Allen i Szekspir



Otwarte wody, Caleb Azumah Nelson. Przełożył Mariusz Gądek. Wydawnictwo Drzazgi, OKONINY 2023.

9/10

Gdybym obudzony w nocy miał powiedzieć tylko dwa słowa o książce „Otwarte wody”, to wymieniłbym nazwiska Szekspira i Allena.

Zaczyna się to jak w tanim romansie albo jeszcze lepiej początek i rozwinięcie to sceny z filmu „Wszyscy mówią: Kocham Cię” lub (!) „Gwiazd naszych wina”.
To, co zniewala, powala i uwodzi to giętkość języka. Caleb Azumah Nelson jak Woody Allen we „Wszystko gra” łączy ludzi przypadkowo, lecz nieprzypadkowo ich oprowadza po życiu.
Bez wątpienia to zasługa duetu autor-tłumacz, którzy z błahego kadru rozwijają opowieść bardzo filmową. Bardzo w stylu Woody Allena.

On fotograf, ona tancerka. On wolny elektron, ona zajęta-wynajęta.
I jako dodatek dopisuje, że Caleb Azumah Nelson jest brytyjsko-ghańskim pisarzem i fotografem. Jego debiutancka powieść Open Water z 2021 roku zdobyła nagrodę Costa Book Award za pierwszą powieść.
Zaczynają się gesty, gry, zagrywki, niedopowiedzenia, których sens rozumieją zarówno ona, jak i ja.
Otwarte wody” zbierają dobre recenzje, bo są świetnie napisane oraz z wielkim wyczuciem przetłumaczone.
Mariusz Gądek kugluje frazami. Ma w zanadrzu wielkość naszego języka, ale intensywność autora przekracza granicę zwykłej translacji.
Tu biega, tu chodzi o grę słów, o żonglowanie sylabami.

Często w grudniu, w okresie Bożego Narodzenia niektóre telewizje emitują naprawdę niezłą tkliwą komedię – „To właśnie miłość”. I gdy zacząłem czytać Otwarte wody, poczułem się jak w historii wyrwanej z tego obrazu. Tylko że Caleb Azumah Nelson nie stosuje tanich chwytów filmowych, jego język, jego niedopowiedzenia, nadpisywanie, rozpisywanie – to jest „fiku-miku” robiące całą fabułę.

To jest lektura na pełne nadziei kwietnie i maje To jest fabuła na depresyjne październiki i listopady. Bo to nie jest opisanie miłości do miłości przyjaciela. Tu jest bezwzględne „ja”. Po części e kadrach fotograficznych, w dużej mierze we wspomnieniach i napomnieniach z Ghany.

Tytułowe „otwarte wody”, To horyzont na przestrzał. To próba przejścia, dojścia, wyjścia poza utarte schematy.
Dlatego jest to też kniga o rasizmie, o wykluczeniu, o braku uważności.

Nie ukrywam, że jestem zdziwiony, że to Drzazgi wydało „Otwarte wody”. Szufladkując, bardziej pasują do Cyranki.

Myk, a raczej formuła zaanonsowana przez pisarza robi całą narrację, bo on zwraca się do siebie, mówi o sobie, a jakby stał boku i „okiem innego” opowiadał o uczuciach, które nim targają. O katastrofie tożsamości, bo nawet jeśli pisarz chce się wyzwolić z dwuwarstwowości, to po prostu nie ma na to rady. On chciałby stać się kuloodporny. Historia miłosna schodzi na drugi plan, chociaż trzeba przyznać, że wielowarstwowość i wielowątkowość „tego, co siedzi w człowieku” jest niezwykle teatralna.

W osnowie miłosnej rozgrywki duchy harcują i nie dają narratorowi spać, myśleć, oddychać. Obrazy nakładają się i tworzą przerażającą mozaikę.
Przewołajmy klasyka. William Shakespeare i jego „Wiele hałasu o nic”, (NIE) wymieszajmy to z „Otello”. Mieszanka wybuchowa?
Wyobraźmy sobie, że TO da się połączyć i jakby tego było mało, dołóżmy „Burzę”.
Gdyby takie monstrum zbudować w oryginale, byłoby przytłaczająco. A Caleb Azumah Nelson zrobił coś niemożliwego. Wykorzystał „zagrywki” Szekspira i wyszła mu rewelacyjna opowieść o zmaganiu się ze samym sobą i gorączkowym pragnieniem przywłaszczenia miłości (zakazanej?!).
***
Jakby mało było śladów filmowych u literackich, to urządzam Wam tu przydługi cytat z opisu pewnego filmu, który ma to samo jądro co „Otwarte wody”.
Otóż: Film „Debiutanci” dla Mike’a Millsa miał być sposobem na uporanie się z wydarzeniami z własnego życia. Scenariusz zaczął pisać kilka miesięcy po śmierci własnego ojca, który pod koniec życia ujawnił się jako gej. Choć historia później ewoluowała i przechodziła różne stadia rozwoju to – jak przyznaje sam reżyser – oddaje jego stany emocjonalne, jakie przeżywał w jednym z najtrudniejszych okresów swojego życia. „Debiutanci” to zatem historia trzydziestokilkuletniego grafika, Olivera (Ewan McGregor) i najbliższych mu osób. Z jednej strony mamy ojca, Hala (Christopher Plummer), który w wieku ponad 70 lat ujawnia się jako osoba homoseksualna, na dodatek zmaga się z chorobą nowotworową. Z drugiej jest nowo poznana kobieta, enigmatyczna francuska aktorka (Mélanie Laurent).

***
Wiecie, dlaczego warto przeczytać „Otwarte wody”? Bo dawno nie spotkałem się z tak zabawną anegdotą, która w rzeczywistości jest koszmarem, czyli wysłuchujemy specyficznej spowiedzi. Miłość do kobiety nie jest jedyną formą tego wielkiego uczucia. W tym mężczyźnie jest chłopak, który jest bohaterem i tchórzem.
Książka z pozoru łatwa, naprawdę bardzo trudna i mocna.

popularne