Dyskurs samotności

Katar Duszy. Joanna Bartoń. Wydawnictwo JanKa, Pruszków 2024

8,5/10

Ćwiczenia z poszukiwania sensu... Mainstream może być wstrząśnięty taką narracją. Ja sam po kilku stronach byłem zaskoczony, a wręcz zadziwiony. Gdy mi przeszło, zrozumiałem, że mam do czynienia z dobrą i wyjątkową literaturą.

Co jest prawdą, a co jest zmyśleniem? Narratorka przyznaje, że będzie „trochę kłamać, a trochę mówić prawdę”. W tym momencie rodzi się pytanie: - Ile jest w tej książce Joanny Bartoń? Jak wielkie miały (mają) znaczenie osobiste doświadczenia w powstaniu tej książki?
Moje rozważania pewnie rozśmieszą pisarkę, ale stawiam orzechy przeciwko dolarom, że wiwisekcja, której jesteśmy świadkami, nie jest zmyślona. Jest brawurowo rozpisana.
Aby napisać taką książkę, w której jest tyle odwołań do Boga, trzeba sporej odwagi.
Moja relacja z Siłą Wyższą (kimkolwiek i gdziekolwiek jest) jest na tyle osobista i prywatna, że po prostu staram się o niej nie rozmawiać.
Anna, narratorka „Kataru duszy” jest pisarką, która wzbogaca swoją modlitwę o indywidualne frazy, ale zanim je wypowie, recytuje teksty ogólnie znane w chrześcijaństwie.
Moja modlitwa jest dziękczynna i prosząca. Ale są (były) momenty w moim życiu, że przeklinałem Najwyższego. Anna czyni podobnie. Chwali i klnie.
I znowu pada pytanie: - Czy podobnie czyni Joanna Bartoń?
W przekazie medialnym pisarka mówi tak: Gdybym mocno nie wierzyła w to, że „prawda ma strukturę fikcji” (kłania się i pozdrawia Jacques Lacan), nie napisałabym w życiu ani jednej książki. A zwłaszcza już debiutu oraz Kataru duszy. Obie to czysta wariacja na temat rzeczywistości czy – jak lubię czasami mówić – zbeletryzowana forma osobistych doświadczeń i przeżyć.

„Katar duszy” to nie tylko opis potyczki z Bogiem, ale przede wszystkim walki ze samą sobą. Anna zaliczyła kilka prób samobójczych, kolejnej jesteśmy świadkami, czytając książkę. Anna ma też słabość do starszych mężczyzn, a ci mają apetyt na jej ciało, zapominając o duszy, która jest krucha i delikatna.
I dlatego Joanna Bartoń dociera do czytelników sekwencjami; nie jest to zwykłe „pa – pa – pa”. Jest to odbijanie się od ściany. Raz – dwa – trzy. Niby wciąż to samo, ale wciąż inaczej.

Jest sporo „momentów” do zapamiętania. Wybrałem trzy.
1. Ton oskarżycielski, lecz jakże zasadny. Otóż: „Czasami robię się wściekła na rodzimą literaturę i zaczynam pierdolić (serdecznie!) realizm magiczny na polskiej prowincji, książki o patologii napisane przez dzieci z dobrych domów, powieści historyczne i/lub szkatułkowe, tak zwany nurt chłopski, pisanie koturnowe, czyli takie, które w każdym zdaniu krzyczy, że chce być WIELKIE i ponadczasowe, narcystyczne autofikcje…”.
Anna, która napisała pięć książek, czeka na aplauz dla „Kataru duszy”, zwłaszcza że ostatni rękopis został odrzucony. I zrobili to bliscy jej sercu ludzie. Teraz musi być inaczej... Ale ja nie klaszczę, bo nadal jestem zaskoczony taką, a nie inną fabułą. To znaczy? Od czasów Jana Grzegorczyka nikt masowo nie pisał tak o rozmodleniu, o Bogu, który raz jest dobrotliwy, innym razem to mściwym ch...
I słowa księdza Michała: „Zapamiętaj na całe życie! Bóg NIGDY nie odchodzi od człowieka, to człowiek odchodzi od Boga. To grzesznik swoim zachowaniem zrywa relację, nie na odwrót”.

2. „Dać czas czasowi” - słowa Edwarda Stachury obchodzą główną bohaterkę. Mnie również. Długo nie pamiętałem tego cytatu i gdy byłem fatalnej kondycji psychicznej, po rozpadzie mojego małżeństwa, przyjaciółka Alina powiedziała mi, bym w tym słowa uwierzył, bym zawierzył Sile Wyższej; wtedy moja rozpacz będzie „stopniowo malała”.
Tak jest. Długo to trwało, ale po siedmiu latach, inaczej patrzę na wiele spraw, codziennie zawierzając siebie i moje dzieci Bogu – kimkolwiek on czy na jest! A czas jest (z czasem) dla mnie łaskawszy.

