Trafiony, zatopiony. Uwiedziony.


Życiorysta 3 - Janusz Rudnicki, 312 stron. (Wydawnictwo Iskry, 2018)

Kędzierzyn - Koźle. Byłem tam dwa razy. Raz naprawdę, bo pociąg stanął i odmówił posłuszeństwa, a potem na dworcu piłem piwo, zmuszony przez Irka Pałasza, przyjaciela z ogólnika. Zmuszony, bo ja wolę wódkę, ale było nas stać tylko na Specjal, czy inny alkoholowy mocz. Wypiliśmy, staliśmy się senni, usiedliśmy na ławce, a potem kierownik pociągu chwycił nas za chabety i podróżowaliśmy dalej. Bez celu, dla rozmowy. Dla frajdy bycia młodym, niezależnym. Głupim.
Inne "KK" to Krzysztof Krupa. Gość o szemranej i podłej facjacie. Był kiedyś naczelnym "Dziennika Bałtyckiego" i prezesem Prasy Bałtyckiej. Pochodził z tego miasta, z tego dworca. I całe - wspólne życie - mnie wkurwiał. To, że po latach okazał się kapusiem SB, nie zrobiło na m,nie większego wrażenia. On miał w oczach, przykrytych mocnymi deklami, coś złego, coś  ogromnego fałszywego. To "coś" widziałem kiedyś w oczach krakowskiego starucha, który za tanie wino chciał mnie wydymać w swoim domu z ogrodem. Wracałem wtedy z Rotundy i szukałem okazji do napicia się. (Ale bez przesady).
Dlaczego pisze o tej śląskiej miejscowości? Bo stamtąd pochodzi - jest Janusz Rudnicki. Cynik, ironista, złośliwiec, mistrz pióra. 

Czytaliście jego Życiorysto-pisanie, poprzednie? Nie? Nie szkodzi! Zabierzcie się za najnowszy odcinek serialu i się zakochacie. Ja jestem,  trafiony, zatopiony. Uwiedziony. 
Najchętniej bym nic już nie pisał od siebie, tylko posługiwał się cytatami. Bo tak, nie tylko łatwiej, ale tak dosadnie(J) bym Was przekonał, to tej wyjątkowej literatury. Do tego bezpretensjonalnego pisania. 
Wiecie dlaczego tak jest? Bo czuje się jak Rudnicki. Tak samo oddycham, tak samo piję, trzeźwieje, szukam rozwiązań w sprawach tego niewartych. I też w Niemczech szukałem ukojenia. Jak on. 

Strona 262/ W stronę prozy/ Życiorysta 3/ Janusz Rudnicki:
"W Warszawie korki na ulicach i rzeki ludzi na chodnikach, jedni pod sejm, drudzy na stadion, koncert Depeche Mode, jak tu przejść? Polska dziś jak dupa. Podzielona na pół, na lewym pośladku transparent "Wolne sądy", na prawym "Wolne żarty", a ja pośrodku, jak wiadomo co."

I co myślicie? Bo ja wiem co czuje Rudnicki. Bo czuję tak samo, się tak samo... Tylko, że jak tak (kurwa!) dobrze pisać nie potrafię. Cóż. Nie jestem z Kędzierzyna - Koźle. Ja tam tylko piwo piłem. I przysypiałem. Zatem niewiele widziałem. 

Ta, wywracająca trzewia, książka ma swoje odnośniki literackie i historyczne. Ma ich więcej, ale skupmy się na przytoczonych.
Rudnicki bawi się formą i igra z opisywanymi bohaterami. Sam ich nie wymyśla, nie tworzy. Powołuje się na książki przeczytane i przejrzane. W ten sposób biografie Piłsudskiego, czy Lou Reed'a, nabierają niemal barw tęczy LGTB. Fraszki, igraszki. Złośliwości, napomnienia, a u czytelnika gęba rozbawienia.
A potem są "próby recenzji". I znowu to samo. Prześmiewczo, intrygująco i  niezwykle celnie. Czy aby na pewno "Polska jest Chrystusem Narodów"? Interpretacja Rudnickiego zapewne przypadnie Wam do gustu. Zwłaszcza, że pisze o tym interpretując "Macochę", świetną książkę Petry Hulovej, czeskiej pisarski, która podobnie jak nasz pisarz daje powody do dumy, że homo sapiens mają mózg. 
Ok. Jest biograficznie, jest krytycznie, ale na końcu jest osobiście. Rudnicki tańczy w święcących butach.  A jego wędrówka po warszawskim knajpach, a tam ci ludzie, te nazwiska i zjawiska. Na przykład rozmowa z Głową, Januszem Głowackim. Majstersztyk.

Rudnicki kpi z formy i konwenansów. Pisze po swojemu, po rudnickiemu. Niczym dobosz idzie przed armią, która nie rozumie za co i po co ma ginąć. Ale dzięki werblom nabiera animuszu, wie, że za takim grajkiem warto podążać.
Dawno nie rozbawiła, ale i uwiodła, mnie tak żadna książka. Wiem, teksty Janusza Rudnickiego można było wcześniej przeczytać w "Gazecie Wyborczej", ale to nie to samo, to nie ten zakład krawiecki. Tu mamy komplet. Cały strój w jednym miejscu. I on mi pasuje, nie pije, nie uwiera. Noszę go dumie jak paw.

Nota: 10/10

Zdjęcie Autora - "Gazeta Wyborcza". 


popularne