
Znam ten stan. Stan ataki paniki. Ale tutaj jest krajobraz
paranoi... Jak w definicji: - z paranoją związane jest przede
wszystkim zniekształcenie patrzenia na rzeczywistość.
Nie
będę streszczał, bo i jak dużo Wam opowiedziałem. Musicie
przeżyć to sami, ale ostrzegam: - nie będzie to łatwe
doświadczenie, ale warte swojej… terapeutycznej ceny!
Czy,
aby na pewno jest to political-fiction? Oceńcie sami!