Żywioły i żywoty
„Rumowiska”, Wit Szostak. Powergraph, Warszawa 2023.
8,5/10
Rzeka płynie, a bohaterowie zmieniają garnitury tożsamości.
„Rumowiska”
nie stronią od odwołań do polskiej historii, do
rodzimej gnuśności i rozdarcia. Nic tu nie jest jednoznaczne,
wartka opowieść oniryczna, fabularna uroczystość pewnej rodziny.
Powiązać to z wodą nie jest niełatwe, ale warte uwagi. Lista
zdarzeń, miejsc, czasu i przestrzeni. Koleiny. Powidoki i sterty
fiszek.
„Zrozumieć dobrze jakąś książkę nie jest wcale
łatwiej niż zrozumieć drugiego człowieka” – to wyimek z
tekstu Michała Pawła Markowskiego. Jest niezbędny, gdy chce się
pisać o „Rumowiskach”, książce o rodzinie, wodzie i
łamigłówkach codzienności.
„W książeczce z
początku lat sześćdziesiątych XX wieku zatytułowanej „Przygody
kropli wody” prościutki tekst Marii Terlikowskiej został poparty
siłą wymownych rysunków Bohdana Butenki. Ledwie zarysowana fabuła
(co istotne, operująca fikcją literacką) odpowiada poziomowi
dziecięcego doświadczenia: „Jedna Kropla pewnej środy /
Wyskoczyła z wiadra wody” – w mało finezyjnej rymowanej
opowieści zawarta jest całkiem spora dawka wiedzy o świecie,
między innymi ekologiczne myślenie o wodzie czystej i brudnej,
refleksja o różnych stanach skupienia i cyklu hydrologicznym. Obieg
wody w przyrodzie i przemiany pór roku ukazane są na poziomie
trzylatka, nie wyłączając obietnicy powrotu tego, co już było, w
innej formie, takiej samej, choć nie do końca tej samej: A na
wiosnę z pana Sopla, znów się zrobi panna Kropla. Wtedy – daję
na to słowo Wszystko zacznie się na nowo (…)”.
„Rumowiska”
są (w uproszczeniu) o Wiśle i ludziach mieszkających blisko, w
pobliżu ujścia tej rzeki.
„Rumowiska” są (bez dywagacji)
o ulotności, o przemijaniu, o elementarnej „potrzebie człowieka”:
do oddychaniu. Jednakże wszystko tutaj jest przewrotne, zwłaszcza
to co dzieje się w drugiej części książki.
Tożsamość
Don Kichota i Sancho. Laboratorium Eksperymentów Myślowych, gdzie
wszystko jest możliwe, gdzie każdy szczegół ma
znaczenie.
Koleiny, wybroczyny, kożuchy na powierzchni
wody.
Tomasz, Helena, wnuk. Bibeloty i ogrom tajemnic.
Rumowiska! Rozdrobniony materiał skalny przenoszony przez rzeki.
Ruiny jakichś budowli, gruz, odłamki muru...
„Cudze słowa”
? (powieść Wita Szostaka z 2020 roku). Okolice Krakowa,
krakowskie Planty.
Pojemny zbiór ludzi i zdarzeń.
„Żal,
że powieść można zacząć tylko raz. Drugie zawsze będzie drugie. Trzecie
będzie trzecie. Łatwo zmarnować pierwsze zdanie, ale przecież
opowieść jest ciągłym zaczynianiem od nowa”.
Na
lekturę„Rumowisk” poświęciłem kilka miesięcy. Książka
obfita i pyszna z rozczłonkowanym esejem o rzece, o wodzie. Jednak
ile razy sięgałem po czytnik, to zawsze zaczynałem od cytowanej
powyżej inwokacji.
A potem dopada mnie tekst Krzysztofa
Śliwki:
„Po pierwsze:
mieć wyjebane na babiloński
system.
Po drugie:
mieć ciągłe wyjebane na
babiloński system.
Po trzecie:
udawane, że nic się
nie stało.
(In the name of positive vibes, eleWator,
nr 37)
Jednak w drugiej części książki mamy takie
dziwa, które są jednakże kompatybilne ze wstępem tej narracji.
Fragment
„Rumowisk”:
„Na lodówce wiszą instrukcje, co gdzie, a
czego nie, pełne glos i adnotacji, zmieniające się doktryny,
wykładnie i precedensy. Skomplikowany świat segregacji odpadów
pozwala zbudować nową tożsamość etyczną, spełnianie procedur
uspokaja sumienie, planeta jest bezpieczna. Instrukcje od firmy
wywozowej są jak kamienne tablice i pozwalają uporządkować
większość ludzkiego życia. Jednak zawsze pojawiają się wyjątki,
drażliwe kwestie stawiane na ostrzu noża, co do których wykładnia
się zmienia, a orzeczenia międzynarodowych trybunałów
pozostawiają miejsce na dwuznaczności i interpretacje, lub śmieci,
których tożsamość nie budzi wprawdzie wątpliwości, lecz z
różnych powodów nie pasują do żadnej z pięciu grup
zaszeregowania. Zmora wszystkich, zepsute zabawki grające.
