W metry, kilometry i wcale
„do żywego”,
Artur Daniel Liskowacki. Wydawnictwo FORMA, Fundacja Literatury
imienia Henryka Berezy. Dom Kultury „13 Muz”. Szczecin, Bezrzecze
2023.
Seria TABLICE (pod redakcją Piotra
Michałowskiego)
8/10
Wyodrębniona
tożsamość przymiotników i czasowników. Okraszone to zaimkami, z
rzadka czasownikami.
Artur Daniel Liskowacki wydał
książek bez liku. Kilka przeczytałem, jedna mnie „oszukała”,
reszta przytuliła.
Ta poezja nie jest jarmarkiem
bożonarodzeniowym; świecidełek nie uświadczysz, natomiast
żonglowanie frazami, jest na porządku dziennym, przez cały
rok,
Pisarz nominowany przed laty m.in. do Nike, daje
w „do żywego” popis sarkazmu, dobrego literackiego cynizmu, a
przede wszystkim bawi się słowem. Dopasowuje poszczególne zwrotki
do nastrojów; własnego i czytelnika.
Do
czasów wojny i pozornego pokoju.
Na
przykład:
„***
u łani, u łani
byki
jak byki
do góry rogami
układani
na śniegu
farba
czarne koraliki”.
Nie dajmy się zwieść
romantyzmowi, bo jest utwór o śmierci, bo farba to krew, a ułani
zastrzelili łanię…
Wyrazistość przekazu nie zawsze jest
natychmiast widoczna, ale podczas kolejnego czytania tych wierszy,
nasz humor się pogarsza, kwasi i psuje.
Cierpka dialogowość.
Przykra łatwość interpretacji.
To, co lubię, czyli
wartkie zwracanie na możliwości polskiego języka, że tak wiele
rdzenia w zaimkach i rozwarstwionych rzeczownikach, które
gimnastykują się w mowie i piśmie.
Na
przykład:
„Rozbiory polskie
Nie
potrzeba nam tu.
Nie potrzeba nam.
Nie potrzeba,
Nie
po.
Po.
Trzeba.
Ba”.
Nie
ukrywam, że lubię pisanie Mirona Białoszewskiego i skrótowość
aforyzmów Jerzego Leca. W „do żywego”, mimo oczywistych
odwołań, mamy indywidualizm, bo wierszy jest sporo, a celowych
zapożyczeń bez liku, przykładowo do … „samego siebie”.
Jednak niech nie zwiodą was nazwiska innych.
Czytajcie Liskowackiego jako poetę z dorobkiem, wciąż
używającym eksperymentu, jako formy wyrazu.
Mam brulion
(z młodości), w którym spisywałem słowa o wielorakim znaczeniu.
Zapisywałem je również na wspak. Tworzyłem kalambury i anagramy.
Czasami wychodził mi neologizm. Czytając „do żywego”, nie
uświadczycie szkolnych aktów strzelistych, tutaj jest porządek
rzeczy w bałaganie wszechświata, stąd niektóre kadry są celowo
poruszone, a podwójna ekspozycja nadaje całości sens.
Książka,
wydana przez FORMĘ, nie zawiera jedynie „skrótowców”, szybkich
wierszy. Jest rozpisana i momentami przydługa, ale nie szkodzi, nie
zawadza (to). I znowu zacytuję coś szybkiego jak seria z karabinu i
jak strzał (-y) pełen konsekwencji.
Otóż:
„Żywi i martwi
Żywi
i martwi
martwi i martwi
i martwi
i martwi
martwi
się
o
śmierć.
(Mykoła Kulyczenko był
torturowany, postrzelony w głowę i żywcem zakopany w grobie”.)
14
maja 2022
***
W jakim stopniu jest to
poetycka retrospektywa, a jak bardzo uderzenie fal gorąca (nowości:
wojna na Ukrainie, przeszła na Bałkanach)...? Można szukać
szlaków, tropów, a te są wciąż mylone, bo gdy wydaje się, że
natrafiliśmy na poszlaki przemyślanego wyboru/zbioru wierszy, nagle
pojawia się „COŚ”, co temu przeczy, co nie przystoi do reszty,
jednakże cóż z tego, skoro książka się broni i trzeba
czytelnika za pysk, za gardło.
