Opowieść o systemie, gdy słuchasz o ludziach
„Szklany
ogród” - Tatiana Țîbuleac. Tłumaczenie: Kazimierz
Jurczak.
Wydawnictwo
Książkowe Klimaty, Wrocław 2023. Oficyna Noir Sur Blanc, Warszawa
2023.
8/10
Nie
potrafię jeździć na hulajnodze, ale na skuterze czy rowerze daje
radę. Komunikacyjne nawiązanie jest potrzebne, bo jak opowieść o
Ukrainie opisanej w 2018 roku, nagle staje się tak bardzo aktualna.
Teraz i tutaj. Dzisiaj.
Jeździć
można nauczyć się raz. Ale sowieci
od zawsze nabierają, wybierają Ukrainę lub inne kraje byłego
ZSRR, by udowodnić, że mają „swoje racje”.
„Lato,
gdy mama miała zielone oczy”, to książka wydarzenie. Od
pierwszej do ostatniej strony historia wciąga i powoduje z
czytelnikiem rzeczy przeróżne, np. stan temperamentnego
„zaciekawienia”.
„Szklane
ogrody” są zupełnie inne. Kontrolowany chaos. Humbak nawołuje
samice. Samice gardzą atrakcyjną pieśnią. Dzieje się tak wiele,
że mieszalnia ukraińsko
- sowiecko-mołdawsko-
żydowska brzmi jak mariaż bólu, przeplatany przez radosne,
przedziwne wydarzenia.
Wydanie „Szklanego
ogrodu, przez wrocławskie Książkowe Klimaty i Oficynę Noir Sur
Blanc, uznaję za wydarzenie karkołomnie.
Fabuła
jest (co najmniej) dobra, ale jaka jest naprawdę
Tatiana Țîbuleac?
Rumuńsko-mołdawska
pisarka i dziennikarka. Córka dziennikarza i redaktorki, absolwentka
wydziału Dziennikarstwa i Komunikacji na Państwowym Uniwersytecie
Mołdawskim. Jako dziennikarka prowadziła rubrykę „Prawdziwe
historie” w dzienniku „Flux”
i
pracowała w PRO TV.
Gdy
styczniu 2022 roku pisałem o „Lato, gdy mama miała zielone oczy”,
to poza literackim zachwytem, byłem pewien, że czytam książkę
wysokiej próby.
Teraz
jestem skonfundowany. Jestem (i to często) ponurym czytelnikiem.
Zwłaszcza gdy dopada mnie fragment o „łatwej śmierci”. O
samobójstwie przez powieszenie, złamanie karku, przecięcie tętnicy
żylnej.
Oczywiście,
to tylko krótki ustęp, ale wersy są wrażenie mocne i jest. są
wstrząsem dla „serca czy wątroby”.
Jestem
zdania, że książka wybiera (sobie) czytelnika. Cyklop, ale może
jest ich więcej. Jedno oko, wilki łeb, masywne ciało.
Zdradliwe
sztormy literatury.
O
czym jest/ są „Szklane ogrody”? Najłatwiej byłoby przepisać
zajawkę wydawców. Że Jaskółka, poraniona dziewczyna, wykupiona z
wiejskiego sierocińca. A do tego
opiekunka, opiekunowie z chorobą dwubiegunową.
Raz przychylni, szczodrzy. Inny razem bezwzględni w ocenach i
zachowaniach.
Dalej:
- jest związek sowiecki, jest Mołdawia. Jest Ukraina. Jest kolaż
zachowań i oddechów. Najmłodsi i starsi, wszyscy oszukają. Wojna
na Ukrainie nagle pojawia się TERAZ w książce napisanej w 2018
roku.
Nawet
wtedy, gdy sok z brzozy nazywają truskawkom.
Nawet
wtedy, gdy modne buty-plecionki stają się darem, ale potem za te
„nagrody” trzeba płacić np. po siedem razy. W szyję, w głowę,
w ramię. Kuksańce słowne i niewerbalne.
Ta
książka to opis wielopoziomowego domu udręki.
Książkę
zacząłem czytać na kolejowym peronie. „Uciekł” mi pociąg.
Trzy godziny ze „Szklanym ogrodem”.
Siedząc
na peronie, czułem się wyalienowany, wyobcowany. A z drugiej strony
(o, paradoksie) zawieszony w próżni.
