Bez pośpiechu, lecz w zgiełku


Dotyk. Adania Shibli. Przełożyła Hanna Jankowska. Wydawnictwo Drzazgi. Okoniny, 2024.

8/10

Słowo „miłość” wypowiadane na wspak „ćśołim, a gdy dziewczynka próbowała coś powiedzieć „słowa się pochowały, a litery nie były już uporządkowane”. „Dotyk” to wyjątkowa kontemplacja złożona z samotności, z milczenia, zrodzonej z krzyku ciszy. Wszystko w kolorach występujących w sekretnym ruchu i gwarze.

Milczenie między szczelinami zmysłów. Dom, w którym „nie da się dokonać wyboru między zdaniem ojca a zdaniem matki”. Kolory. Cisza. Ruch. Język i finałowa Ściana. Niepozorne obrazy z życia dziewczynki brzmią jak baśń jak brewiarz. A przecież gdzieś obok jest „Zbrodnia i kara”, śmierć brata i oczy ośmiu sióstr, języki szkoły, ulicy, podwórza.
Dotyk” to „czytanie słów w języku literackim i powtarzanie w potocznym”.

Nie doceniłem poprzedniej książki Adani Shibli. Zbyt błahe było moje odczytanie i pisanie. „Drobny szczegół” brzmiał w mojej mowie m.in. tak: Zakurzony artykuł prasowy i bolesna historia gwałtu izraelskich żołnierzy na Beduince.
Gęsta literacka substancja. Za Tadeuszem Różewiczem: „Czy można pisać o miłości, słysząc krzyki zamordowanych i pohańbionych” ? (Świadek, 1955).
Zarzucanie tej książce antysemityzm, to jak zawołanie, że Żydzi (jako naród) zabili Jezusa. Beznadziejna historia, prawda?".
A przecież ta książka miała i nadal ma wiele warstw i należało zrobić to, co uczyniłem nie tak dawno, czyli przeczytałem „Drobny szczegół” ponownie, a to dlatego, że „Dotyk” mnie do tego zmusił... namówił.
I dzisiaj łączę te lektury, naprawiam własne gapiostwo i niezrozumiały brak empatii dla wielobarwnych mocnych znaczeń „szczegółu” i „Dotyku”.

Dotyk” jest niczym zbiór medytacji. Niepozorne, zdawałoby się, obrazy układają się w całość głównie dzięki kolorom i nieistotnym staje się fakt, że Adania Shibili dzieli swój utwór na inne nazwy, które jednak wciąż odwołują się do początku tego modlitewnika z rozważaniami. Paleta barw: złoty, tęczowy, czarny, szary, niebieski, pomarańczowy, kolejny raz czerń i biel, a dopiero potem następuje „cisza”, która bywa głośniejsza od najpotężniejszego krzyku. Następnie wszystko zostaje wprawione w ruch, by móc ożywić język i „Niech Bóg przyjmie modlitwę”.
Dziewczynka, osiem sióstr, rodzice, sąsiad, nauczycielka, uczniowie i brat, któremu dziewczynka w ciszy życzy śmierci. Życzenie się materializuje. Telewizor milknie, a jednak wokół tumult, omdlenie matki, mur kobiet w czerni.

Dotyk” na moim nocnym stoliku kurzył się i leżał tam z przerwami. Zabierałem książkę w podróże bliskie i dalekie. Na spacery i ucieczki. Bardzo szybko zrozumiałem, że to nie jest fabuła na godzinę, lecz na wiele miesięcy. Ta minimalistyczna historia spowodowała, że „przy moim stole zasiadł anioł”. Dziewczynka i miłość, która rozgrywa się w tajemnicy oraz „samotność strzegła dla dziewczynki miejsca pośród ciszy”.
Dawno nie pokreśliłem tak bardzo książki. Ołówek był druhem mojego odczytania książki Adani Shibli.
Kilka lat temu organizowałem warsztaty fotograficzne zatytułowane „Dotyk”. Podczas spotkania uczestnicy mieli dodatkowe zadania. W kadrach musieli odnaleźć dotyk podczas picia kawy, jazdy autem, podczas śnienia. Powstały obrazy, które drapały dusze. Więź nawiązana między fotografami i modelkami przyniosły obrazy, do których wracam co jakiś czas, a gdy czytałem „Dotyk” i znowu „Drobny szczegół” wróciły do mnie tamte sceny. Wernisaż wspomnień. Wspomnienia zaczęły zlewać się z opowieściami dziewczynki, niemal niemej narratorki fabuły Adani Shibli. Dziewczynki, która w mowie przestrzeni przedstawia nam swoją Palestynę.