Wszystkie karuzelki, melodyjki, gadające misie i pieski,
edukacyjne komputerki liczące i straszące zestawem wciąż tych
samych pięciu świdrujących melodyjek, autka na baterie, sterowane
zdalnie i nie, plastikowe parowozy i elektrowozy, zasilane bateriami
zabawki muzyczne, z których można zbudować orkiestrę symfoniczną,
latarki i lampki, księżycowe rozświetlacze nocnych
niepokojów, wszystko to zepsute już w dniu zakupu lub uszkodzone w
pierwszej dobie, oraz cała reszta, bo zawsze jest reszta
[…]”.
***
Wit Szostak mówi publicznie, że
zaczęło się od eseju o rzece i miał być on odrębną literacką
aplikacją/ publikacją. Stało się jednak, że pisarz zaczął
dopisywać, nadpisywać i jak powiedział, jak mówi: potem poszło
już samo.
A dla mnie jest to jedna historia i… inne historie.
Oczywiście jest klej, jest to literacko plastyczne, jednak esej o
wodzie jest tutaj tekstem odrębnym. To, co dzieje się w dalszej
części książki zaskakuje i burzy fiksat, co oznacza celowe
działanie pisarza, by nas zdenerwować, by nas obudzić i stworzyć
wrażenie, że ten tekst nie jest li, tylko rozprawą filozoficzną;
jest eksperymentalnym zapisem emocji. Tego, co było wczoraj, tego,
co może nas spotkać w przyszłości i niemrawa próba opanowania
tego, co tu i teraz.
„Cztery żywioły: woda, ogień,
ziemia i powietrze to praelementy znane najstarszej filozofii
greckiej z czasów, gdy nie była ona oddzielona ani od
poszczególnych nauk, ani od duchowych poszukiwań człowieka. „Piąty
element”, eter, później zapomniany i pomijany w kulturze,
komplikował ten „czwórkowy”, porządkujący ludzkie myślenie
układ, miał też służyć do opisywania innego, nadnaturalnego
wymiaru rzeczywistości. W pozaeuropejskich kręgach kulturowych
źródłowe elementy świata były inaczej wyodrębniane i
kategoryzowane. W kulturze japońskiej mamy oprócz znanych nam
czterech żywiołów także piąty – pustkę. W kulturze chińskiej
było również pięć podstawowych elementów: trzy, które dobrze
znamy, woda, ogień i ziemia, ale też dwa nieoczywiste dla nas –
drewno i metal. Niezależnie od kręgu kulturowego, żywioły zawsze
służyły tworzeniu podstaw rozumienia świata i pozwalały na
abstrakcyjne, symboliczne operacje myślowe.”
(Żywioły
wyobraźni. Woda – materia prima, Anna Czabanowska-Wróbel
Uniwersytet Jagielloński w Krakowie)
Styl i język.
Tożsamość rodziny i umiejętna, przewrotna krytyka wody. Na te
składniki tej fabuły powinniście zwrócić uwagę.
Wit
Szostak wydaje się być oderwanym od rzeczywistości, bo
tworzy po swojemu i może czasami tylko „dla siebie”. Po
poetyckich „Szczelinami”, gdzie narratorką jest kobieta, teraz
oddaje głos sobie, przejmuje go niczym w sztafecie. TO TECHNIKA
opanowywania świata.
Między jedną a drugą książką jest
przepaść, co niestanowi próby wywyższania „Szczelinami”, bo
są to narracje inne, osobne.
Podróże literackie łodzią i na
wrotkach, rowerem. Po Krakowie lub w okolicach Wisły. Traktat
traktem. Królestwo cieczy i zrogowaciałych sag rodzinnych. Dom zły
i urwiska emocji.
Saga rodzinna w literaturze polskiej XXI wieku
nie jest niczym nowym i niezwykłym, ale na pewno pisanie Wita
Szostaka się wyróżnia i różni.
Jestem przekonany, że
książkę, którą czytałem tak długo, będę musiał przyswoić
ponownie. Umknęły niuanse, porzuciłem „gry i zabawy”. Czytałem
zbyt poważnie; a nie ma nic gorszego niż nadęty
czytelnik!
***
„Głęboka woda zbliżyła się do
moich ust.
Wyciekając z obfitego źródła Pana.
Piłem i
upiłem się
Wodą żywą, która nie zabija”.
(Oda IX
[w:] O. Clement, Źródła. Początki mistyki chrześcijańskiej,
przeł. H. Paprocki, t. 3, Warszawa 2017, s. 122.)
Czytając
książki Szostaka, dopada nas myśl, że pisarz nie rywalizuje z
innymi, On walczy sam ze sobą i dla siebie, chociaż — bez dwóch
zdań — jego literatura stanowi przestrzeń spotkania z Innym. To
niby podstawa pisania u innych, ale ta myśl u innych jest miękka
jak gąbka. Wyciska się poszczególne rozdziały i niewiele zostaje.
U Szostaka to „wyciskanie”, to rozmiękczanie przynosi, daje inne
efekty. Tu jest gęsto i głęboko, a gąbka wciąż
„mokra”.