Przypadkowi
ludzie (błąkający się podróżni) i ta przedziwna zbieranina
literackich bohaterów. Nic to nie pasuje, wszystko tu pasuje do
siebie.
Wystarczy
wyłączyć (na chwilę) milczenie. Należy głośno do siebie gadać,
ważne, by nikt Was nie słyszał.
Narracja
początkowo wydaje się bardzo chaotycznych. Sceny wyrwane z
kontekstu. Ludzie „gadających” z offu. A potem zaczynamy układać
całość. Bo Tatiana Țîbuleac ma
dar (truizm) opowiadania o ludziach. O fragmentach z ich życia.
Jedna scena buduje kolejną. Zamiast (pozornych) kolein, mamy prostą
drogę, chociaż zakrętów tutaj bez liku.
Pokiereszowanie
przez życie, to obok miłości, pieniędzy i zdrowia – ulubiony
tematy pisarek i pisarzy. Tym razem wcale nie jest inaczej.
Mozaika
złożona z fragmentów umiejscawia całość. Wiemy, gdzie jesteśmy.
Mniej wiemy, dlaczego dzisiaj w 2023 roku, czytamy taką
opowieść.
Ale czy
ma to jakieś znaczenie? Pytam retorycznie.
Bardzo
długo zastanawiałem się, czy pisząc ten tekst, użyć terminu;
„Nostalgia”. Najpierw byłem na „NIE”, ale potem doszedłem
do wniosku, że „bez nostalgii” w ogóle nie można o tej książce
dyskutować.
Czarna
melancholia. Żałość i gęstnienie kolejnych wydarzeń. Raz (bywa)
ma być śmiesznie, czule, ale większość w tym wszystkim „złego
oka cyklopa”.
Lubię
ptaki; jaskółki... pliszki, sokoły, a nawet kormorany. I spryt
narracyjny, by główna bohatera stała się ptakiem, bardzo mnie
przekonuje.
Bo
jest ruch, jest rozmieszczanie, zmiana jeżyków, skrzeków. Nawet
sroka strojąca się w świecidełka mnie przekonuje.
Nawet
myszołów atakujący gryzonie. Nawet orły atakujące mniejsze ptaki
czy ryby.
Jaskóła
– główna bohaterka – „Szklanego ogrodu” ma w sobie…
wszystko i nic z ptasiego.
Lata,
fruwa, a jednak wciąż ktoś chwyta ją „za mordę”, ściąga na
Ziemię.
TA
cała narracja żyje „od przypadku do przypadku”. Przychylności
w tej opowieści niezbyt wiele, ale jest też cała gromada miłych
wydarzeń.
Od
ściany do ściany. Sytuacje zero-jedynkowe, a tuż po chwili
dzieje się taka scena: ROZDZIAŁ 110, strona 133.
Niby
NIC, a jednak tak wiele.
„Jesienią
umarła Teodozja, baba z sąsiedniego podwórka. Słowa były wtedy
proste: woda, mąka, sól; oznaczały to, co się słyszało. Baba
oznaczała starą kobietę, nic więcej. Teodozja była sparaliżowaną
przez dwadzieścia lat. Żadne dziecko z podwórka nie widziało jej
żywej, ale dorośli ja pamiętali. Wracała Teodozja z pracy,
kupowała chleb, wynosiła śmieci. Ani ładna, ani
niedobra […]”
Dlaczego
wybrałem ten fragment. Prosta
odpowiedź. Ludzie tu, nawet sparaliżowani, mają ciało, umysł,
duszę.
„Szklany
ogród” jest zbudowany z obrazów. Jest ukształtowany przez
ludzi.