Osobiste notatki, bo tak należy traktować te zapiski, są mieszaniem barw. Wprawdzie nauczycielka, wiecznie z zagniewaną miną, twierdziła, że ze zmieszania barw otrzymuje się kolor biały, to stan rzeczy przeczy tym słowom. Dziewczynka każdego dnia musi zmagać z niezrozumieniem innych. Próbuje wciągnąć innych do swojego świata, ale ci oddalają się od niej. Matka w smutku i żałobie, ojciec milczący za kierownicą auta, w którym dziewczynka kryje się, by obserwować deszcz, by oswajać śmierć brata, i w końcu znaleźć ukojenie w literaturze. Do akcji wkraczają Dostojewski i Dumas i znowu „słowa się pochowały, a litery nie były już tak uporządkowane, jak przedtem”.
A przecież dotyk to bliskość, czucie, dotknięcie, kontakt, łączność. A przecież brak dotyku to wstrzemięźliwość, strach i ból. A przecież; czy można dotykać koranu bez rytualnego oczyszczenia?
A przecież dotyk jest w oczach, jest smakowaniu, jest w dźwiękach, jest w opuszkach palców i muśnięciu warg. I „Dotyk” Zbigniewa Herberta:
(…)
wtedy przychodzi pewny dotyk
rzeczom przywraca nieruchomość
nad kłamstwo uszu oczu zamęt
dziesięciu palców rośnie tama
nieufność twarda i
 niewierna
układa palce w ranie świata
i od pozoru rzecz oddziela

o najprawdziwszy ty jedynie
potrafisz wypowiedzieć miłość
ty jeden możesz mnie pocieszyć
bośmy oboje głusi ślepi

- na skraju prawdy rośnie dotyk”

Adania Shibli w rozmaitym stopniu opowiada nam pewną historię, przy jednoczesnym układaniu całej narracji w skupiska liturgii godzin. Swoiste oddzielanie słów od pisma drukowanego. Igranie z cieniami. Na przykład wtedy, gdy „w drodze do domu matka gniewnie, bez przerwy, ruszała ustami. Ojciec trzymał kierownicę prawie nieruchomo, usta też miał nieruchome. Na tym bezruchu ust ojca zawisła cisza, a na niej oczy dziewczynki”.
Lub „choćby na podwórzu było nie wiadomo jak ciemno, strefa cienia jest jeszcze ciemniejsza”.
Tumult unieruchomiony przez myśl. Plamy rdzy, echo słów zmarłego brata, woda gromadzona w kaktusach i wieczne próby walki z materią, bo dziewczynka „sięgnęła do szyby, żeby ją przesunąć, ale szkło stawiło opór”. Zostały tylko ślady palców. Pozostawiony dotyk! Nieobecność przekształcona krystalicznie. Tak też o pisaniu Shibli mówi tłumaczka Hanna Jankowska.

Doświadczenia dziewczynki docierają do ściany. W pamięci czytelnika pozostaje sensualność fabuły, wielowymiarowość gwaru i barw. Bo „ten dźwięk był z początku miękki jak formująca się fala, która zbliżając się do brzegu, staje się coraz gwałtowniejsza i głośniejsza, a chaotyczny krzyk kobiet był jak piana”. Bo „granice jej białej sukni ślubnej zlewały się z białą ścianą, lecz teraz, na tle czerni ulicy i błękitu nieba, biel wyraźnie się odznaczała”. Bo wreszcie: „matka nie umiała czytać, więc nie miała dostępu do świata dziewczynki złożonego z wielu światów, które zawarte były w tomach stojących na pierwszej i drugiej półce, i do połowy trzeciej. Z każdą kolejną książką i każdym dniem coraz bardziej się od siebie oddalały. Matka wciąż czekała, aż dziewczynka usunie książki, które stanęły między nimi, a dziewczynka – aż matka te książki przeczyta”.
Dotyk bez dotyku.

popularne