Dzisiaj, czyli przedwczoraj
„przeczuwam słodycz” - Anna Matysiak. Stowarzyszenie Pisarzy Oddział w Łodzi, Dom Literatury w Łodzi, 2023
8/10
Ta
książka od „A” do „Z” jest siłowaniem się, zmaganiem....
mocowanie ze samą sobą.
A
w szczególe, a w ogóle: - To pewna wariacja o rozpisanej poezji na
sylaby.
Książkę
znam od dwóch tygodni, a dzisiaj (czyli wczoraj) bawię się nią —
bez intencji mordercy — wyrazem (wyrazami) w nadziei, wyrwanej z
niewypowiedzianego. Czuję słodycz na siłę (z miętówką w
ustach).
Poezja,
która drapie po duszy. Poezja, która jest rozbiegana. Trochę tu,
niewiele tam. Nigdzie i wszędzie.
Jednakże
(powtarzam) uznałem, że żadnej słodkości tu nie ma. Poszperałem
w innych utworach i poszedłem na grzyby... Tak po prostu. W lesie
zawsze odnajduję spokój (innym razem na basenie pełnym ludzkich
ryb).
Magia
liczb. Zasiadłem do komputera o 03.33. Wypiłem trzy kubki kawy,
zjadłem trzy kanapki i trzy razy powiedziałem „O kurwa”,
gdy okazało się, że poprzedni tekst szlag trafił. (Pewnie były
to te same dyrdymały, które nie specjalnie różnią się od tych
tutaj spisanych).
Tekst
był już „skończony” (sic!), ale próbuję (próbowałem)
opanować nerwy i... Spróbuję (spróbowałem) - po kilku godzinach
— napisać/ rozpisać te „uwagi” ponownie. Urywkami, momentami.
Komputer zgasł i zeżarł moją dłubaninie, zatem co robić? Pisać
jest o czym, a raczej czytać jest o CZYM.
I
jak zacząć znowu? Tak samo? Ale jakże
to było wówczas.
Poezję
fastrygowaną. Z przerwą na ponowny sen, na lekturę „Misterium".
Z pauzą na nudę. Czas opuścić dom. Biec, iść, pójść. Na
spacer po lesie. Zebrałem (naprawdę) pełne wiadro grzybów!
Będę
miał co jeść, co suszyć, co wspominać.
***
„przeczuwam
słodycz".
Jest
to o tomie wspaniałym, ale niekompatybilnym. Bo dla mnie jest
to "zbiór wierszy", a nie "książka
poetycka". I nie pomoże tutaj liryczne skrobanie
Jakuba Skurtysa:
„Polowiczny rozpad o-gamie onieśmielająco
blisko,
że
mniej już nie, że proszę, oto czas, otoczak, okruch. o;
przeczuwam
trąbę powietrzną na wygwiezdnej
- i to
nie moje , wynajmuję
to tylko.
Otoczak.
Okruch, wynajmowane ciało... Lubię te
słowa. Ich zbieżności.
Pięknie,
ale:
„Pan
pracuję w organach?”
(Piotr
Gajda)
I
poetycko, i podmiot liryczny pracują w organach, oraz leśnych i w
wodnych ogrodach. Odmętach. Oniryczne gadki szmatki. Dwuznaczność
słowa "Organy" jest
(bywa) czasami jak.. drabina.
Co z tego, że wyrwana z kontekstu z innej książki.
Drabina
lub schody można spotkać wszędzie.
Włazimy
- jak u lekarza
- po organach,
po organy, z organami. I wredny: raczej włazi się w nas -
we mnie
- w ciebie
- czasami w
nich. Zamiast organów, robak poezji Anny
Matysiak.
***
Cudownie,
ale:
"Ciągle
to samo. Zdolności regeneracji przerastają oczekiwania" (Bożena
Boba-Duga)
(- Znowu z innej fabuły. Taka mnie naszła
konwencja, koncepcja).
Można
z tej zacytowanej frazy użyć zarzut. Można pochwalić
konsekwencje. Jak kto woli:
1.
regeneracja.
2. przerastanie.
3.
oczekiwania.
Tak,
tak z tego zbioru słów powstało wiele. U Anny Matysiak wiele
rzeczy się odnawia, odmawia, a jednocześnie dominuje, a
wręcz króluje wycofując jednocześnie. Tylko
co z tymi oczekiwaniami?
Kto
jest ich adresatem, kto nadawcą? U Anny Matysiak w świergocie
ptaków odszukujemy, np. miasta portowe, ciało, które pęcznieje
niczym drożdżówka zrzucona ni to mewom, ni człowiekowi (huk), a
może klify, rzeki, delty?
"o byciu
- pisze Anna Matysiak
Ciało jest słowem. -
Powtórz.
Powtórz
ciało. Powtórz powtarzanie.