FRAGMENTY
***
Za
stroną
https://www.apofenie.com/interviews/2022/10/11/tatiana-tibuleac-interview
Tatiana Țîbuleac była dziennikarka
zajmująca się kwestiami społecznymi, jest jedną z najchętniej
czytanych i lubianych autorek w języku rumuńskim dzięki swoim dwóm
poetyckim, urzekającym powieściom: Lato, kiedy matka miała zielone
oczy (2016) i Szklany ogród (2016). 2018). Książki zostały
przetłumaczone na 15 języków i odniosły ogromny sukces w świecie
latynoskim, gdzie ukazało się 11. wydanie Lato, kiedy matka miała
zielone oczy. Urodzona i wychowana w Kiszyniowie w sowieckiej
Mołdawii w 1978 r. Țîbuleac mieszka
obecnie wraz z rodziną we Francji. Poniżej Paula Erizanu wraz
z autorką omówiła kobiecość, zmianę pokoleniową, rusyfikację
w czasach sowieckich, wojnę na Ukrainie i wynikający z niej kryzys
uchodźczy. W dalszej części można przeczytać także fragment
powieści Țîbuleaca „Szklany
ogród”
***
Droga
Tatiano, Twoja powieść Szklany ogród nawiązuje do sowieckiej
okupacji Mołdawii poprzez historię rumuńskojęzycznej dziewczynki,
porzuconej przez rodziców i adoptowanej przez rosyjskojęzyczną
kobietę. Wspomniałaś w wywiadzie, że ta książka pomogła Ci
rozliczyć się z przeszłością. Czy wojna na Ukrainie zmieniła
Twoją perspektywę i stosunek do książki?
Napisałam
tę książkę prawie 30 lat po rozpadzie ZSRR, po 10 latach
emigracji i po urodzeniu dwójki dzieci za granicą. Może na
pierwszy rzut oka wszystkie te rzeczy nie mają ze sobą nic
wspólnego, a jednak mają. Ważne było dla mnie spojrzenie na
bilans mojej tożsamości, sprawdzenie, ile z przeszłości mojej i
mojej rodziny powinno zostać przekazane moim dzieciom i w jakiej
formie. Moja mama urodziła się w syberyjskim gułagu, dokąd moi
dziadkowie zostali deportowani jako „wrogowie ludu”. Mój ojciec
przez całe życie miał nadzieję, że Mołdawia ponownie zjednoczy
się z Rumunią i na zawsze wymknie się spod wpływów Rosji.
Najbardziej obawiał się wojny na Ukrainie, zawsze powtarzał, że
tak się stanie w Mołdawii, że Rosja nigdy nie zrezygnuje z idei
odrodzenia imperium sowieckiego. On miał rację; może lepiej, że
umarł, zanim to wszystko zobaczył. W naszej rodzinie jest wiele
nienawiści i goryczy wobec Rosji, a ja, urodzony w ZSRR i częściowo
wychowany w zrusyfikowanym sąsiedztwie i środowisku Kiszyniowa,
zawsze byłem słabym ogniwem. Trudno było mi nienawidzić języka,
w którym czytam opowiadania, zawieram przyjaźnie i po raz pierwszy
się zakochuję. W latach, gdy w szkołach prawie nie było
literatury rumuńskiej, rosyjski był także językiem, który
otwierał okno na literaturę uniwersalną, na film, teatr i – choć
może to zabrzmieć dziwnie – na Zachód. Znamy cenę za to
„otwarcie”: my ją zapłaciliśmy.
Przed
napisaniem Szklanego ogrodu rozmawiałem z wieloma osobami z mojego
pokolenia, głównie z migrantami, którzy czuli podobnie jak ja, że
oddzielenie języka od reżimu politycznego jest niezbędne.
Pytasz mnie, co się teraz zmieniło? W pewnym sensie nie byłbym w
stanie nic powiedzieć – nadal uważam, że język to raczej środek
komunikacji niż narzędzie polityczne – ale byłoby to błędne
podejście, bo tak naprawdę wszystko się zmieniło. Obawiam się,
że dyskusje o Rosji i „słowiańskiej duszy” dopiero się
rozpoczynają i że jest to debata, która będzie trwała
dziesięciolecia, i to nie tylko w naszej części świata. Prawda
jest taka, że nikt nie może zmusić Cię do określonego
stosunku do języka, żadne sankcje, żaden sąd nie jest w stanie
przekonać Cię do kochania lub nienawiści do języka. Jeśli to
samo się nie stanie, jeśli sam nie czujesz się dziwnie,
czytając lub mówiąc
po rosyjsku, podczas gdy na Ukrainie Rosja zabija ludzi, także w
imię tego języka, to masz o jeden problem mniej. Osobiście mogę
powiedzieć tylko jedno — bliżej mi do tych, którzy dorastali z
językiem rosyjskim, ale teraz na znak protestu ludzkiego i
ideologicznego odchodzą od niego, niż do tych, którzy twierdzą,
że rosyjski nigdy się nie liczył ich.