3. Najważniejsza (w moim odczuciu) jest scena rozmowy ze sparaliżowanym z ojcem. (Narratorka wszystkich poprawia, że nie z „ojcem”, lecz z „tatą"!)
Tata Anny spadł z około 10 metrów. Czwarty krąg kręgosłupa został uszkodzony na zawsze. Zostały szyja i głowa, a ta jest pełna pomysłów, także takich, że przy pomocy córki, skończy swój żywot, ale...
Co było dalej, przeczytacie w książce, jednakże, zanim do tego doszło, tata prosi, by Anna mu poczytała. Co? Wybór padł na trzy książki, autorstwa córki.
Anna jest przerażona i chce odwieść tatę od tego pomysłu, ale nic z tego; Anna nie jest w stanie odmówić tacie niczego!
Teraz długi, potrzebny cytat:
„Przeczytaj mi na głos wszystkie swoje książki. Zacznij od tej pierwszej.
– To nie jest takie proste, tato. Ostatni raz czytam swoje książki przy końcowej redakcji, czyli tuż przed wysłaniem do druku.
Potem nigdy do nich nie wracam. Zresztą, co tu mówić o czytaniu, skoro ja ich nawet nie potraf i ę dotknąć. Czasami tylko patrzę na ich grzbiety, gdy mijam regał, w jakimś sensie cieszę się, że są i tyle.
– Dlaczego?
– Nie wiem. Może boję się, co w nich znajdę po kilku latach… Ja się zmieniam, a one nie. Albo, że po prostu uznam, że są marnie napisane. Nie mam na takie odkrycia ani nerwów, ani od-wagi. Co napisane, to zapomniane. Nie lubię do tego wracać, nawet nie wiem, czy potrafię. To jak niepotrzebna ekshumacja śmierdzącego trupa. Bo zakładam, że może być wciąż na tyle świeży, by nieprzyjemnie zalatywać.
– Ale dla mnie spróbujesz? Zależy mi na tym.
– Bo?
Chciałbym cię lepiej zrozumieć. Wiem, że nigdy nie piszesz wprost o sobie, ale w tych książkach jest chyba coś z ciebie. Coś, o czym nie potrafisz powiedzieć. Dobrze myślę?”

Tutaj mamy Tatę - boga Ojca – ziemskie wcielenie Najwyższego. Bóg, który jest wpisany do kultury masowej, tym razem nie tyle może, ile musi — powinien działać. Dlaczego, tego dowiecie się w finale książki.

Kto dziś pisze o Bogu, o zawierzeniu, o modlitwie, o rozmowie z Najwyższym?
Wielu uzna taką prozę za obciach, bo dlaczego tak wprost mieszać Boga w narrację?
Pieprzenie się ze starszymi facetami – to jest to, ale BÓG, co z nim, dlaczego i po co?
Samobójczych myśli gromada i próby zniknięcia – to się raczej sprzeda, ale poszukiwanie Boga? Po co i dlaczego? I jeszcze pisanie o nawróceniu, gdy niemal wszyscy znajomi z Facebooka chwalą się apostazją.
Mainstream będzie (jest?) wstrząśnięty i oburzony. A ja mówię, że jest to dobrze skrojona powieść, przemyślana i napisana na wkurwie... I to mi się podoba, bo czuję, że ktoś szczerze ze mną „rozmawia” i publikuje książkę prawdziwą.

Oryginalność tej prozy jest niezaprzeczalna. I nie chodzi o intensywne uczestnictwo Boga w tej narracji. Jest wyznanie i przyznanie do choroby, do łykania codzienne porcji tabletek. Jest przyznanie się do wielu prób samobójczych. Jest opis samotności, do której Anna wrzuca przygodny seks, by później, obwiniać się uruchomiając lawinę gorzkich żali.
Po i w trakcie czytania (bardzo) pojawia się pytanie: - Ile w tej smutnej powieści opowieści jest Joanny Bartoń?

Adam Regiewicz swoją książkę, „Poza horyzontem” (Kraków 2015) – dedykuje „Bogu, który wstrząsnął moimi fundamentami”.
W esejach Regiewicza Boga jest sporo, ale on pochodzi do spraw naukowo, a Bartoń opisuje losy kobiety, która martwi się swoją metryką, której faceci są albo żonaci, albo strachliwi. Którejc sznur wisielca, a więc tabletki...
Na pewno są to sceny dramatyczne, ale i widowiskowe. Odczytanie tej fabuły nie jest łatwe, bo dotyka wielu spraw intymnych, drażliwych dla mnie (czytelnika).
Ta proza szarpie, gryzie, szczypie. Porusza i wzrusza... Wywraca do góry nogami mój egoizm, moje wywyższanie się.
Dlatego z pełną odpowiedzialnością polecam „Katar duszy” i trzy poprzednie książki tej autorki.  

 

popularne