Ślady
poszły z hukiem.
Powtórz
huk."
Powtarzanie
słowa. A huk jest (tylko) słowem. Zrób hałas. Widoczny, tak
jakby "twój syn" się
ożenił. jakby "twoja
córka" wyszła
za mąż.
***
"Niechybnie?" ( Uta
Przyboś)
Poezja
to ucieczka przed szarością, przed samotnością,
przez niezrozumieniem, przez śmiercią. Głównie (chyba)
przed depresją.
Dlatego
czytamy u Anny Matysiak o szarości, samotności, niezrozumieniu i
śmierci. Śmierć jest nieludzka, jest jezusowa -
czyli chwilowa.
Śmierć, jest jak
znikający tekst. Da się wymyślić na na nowo.
Od początku. To co było
wcześniej, to skamielina.
Wierzenia
w nieoczywiste.
***
"Dezerterzy,
którzy usiłowali ukryć się w mieście" (Ishbel Szatrawska)
I
szybka kontra w postaci wiersza Anny Matysiak (bez intencji z
pewnością).
"[o]pustka
jak
już obrobię peryferie, gorączkowo
wyskubując
delty zacierając klify,
boję
się w górę rzeki. [Glacjał
mówi
mi skończ tutaj, nie
obnaż]"
(*Glacjał
- obszar zlodowacenia
znacznych obszarów Europy i Innych kontynentów
(natomiast cieplejszy którym lądolód
roztapiał się to ______interglacjał.)
Dezerterzy
są lodowi. Niczego nie są pewni. Dezerterzy są też jak
letnia woda - pełni rozpaczy
i wątpliwości.)
***
Anna
Matysiak
"wysokie
napięcie
Przestałam
liczyć obtłuczone izolatory.
Przewody
rozgryzły język. Tutaj słupy są inne
nieorganiczne,
ale mają pakt,
trzymają
kwity, mnie w garści, odbezpieczone
potencjały,
żebrowanie."
***
Dezerterzy
zdezerterowali.
(A
co mieli zrobić? Taka ich profesja.)
***
Skoro
pisarka w tytule swojej książki, przeczuwa słodycz, to w moim
odczytaniu, robi się "To" kwaśne.
Białe jest czarne. No może szare?
***
Ocean?
A może mętna woda Bałtyku?
***
A
może Konrad Góra?
"Nie
spotkałem jeszcze skromniejszej,
mniej
skupionej na sobie
persony" -
cytat z cytatu, jednakże pasuje do pracy Matysiak.
BO
(bez kontekstu znowu):
, gdy
byłem w lesie. spaliłem tylko
trzy papierosy.
Jak
na mnie skromnie.
A
co Anną Matysiak? Nawet nie wiem, czy pali/ Pewnie nie/ ale pisze
tak:
"dementis
Neuron
alfa skupia swoją
frakcję,
która drepcze na proscenium.
Fellini
krzyczy: podskakujcie równo
i
falujcie ciałem. Neron
będzie
parzył".
(ja
dałbym Nerona ze słowami: - Jakiż artysta ginie (to o sobie -
Neron)
a
reżyserię powierzyłbym Kieślowskiemu, w tle naćpany Piesiewicz,
czyż nie skromnie?)
***
"Indexed
-
-
Mściciele
Delty Nigru
na
stronie 176".
-
Kłamstwo. Ta książka ma 50 stron plus spis streści. Po
innych indeksach nie będę szukał (chociaż i tak to
robię).
***
...
i jeszcze "Złamały się wiosełka".
***
...i
już obrałem grzyby, dlatego:
znowu
GÓRA (Konrad):
"Co
kwitnie na biało w dzień po zamieci i to jest inna biel?
Śliwa
- Celan, dziewczyny; nasze stare dziecko , które
nas
nie
dożyło"
***
smutno zatem, jest
już wieczór i Anna Matysiak, na dobre niestety zbliża się ku
końcowi; bo świetliki gwiazd na niebie. Reszcie i po swojemu
przeczytajcie sami. Na pewno Was ta książka rozciągnie jak guma.
Oby!
"obiekt
perforowany
i płaski, mówi się,
że to
to sztuka
gigantów,
albo
kosmiczny stempel na znak, że tu byli.,
a
jest się
najlepszym
ukryciem".
***
Zjadłem grzyby,
a Anna Matysiak na to:
"To
na razie wszystko" -
tak finiszuje poetka. A wyobraźmy sobie alternatywne zakończenie.
Np. Rafał Gawin: "Po dwóch masturbacjach jestem
sobą".
Lub
Martyna Pankiewicz: "nie przesadza się starych
ludzi
kości zaczynają próchnieć
czekają ale nie ma
ich
kiedy przychodzimy
robią dla nas miejsce"
(!)