Otóż:
„W
sumie
To w sumie objęte milczeniem.
Wąsy. Na
głębokości. Samego
dna suma. Patrzą na nas
wędy
światła. Kiwają przynętą.
Chwytamy ale za
Boga
nie wypłyniemy. Nie my.
Tylko hak szarpie
gardło
i wyrywa z nas cały świat”.
Rany,
skaleczenia.
No właśnie: łódź, karma, wodery (mudur i
ekwipunek), sieć, podbierak, podrywka, przynęta, haczyk, klej.
Nogi, ręce: - ciało. Ławica (wąsów) wersów i fraz; łez i
suchych kaców.
Kołowrotek i żyłka!
***
Tłumaczenie
(interpretowanie) tych wierszy, to jako mozolny zapis kronikarza,
który co widzi, zapisuje, by po pewnym zasie wrócić do dłubaniny,
gładząc i pieszcząc to, co było szorstkie i ochrypłe.
***
Otóż:
„Ale
już
Jeszcze nas nie ma.
Jeszcze
jesteśmy.
Będziemy
między tymi jeszcze.
Ale już
zawsze
byliśmy tam tylko”.
***
W
gruncie rzeczy, jest to książka, którą można zabrać w podróż,
na front lub schodami na strych.
Może
posłużyć nam też jako (jakże inny) brewiarz wojenny. Jakkolwiek
potraktujemy „do żywego”, to na pewno nie możemy uznać, iż
jest to publikacja błaha i nieistotna.
Jej istotą jest ISTOTA
(ludzka). Ja i ty. My, wy, oni.
***
Artur
Daniel Liskowacki (1956):
– prozaik, poeta,
eseista, autor słuchowisk radiowych oraz książek dla dzieci.
Publicysta i krytyk teatralny. Mieszka w Szczecinie. Laureat I
nagrody II Krajowego Festiwalu PR i TVP „Dwa teatry 2002”,
Nagrody Artystycznej Miasta Szczecina (2002) oraz Nagrody 60-lecia PR
Szczecin (2005). Jego powieść Eine kleine znalazła
się w finale Nagrody Literackiej Nike 2001 i otrzymała I nagrodę w
kategorii prozy VI Konkursu Literackiego Polskiego Towarzystwa
Wydawców Książek (2002). Powieść Mariasz nominowano do
Europejskiej Nagrody Literackiej (2009), a zbiór
opowiadań Capcarap nominowano do Nagrody Literackiej Nike
2009.
***
Uzupełnienie:
„Poeta odkrywa
paradoksy oparte na nieoczekiwanych wykolejeniach słów i znaczeń.
Rozbierane albo zderzane ze sobą związki frazeologiczne podważają
utrwalone gnozy i klisze narzucane przez automatyzm wypowiedzi.
Kolizje fonetyczne i semantyczne inspirują do reinterpretacji
poglądów na świat i sprawy ostateczne, kształtują nowe horyzonty
poznawcze i aksjologiczne. Autor odważnie wchodzi w labirynty
cudzych słów, co jest nieuniknioną konsekwencją posługiwania się
każdym językiem, ale porusza się po śladach z analityczną
wrażliwością, oceniając wszystkie drogowskazy na przetartych
ścieżkach, także te, które skazują na błądzenie i zwodzą na
manowce. Czterej pancerni, bohaterowie kultowego serialu, po latach
zostają skojarzeni z jeźdźcami apokalipsy, a II wojna światowa z
telewizyjnego ekranu – z późniejszymi wojnami: tą na Bałkanach
i najnowszą, ukazaną w sposób przejmujący – na Ukrainie. Pamięć
indywidualna, historyczna i kulturowa jednoczą się w zaskakująco
wspólną przestrzeń wielospójnych asocjacji za sprawą giętkiego
języka i jego aktów płodnego nieposłuszeństwa”.
(z
posłowia Piotra Michałowskiego)
*Tytuł
recenzji zapożyczony z omawianego tomu, z wiersza „Zatoka
Świń”.