***
Pisarz toczy spór między przyrodą
a człowiekiem. Nie ujmuje tego wprost, zmusza czytelnika do pracy,
współpracy. To My Musimy połączyć kropki, dostrzec dwuznaczność
powiązań i rozwiązań.
Autor „Rumowisk” porusza się po
terytoriach słowa i obrazu.
„Rzeka
pachnie jak ryba.
Ryba jest liściem deszczu
oderwanym od
białej gałęzi szelestu,
od zbuntowanych okrętów chmur —
A
wyginane rybitwy
złożone do wiotkiej modlitwy
ciągną
niebem błyszczący jak brzeszczot,
omotujący ciasno
sznur.
Rzeka się w niebie odbija
czy niebo rzekę
wymija,
tocząc kuliste chmury na drugi
brzeg?
(...)”
(Krzysztof Kamil Baczyński, Ballada
o rzece)
Mógłbym jeszcze nawiązać do Orzeszkowej, do
Żeromskiego, ale Szostak jest osobny, jego woda dotyka nas inaczej.
Nas i bohaterów „Rumowisk”.
***
Wit Szostak
swoje pisanie traktuje poważniej niczym Italo Calvino. Wit
Szostak nie boi się eksperymentować. W przeszłości „Chochoły”,
w ubiegłym roku „Szczelinami”, a teraz „TO” podobne trochę
do „Cudzych słów”.
„Rumowisk”
nie można przeczytać w dwa dni, by potem usiąść i napisać, co
się (po)czuło. To lektura z terminem długotrwałego użytku. Można
nawet stwierdzić, że to najem długoterminowy, bo będę wracał do
tej książki jeszcze wiele razy.
Nie należy być łapczywym.
Można próbować poczuć się koneserem.
„Jeszcze w
oknie wystawy dostrzegłeś okładkę z poszukiwanym tytułem.
Podążając tym widocznym tropem, utorowałeś sobie drogę poprzez
zwarte zasieki Książek Nigdy Nie Przeczytanych, które spoglądały
na ciebie ponuro z księgarskich stołów i półek, usiłując cię
onieśmielić. Lecz ty wiesz, że nie powinieneś dać się
zbić z tropu, że pośród nich rozciągają się całe
hektary Książek Których Równie Dobrze Możesz Nie
Czytać, Książek Przeznaczonych Do Innych Celów Niż Lektura,
Książek Przeczytanych Jeszcze Zanim Je Otwarto Gdyż Należą
Do Kategorii Tych Co Zostały Przeczytane Jeszcze Przed
Napisaniem. Pokonujesz pierwszy obwód przedmurza i oto rusza na
ciebie piechota Książek Które Z Pewnością
Byś Przeczytał Gdybyś Miał Przed Sobą Więcej Niż
Jedno Życie Ale Niestety Dni Ci Przeznaczonych Jest
Tyle Ile Jest. Jednym susem przeskakujesz przez nie i kierujesz
się pomiędzy zastępy Książek Które Masz
Zamiar Przeczytać Chociaż Przedtem Powinieneś Przeczytać
Inne, te Nazbyt Drogie Które Będziesz Mógł Kiedyś
Kupić Za Pół Ceny. Książek Idem Jak Powyżej Gdy Ukażą
Się W Wydaniu Kieszonkowym, Książek Które Przeczytali
Już Wszyscy A Zatem Jest Tak Jakbyś Ty Przeczytał Je
Także. Udaremniając te ataki, zmierzasz pod wieże
fortyfikacji, gdzie stawiają opór
Książki
Które Od Dawna Zamierzasz Przeczytać,
Książki
Których Od Lat Poszukujesz Bez Powodzenia,
Książki
Które Dotyczą Tego Czym Właśnie Się Zajmujesz,
Książki
Które Chcesz Mieć Pod Ręką Na Wszelki Wypadek.
Książki
Które Mógłbyś Odłożyć Na Wakacyjną Lekturę,
Książki
Którymi Mógłbyś Zapełnić Wolne Miejsce W Twojej
Bibliotece,
Książki Które Rozbudzają W Tobie Ciekawość
Niespodziewaną Gwałtowną I Niezbyt Wyraźnie
Usprawiedliwioną.”
(Italo Calvino, Jeśli zimową nocą
podróżny)
Nota od wydawcy:
„Rumowiska to wiele
strumieni, z których każdy ma swoje źródło. Jest opowieść o
dziadku Tomaszu, podziemnym opozycjoniście i pośle, o tajemnicach
babci Heleny i o ich wnuku. Jest opowieść o domu pełnym wspomnień,
pamiątek, skrywanych sekretów i tajemniczych lokatorów. Jest
opowieść o tym, o kim nigdy w rodzinie nie mówiono na głos. Czy
one wszystkie mogą się spotkać i przeciąć, zlać w jedną rzekę?
Czy na zawsze pozostaną oddzielne?
Z nurtem powieści
zlewa się esej o rzece, tak samo jak opowieść o
ludziach, pełen meandrów i odkrywanych na bieżąco odnóg. A może
to te opowieści są ilustracjami dla eseju? Kto naprawdę opowiada
poszczególne historie i gdzie leżą ich źródła?”