Kieruj się wschód
„Na zewnątrz i wewnątrz”,
Nicolas Bouvier. Tłumacz Kazimierz Brakoniecki. Wydawnictwo
FORMA. Fundacja Literatury imienia Henryka Berezy. Szczecin,
Bezrzecze 2021.
7,5/10
Zarysowuje
się tutaj (w sferze językowej) coś wyjątkowego, ale chwilami jest
tak, że ta poezja przestaje pachnąć; jednakże ta
książka to niezły biwak (nie mylić z piknikiem).
Skoro
czytam poetów wszelakich, to pominięcie serii „szesnaście i
pół”, byłoby sporym błędem.
Skoro każdy dzień zaczynam
od fraz wyciągniętych z wierszy, to propozycja
szczecińskiej Formy dopełnia moje wędrówki, potyczki.
Skoro
co pewien czas sięgam po twórców z Azji to wybór „Na zewnątrz
i wewnątrz”, nie może dziwić.
Nicolas Bouvier (1929
– 1998) wraz z tłumaczem Kazimierzem Brakonieckim, wciągnęli
mnie niezłą intrygę. Od Szwajcarii przez Finlandię po
Japonię.
Ludzie z wydawnictwa piszą, w zgodzie z
prawdą, że:
» Seria „szesnaście i pół” to eksperyment
wszczepienia polszczyźnie poetyk zza granicy, w którym uczestniczy
co najmniej trzech pośredników: autor, tłumacz, czytelnik. To od
nich zależy mowa wiersza, stopień jego obcości. Bo poezja sama w
sobie nie wymaga przypisów ani wyjaśnień«.
Tłumacz
Kazimierz Brakoniecki prawi:
»Europa ma niezwykle długą
tradycję opowieści inicjacyjnych o wyprawach w nieznane po cudowne
trofea materialne i duchowe. Wystarczy wspomnieć Argonautów czy
Rycerzy Okrągłego Stołu«.
Nicolas Bouvier podróżniczo
lawiruje (strona 12).; wybija rytm:
Trzy nuty
klarnetu
Rzemieślnik ormiański
niesie swój
instrument
w ładnym pudle z gruszy
Rzepy
gotowane we własnej zaprawie
i pachnące ciasteczka
cytrynowe
kaszkiety i kije
koń dorożkarski z goździkiem
z papieru za uchem
czarne oko
zamrożone szyby na
których podpisały się gwiazdy
błotnista droga prowadzi
do nieba
Tabriz
a
Karol
Samsel wypełnia lukę:
(…) „Bo Bouvier nie
jest we własnej odysei ani Odyseuszem, ani zalotnikiem – ani nie
kocha skóry świata, ani nie kocha jego duszy. To skupiony, sumienny
wędrowiec. To cyzelator doświadczenia”.
Co to jest
poezja wędrowna; z czym to się je, czym popija?! Nie! Nie czas
na akademickie dysputy, ale pytanie nie wisi w powietrzu, bo podczas
lektury książki wydanej przez Formę, można udzielać wielorakich
odpowiedzi.
***
Nicolas Bouvier (ur.
6 marca 1929 w Lancy, zm. 17 lutego 1998 w Genewie) - szwajcarski
podróżnik, fotograf i pisarz tworzący w języku
francuskim.
Podróżować — początkowo po Europie —
zaczął jako nastolatek, a jego teksty z kolejnych wypraw były
publikowane w szwajcarskich gazetach. Studiował literaturę i prawo.
Na początku lat 50. wraz z przyjacielem Thierrym Vernetem ruszył
w podróż — samochodem - do Azji. Przez Turcję, Iran,
Afganistan i Indie dotarł na wyspę Cejlon, gdzie mieszkał przez
niemal dwa lata. Pierwsza część wyprawy została opisana w wydanej
w 1963 książce Oswajanie świata, pobyt na Cejlonie jest głównym
tematem 20 lat późniejszej powieści Ryba-skorpion. Następnie udał
się do Japonii. Zafascynowany Azją, a zwłaszcza Japonią,
wielokrotnie wracał na ten kontynent.
Proza Bouviera jest
wybitnie autobiograficzna, w kolejnych książkach relacjonuje on
swoje podróże. Daleko jej jednak do tradycyjnej
literatury podróżniczej — pisarz opisuje nie tylko
poznawane kraje i miejscowe zwyczaje, ale odsłania również własne
stany psychiczne, chętnie wplatając w relację rozważania
filozoficzne.
***
Całość serii (nie tylko ten
tom), wpływa na naszą wyobraźnię. Gdyby nie niezwykłość cyklu,
nie mielibyśmy takiego bagażu synonimów. Ten cykl to próba
sportretowania ludzi innych niż my, Polacy, skorych do bitki
i pitki? Nie, nie jesteśmy ani gorsi, ani lepsi, ale sposobność
poznawania poetów z innych kultur jest bardzo mocna.
Nie, nie
powinniśmy mieć kompleksów, ale powinniśmy sięgać do gęstości
książek z poezją obcą, dobrze przetłumaczoną (w tym wypadku z
języka francuskiego).
Książka ukazała się 2021 roku.
Już kilka razy zbierałem się, by Wam opisać, co mnie dotknęło
podczas czytania. Ale (ja) nadal nie mam pewności, co ta
książka (mi) zrobiła.
Czytam ją od dawna, a nadal mam
rozproszenie jaźni…
***
Znowu
Nicolas Bouvier:
Mirabilis
Lustro
tylko widzi
kamień który je rozbija
i rani się
gdy matowieje
Pamięć tak mi bliska
tak samo
mnie zabija
Wczoraj to były schody
dzisiaj
prosta droga
ruszyłem przed siebie
zasłaniając słońce
myślami o niej
i o jej sylwetce
(Kioto,
wiosna 1966)
***
Wbrew powinności, nie będę
Wam wykładał historii o tym, jak czytać poezję szwajcarskiego
podróżnika, fotografa, poety. Pisarza, który swoje wyprawy
okraszał nowymi utworami, kolejnymi zadziwieniami.
O tych
faktach w interesującym posłowiu „od tłumacza”. Kazimierz
Brakoniecki wciąga w nas w intrygę; rozrzuca puzzle i zachęca nas,
byśmy to poskładali, ułożyli.
W Polsce jego książek
nie brakuje, ale co zdecydowało, że postanowiłem Was zainteresować
„Na zewnątrz i wewnątrz”? Moja dezorientacja. Ta poezja za mną
łazi OD DAWNA. Czytałem po i w kawałkach. Jakbym odtwarzał
ulubiony serial. Szczyptę dokumentalny, bardzo fabularny i usilnie
poetycki
***
Stron 47:
Psalm
świerszcza
1000 świerszczy
100 świerszczy
1
świerszcz
ostatnio urodzony? opóźniony?
co? co proszę?
ale ten
czas płynie!
ten śpiew niepewny
powiększający
przestrzeń
zmarniałego ogrodu
i lęk
przed śmiercią
która tutaj zmartwychwstaje
(Zuiun-ken,
Kioto, listopad 1964)
Ten wiersz, to stopniowanie,
to rozwarstwienie powoduje, że uznaje ten utwór wart pałacu. Ten
wiersz jest dźwignią całej książki.
I to już
właściwie wszystko, bo gdy zdobędziecie książkę, popatrzcie na
fotografie pisarza. Jest w tym kadrze ukryta wielowarstwowość,
wielowymiarowość. Kupuję ten przekaz, to cyniczne, z jednej
strony, ale z drugiej – romantyczne uszczypniecie.